Prolog

791 47 5
                                    

Angela
- Proszę pani. - Za rękaw mojego swetra szarpie trzy letni chłopczyk.  - Pomoże mi Pani wyciąć? - Pyta kiedy spoglądam na niego, przez swoje duże okulary. Uśmiecham się miło i kiwając  głową,  biorąc od trzy lata nożyczki i kartkę. Wycinamy świętego Mikołaja i oddaje chłopcu, pomagając mu przykleić obrazek na inną kartkę. - Dziękuję.  - Przytula mnie, tak jak mocno potrafi. Oddaje uścisk i idę, pomagać reszcie. Lubię tego chłopca, jest uroczy. Jak można było oddać, takiego maluszka.
Po dniu wolontariuszu, mój czas się tu kończy i czas wracać do domu. Jest szesnasta, A już jest ciemno. Ubrałam czapkę, na swoje blond włosy i założyłam kurtkę, A na koniec założyłam szalik. Żegnając się że wszystkim dziećmi, wyszłam na zaśnieżoną ulice. Mróz szukał moje policzki, a  śnieg skrzypiał,  pod moimi butami. Szłam wolnym krokiem, w końcu nigdzie się nie śpieszyla, A kolacja w domu, jest dopiero za dwie godziny. Poprawiam czapkę, która co chwilę zlatuje z mojej głowy,  przemiszczajac się ulicami Londynu. Ta pora roku, jest tu najpiękniejsza. Ozdobione domy, drzewa, lampy. Kocham te święta i zawsze z moją babcią, nie mogłyśmy się doczekać. Zawsze pół roku przed słuchaliśmy kolend, nie mogąc się doczekać świat. Niestety, to już trzecie świata, które spędzamy, bez niej. Idę czując się,  jak ufoludek. W końcu tyle osób, ma na sobie maseczki, A ja, zapomniałam, z domu dziecka. Juz powoli tą, całą korona mnie dobija. Nie wierzę w to, za bardzo, ale ludzie dostali obsesję,  na tym punkcie. Dużo osób korzysta z Covida, tylko po to by nie chodzić do szkoły.  Wystarczy zakaszleć i już przypisują Ci koronę i nie wpuszczą do pomieszczenia.  Ich sprawa, ważne, że mi się coś takiego nie przytrafiło. Niby jest ten Covid,  ale nie znam nikogo, kto na to chorował lub choruje. Podchodzę do drzwi, i otwieram je kluczem. Rodzice jeszcze w pracy, więc jestem sama, albo nie bardzo. Już od progu, wita mnie mój szczeniaczki Lulu. Mała, biała kółeczka. Witam się, z suczką i rozbierać z nadmiaru ciuchów. Poprawiam okulary i idę do siebie, do pokoju. Jutro jest sprawdzian z matematyki, przed przerwą świąteczną,  która zaczyna się, za tydzień. Najpierw idę wziąść szybki prysznic. 
Odświeżona wracam do pokoju. Na łóżku, czeka mnie stos książek, od różnych przedmiotów.  Pora zabrać, się na naukę.

Blake
Obudziłem się,  obok kolejnej panienki.  Nie budząc jej, szybko wstaje, ubieram się i opuszczam jej mieszkanie. Szybko zbieram schodami i wsiadam, do samochodu. Sprawdzam czy, mam wszystko. Kiedy, już wiem, że mam wszystko, dojeżdżam  z pod bloku. Jadę szybko, ale ostrożnie, po śliskim asfalcie,  przyduszając gaz. Boląca głowa rozpraszają mnie, ale nie dałem się i dojechałem bezpiecznie do domu. Wchodzę do domu, A do mojej nogi, dopada się moją mała siostrzyczka. Całuje trzylatke, w polik i odstawiam na ziemię, mówiąc, że idę pod prysznic. Ból głowy, nie ustępował. Po wzięciu zimnego prysznica,  opuszczam łazienkę iidę, do swojego pokoju, gdzie siedzi mała dziewczynka.
- Mama Cię woła, na śniadanie.
- Powiedz, że zaraz zejdę,  tylko podłącze telefon. - Dziewczynka wybiega i zostaje sam. Patrzę na szafkę, gdzie stoi ramka, ze zdjęciem.  Podchodzę szybkim krokiem i kładę ramkę, na szkle. Wychodzę z pokoju i idę na dół.
Całuje mamę w policzek i siadam do stołu.
- I jak było synku, na imprezie?
- Nudno. - Nakładam sobie na talerz, jajecznicy. - Razem z kumplami urwqliśmy się wcześniej   i poszliśmy na piwo.
- To chociaż tyle. No właśnie... W następnym tygodniu, przyjeżdża wujek  z ciotką i...tata. Będą na święta.
- A on po co?
- Synku, on nie ma nikogo. Po tym co, dla Ciebie zrobił, powinieneś...
- Być wdzięczny? - Przerywam. - Niby za co? Po czym co zrobił? Mam wrażenie, że to mnie obwiniasz, za wszystko. Mimo tego, co nam zrobił. - Wściekły wstałem, od stołu i wyszedłem. Ubrałam Adidasy,  kurtkę i opuściłem dom. Nie mam ochoty, na kłótnie.  Zwłaszcza, przed świętami. Nienawidzę, tej pory roku. Wszyscy udają, szczęśliwe rodziny, gdzie przez cały rok, nawet o tobie nie pamiętają.  Wszyscy szczęśliwi, A Ty musisz na to patrzeć. Obchodziłem te święta, ze względu na mamę. Było i nadal jest, to dla niej ważne, a moja siostra, nigdy nie może się doczekać. Kolendy w radiu, które słychać nawet na ulicy, wkurwiają mnie. Telefon dzwoni i sprawdzam, co to za numer. Niestety to, ta laska, przy której się dziś rano obudziłem.  Nie odbieram, tylko naciskam czerwoną słuchawkę i blokuję numer. Nawet nie pamiętam jej imienia. Zawsze mam zapisane je, w podobny sposób. Nowa Dziwka. Jak bym zapisywał imieniem, to nie wiedziałbym która, jest która. Patrzę na zegarek i jest dopiero dwunasta. Dopiero teraz, zwracam uwagę, na to  że chodzę już, od kilku godzin. Chyba pora wracać,  bo jutro szkoła. Na samą myśl, wybucham śmiechem. Jakby mnie w ogóle obchodziła szkoła. Pewnie i tak się spóźnię, albo pójdę z kumplami na wagary. Huk sprawił, że spojrzałem się w prawo. Dwójka dziewczynek ciągnęła się za włosy, ale bójka przerwała blondynka w okularach. Kujonka,  z naszej szkoły. Cwany plan, pojawił się w mojej głowie.   Wchodzę, do domu dziecka i idę do recepcji.
- W czym możemy pomóc? - Pyta, jak się domyślam,  opiekunka.
- Chciał bym zapisać się na wolontariat.
- Na prawdę? Akurat szukamy, kogoś kto pomógł by naszej wolontariuszce. Jest więcej dzieci i ktoś musi jej pomóc. W takim razie. Tu jest kwestionariusz. Proszę co wypełnić. - Odbieram plik kartek, który zamierzam wypełnić, na miejscu. Kiedy mam to z głowy, podaję kobiecie za ladą. Przegląda papiery.
- Wygląda,  że wszystko jest w porządku. Musisz powiedzieć mi, jak masz ułożony plan lekcji. Musimy uzgodnić godziny, na którą będziesz przychodzić.
- We wtorki i czwartki, nie mogę przychodzić, bo mam treningi koszykówki. A resztę dni, mam od godziny ósmej  do piętnastej.
- W takim razie, o w pół do czwartej. Najpóźniej,  o czwartej.
- Dobrze.
- To, do jutra.
Wychodzę z domu dziecka. Nie mogę się doczekać, aż zaczną uprzykrzac życie, dziewczyny również poza szkołą.  To moje marzenie. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś się przyjaźniłem z taką brzydulą. To Nie pojęte, chociaż mogłaby o siebie zadbać, a  nie tylko o naukę. Wracam do domu, gdzie mamy już nie było. Pewnie siedzi, u sąsiadki, a  siostrą pewnie u babci. Mam dom, tylko dla siebie. BBiorę z lodówki sok i idę, do pokoju.

Wiem, że nie jest idealnie, ale to rozdział bez korekty, więc nie wypominajcie mi najmniejszych błędów.

Świąteczna Tajemnica  (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz