Rozdział VIII

530 58 45
                                    


To, co się dziś działo, nazwałbym wielkim zamieszaniem. Cyrkowcy uwijali się jak w ukropie, aby wszystko idealnie przygotować na zbliżający się występ. Ja tymczasem siedziałem z Cielem na łóżku i znów coś razem oglądaliśmy. Jego kostka była już w naprawdę dobrym stanie, jednak na razie było za wcześnie, aby wrócił na arenę. To już ostatni występ, który opuści.

- Nudzi mi się. - zakomunikował swoją częstą w ostatnim okresie dolegliwość.

- Jakieś pomysły?

- Jakieś tak.

- Jakie? - zapytałem, odkładając laptopa na bok.

- Chodź, zobaczysz. - powiedział, ciągnąc mnie za rękę, abym zszedł z łóżka i poszedł za nim.

Jak na osobę z kontuzjowaną nogą, chłopak tryskał energią. Nie wiedziałem, czy to wina cukru, który krążył w jego krwiobiegu z powodu dużej ilości żelków i czekolady, czy może miał to w naturze, tej przez większość czasu ukrytej.

- Gdzie ty mnie ciągniesz? - zapytałem, kiedy po ubraniu butów wyszliśmy z przyczepy. Nastolatek szedł przodem, cały czas trzymając mnie za rękę, pewnie nawet nie do końca świadomy tego faktu.

- W takie jedno fajne miejsce, niedaleko stąd. - odparł, wciąż skupiony na drodze.

Okolica była malownicza. Mimo że uwielbiałem atmosferę panującą w dużych miastach, to krajobraz na przedmieściach miał jednak w sobie coś naprawdę urzekającego. Po niedługiej chwili weszliśmy do tego samego lasu, ale innej części niż ostatnio. Tutaj było więcej drzew, a przez środek wiodła cienka ścieżka. Przez chwilę wydawało mi się, jakby nie miała końca, a my szli nią z dobrą godzinę.
Tak jak ostatnim razem wsłuchiwałem się w szum drzew, do którego doszedł śpiew ptaków, jakich próżno by szukać w mieście. Nie zorientowałem się nawet, kiedy drzewa się przerzedziły, a naszym oczom ukazało się jezioro. Ogromne jezioro z niebieską wodą, w której odbijały się promienie słońca wiszącego nisko na niebie. Przed wodą roztaczała się mała plaża, naprawdę nieduża, tylko trochę piasku.
Ciel ruszył przed siebie, kierując się na drewniany pomost. Naturalnie poszedłem za nim, ponieważ konstrukcja wyglądała na wystarczająco solidną, aby nas obu utrzymać.

- Ładnie, czyż nie? - zapytał, stąpając po drewnianych deskach.

- Bardzo. - usiadłem z nim na skraju pomostu.

Chłopak zdjął buty i zanurzył stopy w wodzie, a ja podążyłem jego śladem. Była ciepła, przyjemnie muskała bose nogi, wyciszając i uspokajając rozbiegane myśli. Zamknąłem na chwilę oczy i odchyliłem głowę do tyłu, a kąciki moich ust uniosły się ku górze w naturalnym odruchu, kiedy poczułem na skórze delikatny wiatr i promienie słońca. Niestety tę przyjemną chwilę przerwał współlokator trącający moje ramię.

- Zobacz jaki ładny zachód słońca. - powiedział, obserwując różowo-fioletowe niebo odbijające się w wodzie.

- Faktycznie ładny. - przyznałem, patrząc oczarowany na to zjawisko.

Ponownie radość z podziwiania natury przerwał mi Ciel, który podniósł się z miejsca. Na moje pytające spojrzenie jedynie uśmiechnął się cwanie, po czym udał wzdłuż pomostu, ku miejscu, w którym się kończył. Wstałem więc i poszedłem za nim, starając się rozgryźć, co planuje, jednak jego kolejnych ruch zupełnie mnie zaskoczył. Nigdy bym nie pomyślał, że stanie na krawędzi, po czym skoczy do wody, nie zdejmując nawet koszulki. Zrobił to jednak, a ja klęknąłem tam, gdzie do niedawna stał, patrząc, jak wychyla się z wody i łapie oddech.

- I co? Zadowolony z siebie jesteś? - zapytałem, patrząc na nastolatka, któremu ociekanie wodą najwyraźniej nie przeszkadzało.

Znów wyglądał, jakby był zadowolony, choć na jego twarzy nie zagościł szeroki uśmiech, jakim większość ludzi wyrażała radość. On był inny, bardziej zamknięty w swojej satysfakcji, lecz wydawało mi się, że powoli umiem wyczuć, kiedy jej doświadcza. Dotychczas wywnioskowałem, że cieszy go spontaniczność i chwile, które wielu ludzi określało jako najbliższe zetknięciu się z  istotą życia. Było to proste, lecz zachwycające, bo niewielu jest ludzi, którzy dotykają świata w sposób taki, jak chociażby spontaniczny skok do jeziora.

- Pomóż. - poprosił, a raczej zażądał, wyciągając w moim kierunku dłoń, abym pomógł mu dostać się z powrotem na pomost.

Przewróciłem oczami i złapałem go za rękę, co okazało się błędem. Nastolatek pociągnął mnie do siebie, przez co i ja wpadłem do wody. Od razu poczułem, jak otula moje ciało, bierze mnie całego w objęcia.
Wynurzyłem się na i złapałem oddech, patrząc wrogo na Phantomhive'a, który zdawał się ledwie powstrzymać rozbawione parsknięcie. Powinienem być zły, ale kiedy tak unosiłem się wraz z nim na powierzchni, doszło do mnie, że czuję ulgę, jakby woda zmyła część napięcia. Ciekawe, czy czuł się podobnie, i czy od dawna szukał kogoś, komu również mógłby to pokazać.

***

Chłopak stał na podium. Pierwsze miejsce należało do niego, tak samo medal z numerem jeden i puchar. Miał zaledwie dwanaście lat, a stanie na najwyższym miejscu nie było dla niego nowością. Zamiast radości, na jego twarzy widoczna jednak była obojętność. Uśmiechał się, ale był to uśmiech dla widowni i fotografów. Na trybunach nie siedział nikt, do kogo mógłby się uśmiechnąć tak naprawdę. Nawet nie błądził wzrokiem po ludziach na ławkach, bo wiedział, że jego rodziców, a raczej rodzica nie będzie. Po tym, jak jego matka zmarła, ojciec nie śledził postępów syna. Czekał jedynie na to, aż akrobatyka w końcu mu się odwidzi. Kochał swoje jedyne dziecko i być może właśnie ta miłość tak go zaślepiła. Sam został wychowany surowo i zostały mu wpojone różne wartości, w tym to, że bycie artystą to nie praca. A akrobatyka była na swój sposób formą artystyczną.

- Gratuluję. - brunet spojrzał na dziewczynę w różowej sukience, która stała przed nim, uśmiechając się promiennie.

- Dzięki. - słabo oddał uśmiech. Wszystkie formalności związane z zawodami zostały zakończone, nagrody wręczone, a uczestnicy odprawieni do domów.

- Byłeś świetny. Bardzo mi się podobał twój występ, masz talent. - powiedziała, rumieniąc się. Brunet za to uśmiechnął się lekko rozbawiony, domyślając się jej intencji.

- Chcesz mój numer? - zapytał, na co dziewczyna energicznie pokiwała głową. Chłopak wyjął więc z kieszeni długopis i kartkę, po czym naskrobał na niej kilka cyfr i podał nastolatce. - Proszę. Jak coś, to w weekend jestem dostępny mniej więcej od trzynastej, lubię spać.

- Dobrze, zapamiętam. - obiecała, czule chowając karteczkę do torebki. - Twój występ był naprawdę genialny.

- Jeszcze raz dziękuję. - odparł z zalotnym uśmiechem, po czym spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku. - Muszę iść. Do zobaczenia.

Pomachał dziewczynie, po czym opuścił halę sportową, udając się na jej tyły. Nie musiał jeszcze iść, ojciec i tak po niego nie przyjedzie i pewnie nawet nie spojrzy na niego, kiedy usłyszy, że zajął pierwsze miejsce. Chłopak osunął się po ścianie, podciągnął kolana pod brodę i zaczął płakać.

***

Otworzyłem powoli oczy. Po suficie przebiegały światła, a przyczepa kolebała się lekko podczas jazdy. Spojrzałem na łóżko obok, na którym spał Ciel, jak zawsze słodko i bezproblemowo. Nie miałem nawet jak w tym momencie wyjść na fajkę, więc zacząłem nerwowo drapać się po nadgarstku, powstrzymując łzy.

CIRCUS || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz