Rozpacz

764 67 11
                                    

  Dlaczego nie odbierał ? Dlaczego w słuchawce można było usłyszeć jedynie pocztę głosową, która w tej chwili tak bardzo raniła w uszy, duszę i serce ? Czy chęć do świadomości co się dzieje była czymś złym ? Chyba, że faktycznie coś złego się stało.

-Dlaczego on nie odbiera ?- ciemnowłosy zadał pytanie, na które nikt w jego otoczeniu nie znał odpowiedzi. Ash faktycznie był nieprzewidywalny, otoczony wrogimi mu osobami. Eiji wiedział, że blondyn zostawił go dla bezpieczeństwa Okumury, który przez nagle pojawienie się w życiu Lynx'a wpadł w kłopoty. Życie mafijne nie było proste ani przyjemne dla nikogo, nawet dla samego Ash'a, który trwał tak od naprawdę dawna.

Shunichi tak bardzo chciałby mu odpowiedzieć, zaspokoić ciekawość i strach, jednak nie potrafił. Lynx to osoba, która jak to sam mówił, przynosi same cierpienie Eiji'emu. Może to dlatego nie zjawił się na lotnisku, wesoło wymachując biletem do Japonii ? Mimo wszystko Okumura był pewien, że to nie to było powodem.
Zanim wsiadł do samochodu, którym na lotnisko przyjechała mama Eiji'ego, chłopak usłyszał sygnał w telefonien na który tak bardzo wyczekiwał.

---

Ash, któremu podano jakieś środku uspokajające, leżał niemalże bez ruchu na szpitalnym łóżku. Jedynie zbłąkane spojrzenie krążyło po sali, w której chłopak w tej chwili leżał.
Przez białe drzwi z niewielkimi odpryskami farby ukazujące kolor drewna, weszła pielęgniarka, która w dłoniach niosła wszystkie rzeczy, które chłopak miał przy sobie w bibliotece. Dziki kot podniósł się lekko na łokciach zbierając się w sobie, po czym wyciągnął dłoń do starszej kobiety, która wyglądała wyjątkowo przyjaźnie.
Pierwsze do czego Lynx się dorwał był telefon. Odblokował go, a na ekranie ukazały się powiadomienia od masy nieodebranych połączeń, od Eiji'ego. No tak, był w Japonii. Do blondyna dopiero dochodziły wszystkie informacje, co się działo. On został tutaj, w Nowym Yorku, przewieziony do jakiegoś szpitala, a młody Japończyk wrócił do swojego kraju. Jednak co Ash tak naprawdę czuł poza samym bólem ? Przeraźliwa pustka. Coś, a tak właściwie - ktoś - został mu zabrany. Ash potrzebował Eiji'ego, a Eiji Ash'a. Właśnie dlatego po dłuższym rozmyślaniu, Dziki Kot postanowił oddzwonić do przyjaciela.

---

J

apończyka zamurowało. Szczerze nie spodziewał się, że chłopak zdecyduje oddzwonić do niego, do tego w stosunkowo nie długim upływie czasu. Odebrał.

-Eiji ?- zapytał nieco słabszym głosem niż zwykle- wybacz mi, że...

-Co się z Tobą działo ?- powiedział wyraźnie zaniepokojony, ściskając komórkę w dłoni- czemu nie odbierałeś ? Gdzie jesteś ?- zaczął zalewać go falą nurtujących pytań, które w takiej chwili wylewały się z niego gwałtownie.

-Posłuchaj mnie, Eiji. Nie miałem jak zadzwonić, dobrze ? Po otrzymaniu od ciebie listu momentalnie biegłem na lotnisko, jednak straciłem czujność- odezwał się ciszej, przypominając sobie słowa, które jakimś cudem zapamiętał przed oddaniem strzału.

-Co ci jest ? Co się stało ? Dalej nie wiem gdzie tak naprawdę jesteś- dodał mocno zmartwiony. Nie przejmował się ludźmi naokoło.

-Chcesz poznać nieprzyjemną prawdę, czy może jednak skłamać ?- zapytał, choć tak naprawdę znał odpowiedź. To oczywiste, że Okumura wybrał prawdę, której Ash niezbyt chciał zdradzać, w końcu jedynie go skrzywdzi- jestem w szpitalu, ale zanim zaczniesz panikować, to nie jest ze mną aż tak źle. Wiele razy było gorzej- rzekł, a w jego głosie można było aż wyczuć, że uśmiechał się delikatnie. Mówił głosem spokojnym i opanowanym, w przeciwieństwie do przestraszonego Japończyka- obiecuję, że kiedyś jeszcze się spotkamy i już nigdy na myśl nie przyjdzie mi powiedzieć do ciebie "Sayonara". Obiecaj, że nie będziesz się martwić. Chciałbym tylko, żebyś był szczęśliwy i bezpieczny.

Eiji jedynie pociągał co jakiś czas nosem po zakończeniu ich rozmowy. W głowie rozbrzmiewały mu słowa blondyna, który teraz był sam w szpitalu, a jego nie było nawet w tym kraju, w tym kontynencie. Kiedy będzie to całe "kiedyś" ? Oczywiście jak Lynx wyzdrowieje, ale co po tym ? Potrzeba czasu, który jest najlepszym lekarstwem na rany.
Ledwo powstrzymując łzy cisnące się do oczu, chłopak wsiadł do samochodu po cichu witając się z każdym, kto tam na niego czekał. Całą drogę milczał wyglądając gdzieś za okno. Czuł by się świetnie, gdyby to obok siedział uśmiechnięty i zdrowy Ash, którego tak bardzo chciał chronić. Może i był słabszy, niższy, ale o wielkim sercu, którego mogłoby pozazdrościć wielu ludzi. Jednak skoro obiecał, że kiedyś się spotkają, to wierzył mu, temu cudownemu blondynowi, który czekał gdzieś na drugim końcu świata.

~♡~

Stay with me || Ash x Eiji - Banana FishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz