Koszmar

1K 89 79
                                    

 Znowu zerwał się z krzykiem ze snu. Znowu to samo. Ten sam koszmar od kilku lat. Otulił się bardziej podartą i brudną czarną kurtką jego munduru. Zaczął trząść się z zimna i paniki. Wydawało mu się, że widział kilka par białych oczu w cieniu w kącie pomieszczenia. Skulił się bardziej. Halucynacje towarzyszą mu od dawna, nawet nie pamięta od kiedy. Jego brzuch zaburczał z głodu. W końcu nie jadł nic od tygodnia, przez co jego sylwetka wyglądała jak szkielet. Wszędzie było widać tylko kości, żadnych mięśni czy tłuszczu, przez co mundur, który miał na sobie zwisał na nim jak ogromny worek. Westchnął cicho i wytarł łzy z policzków. Siedział tutaj od trzech miesięcy, chociaż dla niego była to wieczność. 

- Wypadało by coś zjeść... - mruknął cicho do siebie. 

 Podniósł się powoli na drżące nogi, przytrzymał się ściany i zmierzał do wyjścia z budynku, w którym się znajdował. A była nim stara, powoli waląca się, opuszczona kamienica. Wyszedł przez futrynę, w której znajdowały się kiedyś drzwi. Powoli poszedł w kierunku pierwszego lepszego śmietnika, by znaleźć jakieś resztki. Niestety nic nie znalazł. Westchnął ze smutkiem i podszedł do kolejnego. Ale w drodze do niego przewrócił się na twarz. Syknął z bólu. Nie miał siły wstać, więc leżał tak przez dłuższy czas. Aż w końcu zasnął z wycieńczenia. 

 Powoli otworzył oczy, zamrugał kilka razy, by wyostrzyć wzrok. Widział przed oczami chyba betonowy, wilgotny sufit.

- C-co...? - zapytał zdezorientowany jakby czekając na odpowiedź.

 Nagle usłyszał kroki zbliżające się do niego. Zaczął szybciej oddychać z powodu ataku paniki. Kroki ustały. 

- W końcu się obudziłeś. - usłyszał oschły jakby znajomy głos. 

 Nie mógł się ruszyć, by zobaczyć kto to.

- Nareszcie cię znaleźliśmy. - powiedziała ta sama postać.

 Nagle usłyszał brzęk kluczy i otwieranie zamka. Musiał być w jakieś celi. Nieznajomy, wywnioskował po głosie, podszedł do niego i kopnął go w bok. Krzyknął z bólu, a z oczu popłynęły mu litry łez. Postać pochyliła się nad nim. Po chwili rozpoznał go. To...

- W-Wielka Brytania...? - wyjąkał i kaszlnął krwią.

- Tak, III Rzeszo. - opluł go i szarpnął za ramię, by wstał  z brudnej ziemi. 

 Jęknął z bólu. Starszy brutalnie prowadził go przez korytarze, by znaleźć się przed jakimiś drewnianymi drzwiami. Wielka Brytania zapukał trzy razy i kiedy dostał pozwolenie by wejść, otworzył drzwi i rzucił młodszego na ziemie, na co ten znowu krzyknął z bólu. 

- Przyprowadziłem go. - powiedział do drugiej osoby znajdującej się w pomieszczeniu.

 Rzesza delikatnie podniósł głowę, by spojrzeć na osobę, stojącą przy biurku. Najpierw zobaczył czarne wojskowe glany, potem brązowy mundur, a w końcu twarz. Zakrztusił się powietrzem. 

- Z-ZSRR..? - zapytał bardzo cicho ze łzami w oczach. 

 Ten spojrzał na niego z góry, jednak można było dostrzec lekkie współczucie w jego oczach. 

- Wielka Brytanio, możesz wyjść. - powiedział wypranym z emocji głosem. Po chwili usłyszał zamykanie drzwi. 

 Związek Radziecki przyklęknął przy nim i przeleciał (nie zboczuszki, nie tak ~ dop. aut.) wzrokiem jego całą osobę. Musiał przyznać : wyglądał okropnie. Zapadnięta twarz, podkrążone czerwone oczy, cholernie wychudzona sylwetka, rany na twarzy, dłoniach i stopach, brudne już bandaże na rękach i podarty, nie nadający się już do niczego mundur. "Biedny..." przewinęło mu się przez myśl lecz od razu odpędził tę myśl z głowy. Wiedział kim jest i co zrobił. 

- Zdradziłeś mnie. - warknął cicho w stronę leżącego. 

- W-wiem... - znowu zaczął płakać. Po chwili zaczął krzyczeć i majaczyć. Złapał się za głowę i wbijał w nią paznokcie, zostawiając blizny, z których płynęła krew. 

 Soviet odsunął się od niego gwałtownie i patrzył z przerażeniem. 

- I-Idźcie stąd! Z-zostawcie m-mnie! - krzyczał po niemiecku, trząsł się i płakał. Znowu ich widział. (oszczędzę wam pisanie po niemiecku, rosyjsku itp. ^^" ~ dop. aut.) 

 ZSRR nie wiedział, że jego były przyjaciel jest w tak złym stanie. Powoli wyciągnął dłoń w jego kierunku i położył na ramieniu, na co tamten krzyknął jak oparzony i przyczołgał się do kąta pokoju. Patrzył z przerażeniem na komunistę. Tamten otworzył lekko usta, ale nie widział co powiedzieć. Popatrzył na nazistę ze smutkiem i odwrócił głowę. Skarcił się w myślach. "To jest twój wróg, nie możesz dać mu litości! Dobij go, idioto!", takie myśli przechodziły mu po głowie. Jednak widząc stan w jakim znajduje się Rzesza... Nie mógł tego zrobić. Po chwili z hukiem otworzyły się drzwi w których stał Rosja. Pewnie zaniepokoił się krzykami.

- Co się stało? - zapytał z lekkim strachem w głosie ojca. 

 Rzesza natomiast przez taki huk jeszcze bardziej się skulił i płakał. ZSRR nie odpowiedział  synowi tylko patrzył w ziemie. 

- Co się stało, do cholery?! - podniósł głos. 

- Sam zobacz... - pokazał dłonią na postać kulącą się w kącie. 

 Rosja podszedł do ojca, zamykając drzwi. To co zobaczył, zszokowało go. 

- Co tu do kurwy robi ten skurwiel?! - krzyknął, przez co Rzesza spojrzał z przerażeniem na niego.

 Syn komunisty chciał do niego podejść i go pobić, jednak ręka Związku Radzieckiego go zatrzymała. 

- Nie waż się. - warknął. 

 Młodszy przewrócił oczami.

- Czemu niby? Doskonale wiesz co zrobił! 

- Czy nie widzisz w jakim stanie jest?! - teraz Soviet podniósł głos, na co Rosja się lekko skulił. Starszy miał donośny i ostry głos. 

 Nagle usłyszeli głośny szloch. Spojrzeli w tamtym kierunku. Komunista podszedł do Rzeszy i ostrożnie przy nim uklęknął. Widział jakby nazista był w transie. Delikatnie dotknął go w ramię, lecz ten nie reagował. Postanowił go trochę mocniej szturchnąć. Też nic. Zaczynał się martwić. 

- Ej. Halo? - poklepał go po policzku. - Hej! - podniósł głos i mocniej uderzył go w ramię, na co tamten krzykną z bólu. 

 Soviet odsunął się od Rzeszy i patrzył na niego. Tamten spojrzał na niego zaszklonymi oczami. 

- D-dziękuję... - to były jego ostatnie słowa, przed straceniem przytomności. ZSRR szturchał go, ale po chwili zdał sobie sprawę, że jego "gość" stracił świadomość. Wziął go na ręce i skierował się w stronę swojego pokoju. 

 Rosja nadal stał oszołomiony w gabinecie ojca. Nie spodziewał się JEGO tutaj. A tym bardziej w takim stanie. Stał w jednym miejscu przez kilka minut, lecz potem się otrząsnął z szoku i postanowił zamknąć się w swoim pokoju. 

 Soviet w tym czasie położył delikatnie Niemca na kanapie i przykrył kocem. Stwierdził, że opatrzy jego rany jutro, gdy ten się obudzi. Sam poszedł już ze świeżą bielizną do łazienki, by zmyć z siebie dzisiejsze wrażenia. Po wykonaniu wieczornej rutyny, wszedł do sypialni, położył się w łóżku i okrył kołdrą. Przez godzinę patrzył w sufit, ale potem zasnął, myśląc o Rzeszy. 

______

O Panie... Ponad 1000 słów ;__; 

Dajcie mi znać w komentarzach czy to opowiadanie podoba się wam ^^ (wiem, że po jednym rozdziale ciężko ocenić, ale cóż... hehe)

Rose des Schmerzes || III Rzesza x ZSRROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz