Morderstwo

430 9 1
                                    

3 stycznia 2020

Był piątek. W piątki zawsze zamykaliśmy wcześniej. Nie opłacało nam się siedzieć do 19 jak w pozostałe dni kiedy dostawaliśmy same zgłoszenia typu "mój pies się zgubił, moglibyście go znaleźć?" albo "zginął mój cenny zegarek, błagam, znajdźcie go!", więc siedzieliśmy do 17. Dlatego też nie spodziewałem się 'takiej' sprawy.

Tego dnia ja pilnowałem recepcji. Jak na każdej zmianie grałem w jakąś przypadkową grę znalezioną na wyświetlaczu. Do zamknięcia zostało niecałe 15 minut, więc totalnie olałem wszystko dookoła.

-Cześć- dopiero czyjś głos sprawił, że porzuciłem bezwartościową czynność.

-Witaj w MAD- Młodzieżowej Agencji Detektywistycznej! W czym mogę służyć?- rzuciłem standardową formułkę.

-Chciałem zgłosić zaginięcie- powiedział chłopak zdejmując z siebie kurtkę.

-Pies? Kot? Telefon?- zapytałem trochę od niechcenia przyzwyczajony do spraw lekkiej wagi.

-Nie, zaginął mój chłopak. Nazywa się Leo Smith.

Aż zrobiłem wielkie oczy ze zdziwienia. Ktoś przyszedł do nas z zaginięciem człowieka? Niemożliwe! Wreszcie jakaś poważna sprawa! Ale nie powinienem się cieszyć, w końcu rozmawiamy o osobie, nie o przedmiocie czy zwierzęciu.

-Łoo, kolego, zaginięcie to poważna sprawa, powinieneś zgłosić to na policję.

-Już zgłaszałem, ale najpierw powiedzieli, że zrobią co w ich mocy, ale Leo jest dla mnie bardzo ważny, nie jestem w stanie czekać tak długo- odpowiedział wyraźnie przybity chłopak. Nie mogłem mu się dziwić, w końcu zaginęła jego ukochana osoba.

-Okej, w takim razie skoczę po resztę i zaraz wracam- odpowiedziałem wstając z krzesła. Jak najszybciej udałem się do salonu- tam zawsze spędzaliśmy wolny czas.

-Słuchajcie, nie uwierzycie co się stało- wbiegłem do pokoju w taki sposób, jakbym co najmniej ducha zobaczył.

-No co się takiego wydarzyło- spytała Elen.

-W recepcji siedzi aktualnie chłopak, który przyszedł ze sprawą zaginięcia swojego kochanka!

Wszyscy się z dziwili tak samo jak ja na początku, ale zaraz się otrząsnęli. Razem wróciliśmy do recepcji.

-Okej...

-Joe.

-Joe, czy masz przy sobie zdjęcie Leo?

-Tak, mam zapisane w galerii. Zrobiliśmy je kiedy widzieliśmy się po raz ostatni-  Joe pokazał nam zdjęcie. Był na nim szczupły, niewysoki, wątły w pewien sposób blondyn o zielonych oczach i niebywale bladej cerze.

-Mógłbyś mi je wysłać SMS-em?- podałem mu mój służbowy numer. Chwilę później zdjęcie już było na moim telefonie.

-Dobrze, powiedz mi kiedy i w jakich okolicznościach ostatni raz go widziałeś.

-No więc to było około 1,5 tygodnia temu. Leo pokłócił się z mamą. Zadzwonił do mnie czy moglibyśmy się spotkać, bo nie chce siedzieć z nią w domu. Chwilę później spotkaliśmy się na stacji, a potem pojechaliśmy do galerii handlowej na zakupy. Kiedy wróciliśmy poszliśmy spać. Następnego dnia Leo chciał iść od razu po śniadaniu, ale zatrzymałem go, bo jego mama była jeszcze w pracy a on nie miał przy sobie kluczy. Wyszedł ok. 22. Zaproponowałem, że go odprowadzę, jednak on odpowiedział, że jak mama zobaczy nas razem opieprzy go znowu. Później przestał odbierać telefony, nie odzywał się, jakby zniknął.

-Jak rozumiem masz jego numer?- zapytałem, choć było to trochę głupie pytanie biorąc pod uwagę ich relacje.

Joe podał nam numer. Spróbowałem zadzwonić, ale usłyszałem tylko : "użytkownik jest zajęty lub ma wyłączony telefon, Spróbuj zadzwonić później lub zostaw wiadomość po sygnale"

Yaoi one shots || PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz