5. Jakbym wiedział, że nasza historia nie urywa się w tym momencie.

360 17 0
                                    


The 1975 - You


Patrzę wpółprzymkniętymi oczami na panią McVoy, która ani na chwilę nie traci koncentracji. Wzdycham głęboko, bo teraz zaczyna się ta bardziej bolesna część naszej historii. Ta, kiedy myślałem, że jestem szczęśliwy, a tak naprawdę umierałem każdego dnia po trochu, coraz bardziej.
Pamiętam dokładnie, że po tym wszystkim, co się między nami stało, pojechałem do Kansas. I chociaż cieszyłem się z powrotu do domu, nie spodziewałem się, że aż tak będę tęsknił za zatłoczonym Nowym Jorkiem. Za miejscem, w którym tak naprawdę nigdy nie potrafiłem się odnaleźć. Ale jakimś cudem odnalazłem ciebie. I to wystarczyło. Przez całe dwa tygodnie pobytu w moim rodzinnym domu chodziłem sfrustrowany i myślami byłem z tobą. Moja mama zapytała, czy jestem chory, a moje młodsza siostra Lucy stwierdziła, że jestem zakochany. Co za niedorzeczność!
Przecieram twarz dłońmi. Kelnerka uśmiecha się do mnie ciepło i stawia przede mną kawałek czekoladowego ciasta, które zamówiłem. Uświadamiam sobie, że nic nie jadłem od rana, a mój żołądek chyba oduczył się przyjmować posiłki. Próbuję przełknąć, ale w moim gardle tworzy się gula. Jestem wrakiem człowieka i nie wiem, czy kiedykolwiek stanę na nogi.
- Co było później? - słyszę swoją psycholog. I chociaż siedzi tuż obok mnie, jej głos wydaje się być odległy.
Gubię się w swoim labiryncie wspomnień.


Potrzeba więcej
Tak, potrzeba trochę więcej niż ciebie.


Jestem idiotą. Idiotą, który zupełnie się nie kontroluje. Gdy tylko docieram do swojego wieżowca, rzucam walizki w progu i od razu pukam w drzwi Emmy. Nie widzieliśmy się przecież tylko dwa tygodnie, podczas których miałem nadzieję, że o niej zapomnę, ale paradoksalnie sercem wciąż byłem przy niej. Dziewczyna otwiera wejście. Ma na sobie swoje potargane dżinsy, które dokładnie w tej chwili chciałbym z niej zdjąć. Uśmiecha się do mnie pod nosem i macha kartonowym pudełkiem.
- Mam chińszczyznę, obyś był głodny - mówi i wciąga mnie do środka. Zrzucam swój gruby, granatowy sweter i od razu wpijam się w wargi dziewczyny. 
- Większą ochotę mam na ciebie - szeptam tuż przy jej uchu, podszczypując jej biodra. Emma piszczy cicho i śmieje się. 
Siadamy przy stole, odgarniam rysunki i szkice, które zajmują większą część mebla. Dziewczyna ma zwinięte włosy z koka i kręci się po kuchni, szykując herbatę. Podchodzę do niej od tyłu i przyciągam ją do siebie. Gdy jej plecy wchodzą w kontakt z moim torsem drżę delikatnie i zaczynam całkować jej barki i szyję. 
- Tęskniłem za tobą - mówię cicho, odciskając usta na jej karku.
- Dostałam stypendium - odpowiada, więc zaprzestaję pieszczot i patrzę na nią powoli. - Wyjeżdżam pojutrze do Los Angeles - dodaje, a moje serce zamiera. Każda komórka mojego ciała spina się gwałtownie. Przecież własnie tego się spodziewałem. Ja wylatuję do Trento na nowy sezon klubowy, nie było dla nas żadnej wspólnej przyszłości, łączyła nas tylko fizyczność. Dlaczego więc reaguję w ten sposób? Dlaczego moja skóra robi się dziwnie zimna, jakbym tracił coś ważnego?
- Uh, gratulacje - mrużę oczy, delikatnie się uśmiechając. Tak naprawdę nie wiem co myśleć, dlatego pozwalam jej się zaprowadzić do sypialni, gdzie kochamy się namiętnie wśród farb akwarelowych i rysunków. I podczas naszego miłosnego uniesienia patrzę w oczy Emmy, jakbym chciał je zapamiętać już na zawsze.


Jesteś żywa
Przynajmniej można tak powiedzieć.


Przełykam ślinę.
- To było wasze pierwsze poważne rozstanie, prawda? - pani McVoy patrzy na mnie z troską.
- Tak.
To jest wszystko, co mówię. Czekoladowe brownie znika z mojego talerza, chociaż zjadam go bez apetytu. Wzdycham cicho, opierając się wygodnie na siedzeniu w Little Collins.
Moja głowa pali się od wspomnień. Pamiętam idealnie tę chwilę, chociaż dałbym wszystko, by zapomnieć. Staliśmy oboje na lotnisku w Nowym Jorku. Trzymaliśmy kurczowo nasze walizki i zerkaliśmy na siebie co jakiś czas. Nasze spojrzenia jednak różniły się znacząco. Ponieważ w twoich oczach nie widziałem nic oprócz obojętności, moje były przepełnione nieopisanym bólem. Wiedziałem, że być może już nigdy się nie zobaczymy, chociaż zamierzałem wrócić do Nowego Jorku zaraz po sezonie klubowym. Wiedziałem też, że żadną siłą nie zmuszę cię do wyjazdu ze mną do Włoch. Bo przecież kim byliśmy dla siebie? Dwójką sąsiadów, która pieprzyła się okazyjnie. Poza tym miałaś swoje plany i aspiracje, nie mogłem w nie ingerować.
Popatrzyłem na ciebie. Twoje usta były zaciśnięte w kreskę. Byliśmy razem na lotnisku, niestety nie lecieliśmy w tym samym kierunku. Zaśmiałaś się i pokazałaś swój bilet, na którym widniał napis: port LAX, gate 6, oddałem ten gest i podniosłem w górę swój voucher: port Vicenza, gate 11.
Nie było dla nas wspólnej drogi.
Zapytałem cię, czy to koniec, czy właśnie w tym miejscu rozchodzą się nasze ścieżki? Wzruszyłaś ramionami, a potem przybliżyłaś się, całując mnie czule. Nie agresywnie i namiętnie, jak robiliśmy to do tej pory. Tylko delikatnie, jakbyś składała mi obietnicę. Później patrzyłem już na twoją oddalającą się, pośród tłumu Nowojorczyków, sylwetkę. Uśmiechnąłem się, najzwyklej. Jakbym wiedział, że za rok spotkamy się ponownie. Jakbym wiedział, że nasza historia nie urywa się w tym momencie.
Przymykam oczy. Wciąż mam widok tamtej ciebie, znikającej na lotnisku.
- Co robiłeś przez te 10 miesięcy? - pyta pani McVoy. - Jak sobie radziłeś...bez niej?
Zamyślam się. Próbuję przypomnieć sobie, jak wyglądał tamten czas, ale nic nie przychodzi mi do głowy.
- Grałem, myślałem o niej coraz mniej - wzdycham. To była prawda. Twoja osoba niknęła w mojej pamięci. W końcu była tylko wyblakłą plamą, bo przecież nawet nie kontaktowaliśmy się przez te dziesięć miesięcy. Jakaś część mnie tęskniła za tobą cholernie, ale przecież nie byliśmy sobie pisani, więc starałem się nie angażować. Podczas przerwy świątecznej wróciłem do domu, do Kansas. Byłem ciekawy czy jesteś w Nowym Jorku, a może wciąż w LA. Nie miałem żadnej wiadomości, dlatego wracając po sezonie klubowym na przygotowania do kadry, nie spodziewałem się niczego.
- Spotkaliście się?
- Tak. Zastałem ją, gdy wychodziła z mieszkania.


To takie ironiczne,
Że minął tylko rok.


Wypuszczam powietrze ze świstem. Jestem zmęczony, ale w końcu winda zawozi mnie na czwarte piętro. Zdaję sobie sprawę, że nie bylem w Nowym Jorku od dziesięciu miesięcy, więc moje mieszkanie pewnie zarasta brudem. Wizja sprzątania sprawia, że tracę siły podwójnie. Gdy mam otwierać drzwi, wejście naprzeciwko uchyla się lekko. Emma. Moja Emma. 
Dziewczyna ma krótsze włosy niż zapamiętałem i jej skóra jest bardziej opalona, ale oprócz tego wygląda niemal identycznie. Ma pod pachą dużą teczkę, a przy uchu telefon. Zamyka swoje hebanowe drzwi i zerka do przodu. Zauważa mnie wreszcie, a jej źrenice rozszerzają się.
I naprawdę nie myślałem o niej przez prawie cały ten rok, ale teraz widząc ją, stojącą tak blisko, moje serce przyspiesza swój rytm. Uświadamiam sobie, jak bardzo mi jej brakowało. Nie tylko w sensie fizycznym.
Emma kończy połączanie i uśmiecha się lekko.
- Cześć - słyszę jej głos. 
Nie bardzo wiem, jak mam się zachować. Zazdroszczę jej tego luzu i bezpośredniości. Wiem, że nie jest spięta, ponieważ lekkie rozbawienie króluje na jej twarzy, ma założone na piersi ręce, przymrużone oczy i otwarte usta. Najchętniej rzuciłbym torbę i zamknął ją w swoich ramionach, całując zachłannie. Ale nasze relacje zdecydowanie mogły się zmienić, ponieważ, cóż, nie widzieliśmy się i nie kontaktowaliśmy ze sobą od dziesięciu miesięcy.
- Hej - odrzekam jedynie.
Milczymy. Próbuję zebrać swoje myśli, ponieważ widzę ją tak blisko, całkiem realną i nie umiem skupić się na niczym innym.
- Będę w Nowym Jorku przez tydzień - mówi, odgarniając swoją niesforną grzywkę.
- Świetnie - odchrząkam. Chcę powiedzieć, że będę przygotowywać się z kadrą do Pucharu, ale Emma przerywa mi wpół.
- Jakbyś chciał spędzić ze mną trochę czasu...
- Chcę - tym razem to ja wchodzę jej w słowo.
Blondynka uśmiecha się pod nosem, odwzajemniam ten gest.
- Świetnie.
- Świetnie.
Kręcę głową z rozbawieniem i przyciągam ją za rękę do siebie. Całuję ją wolno, z uczuciem, z dreszczami na skórze i dziwnym skurczem w brzuchu. I czuję zupełnie tak, jakby jej usta czekały na moje, a moje na jej. I wiem, że ten tydzień z nią, będzie najlepszym, co mnie spotka.

Tough love / zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz