Ron Pope - Nothing
Moje cappuccino jest już zimne. Patrzę smutnym wzrokiem na filiżankę i przymykam delikatnie oczy. Pani McVoy cierpliwie oczekuje, aż skończę naszą historię, ale póki co, nie potrafię jej kontynuować. Nigdy nie sądziłem, że dzielenie się naszymi wspomnieniami będzie aż tak bolało. Przecieram twarz dłońmi, a potem śmieję się, naturalnie, jakbym był szczęśliwym człowiekiem, chociaż już dawno nim nie byłem.
- Co było dalej? - pyta kobieta, skubiąc swój papierowy kubek po kawie.
Nie wiem ile już siedzimy w Little Collins, ale mimo mojego złego nastawienia, wcale nie chcę stąd wychodzić. Wyrzucam opowieści o naszym związku, naszej trudnej miłości, o tobie, z ciężkim sercem, ale widzę w tym jakąś poprawność. Zupełnie jakbym mial tu być i wspominać z kompletnie obcą osobą.
Wzdycham przeciągle, zatapiając się w swoich myślach kolejny raz. Znowu się uśmiecham. Bo to przecież niemożliwe. Nasza układanka jest zbyt skomplikowana, aby była prawdziwa.
W jednej chwili byłaś odległą nieznajomą. Później dziewczyną z naprzeciwka, która zbyt głośno słuchała muzyki. W następnej minucie kochaliśmy się zachłannie, a potem zrozumieliśmy, że nie ma dla nas wspólnej drogi.
Powiedziałaś "Nie czekaj"
Ale nie mogę się powstrzymać.
Wypuszczam powietrze ze świstem. Biegnę czym prędzej do samochodu, ponieważ Nowy Jork ponownie topi się w deszczu. Przygotowania do Ligi Światowej idą nam całkiem nieźle. Jeszcze klika treningów, sesji na siłowni i będziemy gotowi by ruszać do Włoch, gdzie ma odbyć się turniej. Cieszyło mnie to podwójnie, ponieważ własnie w Italii miałem spędzić następny sezon klubowy. Trentino Volley wykupiło mnie od rosyjskiego Kazania i już od października będę reprezentować barwy włoskiego Trento. Uśmiechnąłem się do siebie. Winda zawozi mnie na moje czwarte piętro. Gdy tylko opuszczam dźwig, wiem, że coś jest nie w porządku. Emma siedzi na schodach, a woda spływała z jej jasno-fioletowych włosów. Ma ze sobą tylko czarną teczkę i telefon, opiera się o ścianę, wybijając stopą jakiś rytm.
- Czemu siedzisz na klatce? - pytam.
Dziewczyna patrzy na mnie krótko i poprawia swoją pozycję.
- Zapomniałam kluczy do domu ze studia - wzrusza ramionami.
Śmieję się z jej beztroskiego podejścia i nieodpowiedzialności.
- Wejdź. Jesteś cała przemoczona - komunikuję, otwierając drzwi i gestem dłoni zapraszam ją do środka.
Kącik jej ust unosi się do góry, a w jej policzku powstaje dołek.
- Zaskakujesz mnie swoją hojnością i gościnnością, Matthew Andersonie - odzywa się, gdy daję jej jedną ze swoich koszulek i czysty ręcznik.
- A ty nie zaskakujesz mnie swoją dezorganizacją i zapominalstwem - ripostuje, wstawiając wodę na herbatę.
Pragnąłem położyć się i zregenerować siły po treningu, ale jak widać, los miał inne plany. Przecież nie mogłem zignorować przemoczonej, zmarzniętej dziewczyny z naprzeciwka. Jakimkolwiek dupkiem bym nie był, wciąż miałem trochę litości i resztki dobrego zachowania.
Emma wychodzi pół godziny później z łazienki. Jej włosy powoli wysychają, a moja koszulka widnieje na jej ciele, sięgając niemal przed kolano. Uśmiecham się lekko na ten widok. Dziewczyna przysiada na mojej kanapie, prostując nogi i skacząc po kanałach.
- Mam zamiar obejrzeć mecz z polskiej ligi - mówię do niej, zważając na to, że właśnie zmieniła program.
- Zapomnij - bierze łyk herbaty, a ja krzywię się lekko na jej słowa - Na trójce leci Shrek - dodaje z dziecięcym uśmiechem.
Jej optymizm i euforia nosi się po całym moim mieszkaniu, więc godzę się z tą propozyjcą. Następne dwie godziny spędzamy razem na mojej kremowej kanapie, śmiejąc się z komedii i powtarzając teksty głównych bohaterów. Bo przecież znamy Shreka na pamięć i każdy z nas oglądał go co najmniej pięć razy.
- Skąd wiedziałaś jak się nazywam, siatkówka w Stanach jest mało popularna - pytam zaraz po zakończeniu filmu.
- Moja siostra jest uzależniona od tego sportu - twierdzi, chowając twarz za dużym kubkiem. - Zmuszała mnie do oglądania meczów, dlatego orientuję się trochę. Jakby wiedziała, że jesteś moim sąsiadem, pewnie wydrapałby mi oczy.
Śmiejemy się oboje przez chwilę.
- Już nie każe ci kibicować?
- Studiuje we Włoszech. Nie widziałyśmy się od dłuższego czasu - odrzeka, a ja czuje jej smutek, nawet jeśli ona go nie pokazuje. - Ale to nic, powroty to nasza specjalność - macha lekceważąco ręką.
Nie potrafię zignorować jak moja koszulka podwija się na jej ciele. Widzę jej zgrabną sylwetkę i nie umiem na nią nie patrzeć.
- Mam nadzieję, że mogę tu przenocować - rozgląda się po wnętrzu mojego mieszkania. - Wolałabym nie wywarzać drzwi, a po klucze dostanę się dopiero rano, kiedy ponownie otworzą studio fotograficzne.
- Jasne, to przecież zaproponowałem - uśmiecham się na potwierdzenie moich słów.
- Mogłabym kiedyś przyjść na twój trening, czy nie gracie dla publiczności? - pyta nagle znikąd. Jestem lekko zaskoczony, ale czuję dziwną satysfakcję.
- Otwarty trening jest we worek o osiemnastej. Jeśli tylko masz ochotę, przyjdź - odrzekam, patrząc na nią uważnie.
- Dzięki - uśmiecha się, ukazując dołeczki w policzkach. A potem układa się na kanapie i zamyka oczy. Przynoszę jej koc, który przyjmuje i otula nim swoje ciało. Życzymy sobie dobrej nocy, a później zamykam się w swojej sypialni i opadam na łóżko. Ukrywam twarz w dłoniach i uśmiecham się bezwiednie. Nie wiem kim jest Emma Elson, mam o niej tak niewiele informacji, a jednak ta dziewczyna w jakiś sposób oświetla moje ciemne, nudne życie.
CZYTASZ
Tough love / zakończone
Truyện Ngắn,,Mieliśmy już za sobą wszelkie powroty i wiedzieliśmy, że się nie wraca ani do tych samych miejsc, ani do tych samych planów." A co, jeśli tylko wydawało nam się, że jesteśmy dla siebie stworzeni? I z chwilą kolejnego rozstania wiedziałem, że nasza...