13. Noemi Vain "Pójdę za tobą"

53 8 0
                                    

Stukam mechanicznie w klawiaturę, próbując zapisać pierwsze zdanie. Od godziny wciąż kasuję i zmieniam, wymyślając je na nowo, jednak za każdym razem dochodzę do wniosku, że to nie to. Kiedyś rozpoczynanie powieści wydawało się łatwiejsze: wystarczył krótki przebłysk sceny, a litery same wskakiwały na właściwe miejsce. Doskonale pamiętam tę ekscytację, która pojawiała się z zaskoczenia, wprawiając mnie w swoisty trans. Teraz nie czuję niczego.

Agnes wychyliła się znad krawędzi klifu, spoglądając w rozszalałą otchłań, tańczącą u jej stóp.

Z frustracją wypuszczam powietrze, kasując słowa zapisane chwilę wcześniej.

– Gdybyś tu był, wszystko byłoby łatwiejsze – wzdycham, unosząc do ust kieliszek czerwonego wina. – Bez ciebie nie potrafię już nawet pisać.

Wstaję z fotela, żeby rozprostować nogi. Od niewygodnej pozycji, jaką przyjęłam, każdy mięsień wydaje się obolały. Muszę przeciągnąć się kilkukrotnie, żeby przezwyciężyć dziwną sztywność ciała. Powinnam wyprowadzić psa, pobiegać, zrobić zakupy, ale nie mam siły z kimkolwiek rozmawiać. Wypuszczam więc Charliego na podwórze, żeby przynajmniej on wyrwał się na chwilę z tych czterech ścian. Zwierzak nie zasługuje na cierpienie przez dziwne nastroje swojej właścicielki.

Kiedyś było inaczej. Gdy On był obok, świat wydawał się bardziej przyjaznym miejscem. A może po prostu byłam tak zaślepiona, że nie dostrzegałam niczego, co znajdowało się poza naszą różową bańką.

Spoglądam na leżącą na komodzie kopertę; jej czerwony kolor sprawia, że robi mi się niedobrze. Myślałam, że najgorsze chwile były już za mną, a czas zacznie leczyć rany. Uważałam tak do wczoraj, kiedy w skrzynce na listy znalazłam to zaproszenie. Wszystkie niechciane wspomnienia zaatakowały z pełną mocą, burząc wątłą konstrukcję muru, którym próbowałam ogrodzić serce. Gdybym otrzymała tę wiadomość po raz pierwszy, pomyślałabym, że to jakiś nieśmieszny żart. Niestety podobna trafiała do mnie co roku od kilku lat, więc wiem, kto jest nadawcą. Zbieram się na odwagę, by wreszcie otworzyć kopertę. Nie zdołałam zrobić tego wcześniej. Już nawet trzymałam ją w dłoniach: z taką ostrożnością, jakby w środku skrywała śmiercionośną bombę, gotową w każdej chwili wybuchnąć.

– Przeklęte walentynki – mruczę, podchodząc do stolika po kolejną lampkę wina dla dodania sobie sił.

Dlaczego o nich zapomniałam? Gdybym wcześniej zareagowała, nie musiałabym teraz mierzyć się z przerażającą kartką, leżącą zaledwie dwa metry ode mnie. Na drżących nogach podchodzę bliżej, a każdy krok przypomina spacer po rozżarzonych węglach. Wyciągam dłoń, chwytając papier w palce niczym jadowitego węża. Faktura koperty jest przyjemna w dotyku, nie zwiastuje bólu, jaki niesie jej zawartość.

Wzdycham przeciągle. Raz kozie śmierć. Przełamuję zalakowaną pieczęć, otwierając w ten sposób puszkę Pandory. I pomyśleć, że jeszcze rok temu to samo zaproszenie wywołało mój uśmiech.

– Mamy zaszczyt zaprosić państwa Emily oraz Adama Lawrence do spędzenia wieczoru walentynkowego w Sekretnej Komnacie. Jak zwykle czeka na państwa mnóstwo atrakcji, przygotowanych z uwzględnieniem specjalnych preferencji – czytam.

Przerywam, doskonale znając czas, miejsce oraz resztę szczegółów. Nie tego się obawiałam. Wewnątrz koperty tkwi coś jeszcze. Dostrzegam dwie niewielkie kartki ozdobnego papieru ze starannie wykaligrafowanymi literami. Zawsze czekałam najbardziej właśnie na ten element: przecież chyba każdy uwielbia czytać pełne miłości słowa, płynące od ukochanej osoby. Już wiem, że nie zdołam o Nim zapomnieć, a przynajmniej nie w te walentynki. Wyciągam zawartość koperty i zagłębiam się w treść wiadomości od męża. W normalnych okolicznościach płakałabym ze szczęścia, jednak... Czytanie ostatnich słów swojej drugiej połowy płynących zza grobu nie jest niczym przyjemnym.

Dopóki Śmierć Nas Nie Rozłączy - Antologia ( Premiera: 14 luty 2020r.)Where stories live. Discover now