-1-

4.4K 133 230
                                    

//Oto ff które pierwotnie miało być lemonkiem, ale zostało smutnym opowiadaniem o bad endingu :c Miłego czytania! ( A i Wesołych Świąt- w końcu dzisiaj wigilia- taki w sumie trochę prezent pod choinkę huh)

Edit: jednak nie będzie złego zakończenia heh
Edit2: nie mam pojęcia jak to się skończy :DDDD

—————————————————————————————————————————————————————


(CZASY RZECZYWISTE CZYLI SA STARYMI PYRAMI PO 30 LAT)

*PORANEK 24 GRUDNIA-WIGILIA*

—Oahhhh — jękną niezadowolony Yamada gdy po raz kolejny budzik zakłócił jego sen. Sięgnął ręką po telefon by uciszyc irytujący go dźwięk i "ostatni raz" (wszyscy wiemy że tak to nie działa xd, wciskanie "drzemki" jest jak uzależnienie) zatopić się w kranie cudnowniej bezinteresowności i błogości. Jednak, gdy zobaczył która jest godzina, odrazu wyskoczył z łóżka jak poparzony.

Dzisiaj był najpewniej jeden z najważniejszych dni w jego życiu- po 15 latach skrywania swoich uczuć gdzieś na dnie swojego serca miał się wreszcie uwolnić od tego uczucia zrezygnowania i bezsilności- postanowił wyznać miłość bardzo ważniej dla niego osobie- swojemu "przyjacielowi". Wigilia była do tego idealną okazją- sami, razem podczas kolacji przy świecach, nie mógł przepuścić tej okazji.

—Shit — przeklną cicho, bo wiedział że przez jego trwająca prawie 3 godziny "drzemke" jest do tyłu ze wszystkim- jedzenie, sprzątanie, doprowadzenie się do porządku, bo raczej nie wyzna Shoucie miłości w samych bokserkach i rozczochranych włosach.

Pomimo goniącego go nieubłagalnie czasu nie mógł odpuścić sobie jednego- muzyki. Trwał w przekonaniu że dzień bez muzyki to dzień stracony. Tak więc uruchomił swoje stare radio, które swoją drogą już ledwie zipiało, bo odkąd dostał je na swoje 18 urodziny, nie było dnia by nie zostało użyte.

Powody były dwa, po pierwsze zawsze starał się szanować swoje rzeczy i dopóki  nie wydały one z siebie ostatniego tchnienia, nie zamierzał się ich pozbywać. Po drugie, co ważniejsze dostał je od osoby którą kocha nad życie- Shouty. To jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu że nawet jeśli sprzęt odmówi już wszelkiego posłuszeństwa i będzie tylko bezużytecznym gratem, on nie zamierza się go pozbyć.

Każda rzecz podarowana mu przez tego człowieka była dla niego na wage złota, dla przykładu kiedyś na lekcji dostał od niego "liścik" o treści: "następna przerwa, kontorek pod stołówka, masz być- musimy pogadać..." . Co prawda Shoucie nie chodziło o wyznanie mu miłości na co skrycie wtedy liczyl Yamada, a jedynie podzielenie się zadaniami na projekt z japońskiego, mimo to ma go do tej pory. Obsesja? Możliwe, ale poprostu kochał go jak nikogo innego, ale spokojnie nie był aż takim stalkerem by mieć z nim osoby pokój czy ołtarzyk. Odziwo uważał to już za lekką przesade i coś nie moralnego, nieetycznego.

Gdy wybrał już odowiedni "kawałek" tanecznym ruchem podszedł do szafy by założyć luźną koszulke z logem swojego ulubionego zespołu i wygodne dresy. Cały czas nucąc lecącą piosenke udał się do łazienki w której przeczasał włosy, by następnie upiąć je w luźny koczek.

Tak "przygotowany" poszedł do kuchni. Jeden nawyk z Shoutą mieli wspólny- "dzień bez kawy, dzień stracony" . Wyciągnął swój ulubiony kubek- oczywiście ulubiony bo dostał go od swojego ukochanego, by następnie wsypać czarny proszek czystej energii i zalać go wrzątkiem tworząc tym samym napój bogów- kawusie.

Usiadł na wygodnym fotelu i zaczął romyślać sącząc powoli wcześnej przygotowany napój jak zorganizować kilka następnych godzin by zdążyć ze wszytskim na czas.

Świąteczne ff - Erasermic (Aizawa Shouta x Yamada Hizashi) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz