Rozdział X

513 56 7
                                    


- Ile mniej więcej dni w roku spędzacie w takich miejscach? - zapytałem, wraz z białowłosym przemierzając korytarze obszernego budynku.

Jak się okazało, cyrkowcy nie żyją jedynie w trasie. Oprócz oczywistych miesięcy zimowych, kiedy wracają do swoich domów, są też okresy, kiedy zatrzymują się w jakimś hotelu nieopodal odpowiedniej sali, żeby poćwiczyć na nowym i stałym sprzęcie oraz odpocząć od ciągłej drogi.

- Około dwóch tygodni, w zależności od samopoczucia artystów, popularności cyrku w danym sezonie i dogadania się odnośnie zarówno hotelu, jak i sal. - wytłumaczył, pokazując mi rozkład pomieszczeń. - Głównie jednak chodzi o grafik, im więcej wolnych dni tym dłużej zostajemy.

Weszliśmy do sali, w której znajdowały się różne akcesoria do wykonywania sztuczek i gimnastyki artystycznej. Muszę przyznać, że mimo zaciekawienia i rozglądania się, pamiętałem wszystko bardzo dobrze z moich młodzieńczych lat. Wszystkie te wspomnienia bardzo bolały. 

- Co ja, jako oświetleniowiec, mam robić w takiej sytuacji?

Nie miałem czego ćwiczyć w porównaniu do artystów oraz nie musiałem oświetlać prób, bo ich po prostu nie było. Najlepiej z całego towarzystwa miał Alois, który jako iluzjonista miał wolne. Mógł ewentualnie zabawiać gości hotelowych, co już kilka razy robił, chodząc od drzwi do drzwi i pytając, czy nie mają oni może ochoty na odrobinę magii. Ponadto doszły mnie słuchy, że chciał nauczyć się robić gwiazdę i stać na rękach, więc może jednak trochę poćwiczy z resztą.

- Ty, jak i cała reszta ekipy, która nie występuje, możecie się zająć tym, czym chcecie. Możesz na przykład pochodzić po mieście, Manchester to bardzo ładne miejsce. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłem. Szło mi to coraz lepiej.

***

- Więc... Ile umiesz? - zapytałem Ciela stojącego przed szarfą, na której można było robić różna akrobacje.

- Po trochu ze wszystkiego, najpewniej jednak czuję się na linie. - wyznał, przeciągając się.

Spojrzał z ciężkimi do odgadnięcia emocjami na szarfę. Było dość późno, chwilę po dwudziestej. Większość artystów odpoczywała w swoich pokojach, regenerując się po podróży, jednak nie Ciel. On stwierdził, że zobaczy, jak dokładnie wyglądają tutejsze sale, i przećwiczy niektóre umiejętności. Obserwowałem go, kiedy złapał jedną z dwóch sześci szarfy zawieszonej pod sufitem, po czym się na niej podciągnął. Był drobnej budowy i już na pierwszy rzut oka wydawał się zwinny, a to, co teraz robił, utwierdzało mnie w tym przekonaniu. W miarę szybko znalazł się na samym szczycie, dotykając sufitu znajdującego się z pięć metrów nad ziemią.
Nastolatek zwinnie owinął szarfę wokół dłoni, dzięki czemu nie musiał zużywać tyle siły, aby się na niej utrzymać. Ja stałem oparty o ścianę, dostrzegając, że jego usta formują się w delikatny, zadowolony uśmiech. Zazdrościłem mu tego, że mimo pesymistycznego każdego dnia zachowania, zawsze podczas występów się uśmiechał. Czerpał radość i satysfakcję z tego, co robił, tak jak ja, zanim wszystko się skończyło, a nawet jeszcze wcześniej, zanim moja pasja zaczęła wywoływać ciężką atmosferę w domu i serię pogardliwych spojrzeń.

- To się nie urwie? -zapytał, patrząc z powątpiewaniem na karabińczyk podtrzymujący szarfę, którego ja z dołu nie mogłem dostrzec.

- Nie powinno. - odparłem pokrzepiająco, mając nadzieję, że nie przestraszy się tego, i będzie kontynuował. Na szczęście tak się stało.

Puścił się rękami, dzięki czemu zwisał swobodnie głową do dołu, i przymknął oczy z lekkim uśmiechem, niczym dziecko bawiące się na placu zabaw. Bo dla niego to z pewnością była zabawa.
Po chwili poluzował szarfę, powoli zjeżdżając w dół, dopóki jego twarz nie znalazła się naprzeciwko mojej. Oczywiście wciąż wisiał do góry nogami, przez co jego włosy śmiesznie opadały w dół.

- Próbowałeś kiedyś? Zabawne uczucie. - powiedział, patrząc mi przenikliwie w oczy, jakby był w stanie wyłapać kłamstwo z mojej odpowiedzi.

- Nie. Nie próbowałem.

Nie zliczę, ile razy podciągałem się na takich szarfach. Zawsze wchodziłem pod sam sufit, jakbym miał nadzieję, że kiedyś dojdę w ten sposób do nieba. Nie tego prawdziwego, a do nieba zwanego satysfakcją. Wtedy cyrk stałby się moim domem, a cyrkowcy rodziną, pełną i kochającą, jakiej nie dostałem od losu. Myślałem, że znajdę tak również moją gwiazdę, miłość, która będzie świecić najjaśniej, wskazując mi drogę. Na razie jednak ani na niebo, ani tym bardziej na gwiazdę nie mogę liczyć.

- Szkoda. To naprawdę dobra zabawa. Trochę niebezpieczna, ale dobra. - rzekł zachęcająco, łapiąc szarfę, aby wrócić do normalnej pozycji.

Zsunął się na sam dół i bezgłośnie stanął na podłodze. Następnie puścił materiał, oddychając ciężko. Przez zwichniętą kostkę miał długą przerwę, a co za tym idzie stracił sporo z dobrej kondycji, którą musiał ponownie wyrobić.

- Póki co nie będę próbował niczego więcej. Jestem zbyt zmęczony, a słabo by było załatwić sobie kolejną przerwę od występów. - wsunął dłonie do kieszeni bluzy i udał się w stronę wyjścia. Chwila, czy to było coś na wzór żartu? Niebywałe. - Nie idziesz?

- Nie. Muszę jeszcze do kogoś zadzwonić, poczekaj w hotelu. - poleciłem, na co chłopak kiwnął głową, wychodząc pomieszczenie. Rzecz jasna teraz również dzieliłem z nim pokój.

Przez chwilę wsłuchiwałem się w jego oddalające się kroki, dopóki zupełnie nie ucichły. Odetchnąłem następnie, ściągając bluzę, przez co zostałem w samej koszulce na krótki rękach. Materiał szarfy wydał mi się obcy, kiedy go ująłem, mimo że miałem go w rękach wiele razy, tyle że już dawno temu.
Pewniej złapałem szarfę, po chwili się po niej wspinając. Mój oddech od razu stał się szybszy, a ręce zaczęły drżeć pod wpływem wysiłku, od którego się odzwyczaiłem. Mimo to zacisnąłem zęby, wchodząc aż pod sufit, po czym spojrzałem na ziemię, która wydawała się naprawdę daleko. Potem mój wzrok skupił się w pełni na drugiej części szarfy, którą pochwyciłem, owijając nią jedno udo. Próbowałem się przy tym skupić, aby nie musieli mnie później zbierać z posadzki.
W końcu, kiedy miałem oba uda obwinięte po jednej części szarfy na każde z nich, rozluźniłem palce i puściłem materiał. Kiedy moje ciało odchyliło się do tyłu, zamknąłem oczy, wprawiając swój umysł w błogi stan spokoju i poczucia zanikającej grawitacji. Uchyliłem powieki dopiero wtedy, kiedy tak jak Ciel wcześniej wisiałem nad ziemią, przytrzymywany jedynie przez szarfę.

- Faktycznie zabawne uczucie. - zaśmiałem się sam do siebie, mimo że czułem, że łzy rozmazują obraz przed moimi oczami.

CIRCUS || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz