Nocny wyjazd

45 4 13
                                    

- Obawiam się, że jeśli będę zmuszony choć jeden raz więcej oglądać jego cholerną twarz przyczepioną do jego pięknej buzi, to kurwa, oszaleję - obiecałem zgromadzonym.

- Nie możesz powiedzieć, że Paul całujący Leonarda... - zaczął Dylan, machając nieco rękami, ale po chwili je opuścił i wzruszył ramionami.

- To w sumie nie jest najgorsze gówno, które wyszło z jego ust - potwierdził Nick, kiwając głową.

Posłałem im zirytowane spojrzenie, ale chwilowo postanowiłem niczego nie dodawać.

Wiedziałem, że ostatnio byłem marudzącym, a może nawet i pieprzącym od rzeczy, strzępkiem nerwów, ale nie panowałem nad tym do końca. Wpadłem w jakąś cholerną manie, którą można by określić jako masochistyczną i kompletnie nie potrafiłem sobie z tym poradzić.

Widywałem się z tobą, chociaż wyraźnie tego nie potrzebowałeś i może nawet nie chciałeś. Spotkanie z tobą oznaczało mniej więcej to, że musiałem znosić też obecność Paula. Naprawdę, zachowywaliście się, jakbyście przywiązali się biodrami i nie mogli od siebie odsunąć. Zastanawiałem się nawet, czy nie mieszkacie razem, bo jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja, gdy przyszedłem do ciebie, a Paula nie było. Nie spytałem cię o to jednak, bo to była jedna z takich rzeczy, których bałem się wiedzieć. Jak na przykład temat seksu. Doskonale wiedziałem, że go uprawiacie, Paul dawał mi idealne insynuacje. Ale nigdy nie zapytałem cię, jak wam się układało w łóżku. Najwyraźniej bardzo dobrze, skoro mogłeś przez to ignorować najlepszych przyjaciół.

Raniłem się takimi myślami, rozważając wiele sytuacji, gdy leżałem bezsennie w nocy, siedziałem przy stole z ojcem lub chociażby się myłem. To były takie małe szpileczki, które wbijałem sam w siebie, przez które nie mogłem czasem złapać tchu. Dusiłem się myślami o tym, że jestem niewystarczający, że zostałem zastąpiony, że może będę zapomniany.

Dlatego starałem się na siłę wchodzić w twój świat, zdając sobie jednocześnie sprawę, że mogłem tym wszystko popsuć. Znajdowałem się pomiędzy młotem i kowadłem. Albo już miałem po prostu głowę na pieńku i każda moja decyzja prowadziła do tego samego smutnego zakończenia.

Chociaż to było okropne, postarałem się raz o siłę, żeby po raz kolejny zaproponować ci związek. Obiecałem ci wierność i wszystko inne, co akurat wpadło mi do głowy, ale odrzuciłeś mnie bez większego zastanowienia. Płakałem wtedy pół nocy, zastanawiając się, która część mnie jest niewystarczająca dla ciebie. Mógłbym się przecież zmienić. To nie byłoby nic trudnego. Dla ciebie wszystko, pamiętasz?

- W sumie to nie chcę mi się już w to grać - westchnął Nick, rzucając swoje karty na stół. - Dlaczego zawsze gramy w wojnę?

- Bo Dylan nie umie w nic innego - przypomniałem mu, klepiąc przyjaciela po ramieniu. - Ale to nic, kiedyś ogarniesz.

- Tak samo wszyscy mówili, kiedy byłem dzieckiem i uczyli mnie, jak odczytać godzinę z zegara ze wskazówkami - wymamrotał blondyn i także odłożył swoje karty, opierając się o mnie lekko.

- Jesteś po prostu wybrakowany - stwierdził Nick, kręcąc głową niby współczująco.

- Matt, powiedz mu coś - jęknął mi do ucha, obejmując mnie teraz ramionami. - Zły Nick mnie przezywa.

- Ciesz się, że nie wie, że kupujesz buty z rzepami, bo nie umiesz wiązać sznurówek - rzuciłem, zaraz potem zasłaniając ręką usta z cichym "ups", udając, że jest mi naprawdę przykro.

- Dupku, miałeś nie mówić! - Dylan lekko się obruszył, patrząc na mnie ze zmrużonymi oczyma.

- Powiedzcie mi, że to żart - poprosił Nick, patrząc to na mnie, to na Dylana.

Niczym żonkileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz