Rozdział 4

208 18 0
                                    

          Pomimo tego, że od czasu „ujawnienia” naszego związku z Zaynem, nic nie zmieniło się w moim życiu, to skutki kontraktu były bardzo odczuwalne. Na każdym kroku musiałam się powstrzymywać od komentowania całej tej sytuacji, a potajemne spotkania z Marcusem jedynie nas od siebie oddalały. Co chwila kłóciliśmy się o coś, co było udawane. Chłopak podkładał mi pod nos jakieś zdjęcia z moich spotkań z Malikiem, a potem zasypywał mnie gradem słów, które nigdy nie okazywały się przyjemne. Najczęściej wychodziłam wtedy i uciekałam do studia, gdzie starałam się wytańczyć wszystkie złe emocje. W jednej chwili cały świat zaczął się mną interesować, paparazzi robili mi zdjęcia nawet gdy Zayna nie było w pobliżu, niektóre fanki mi wygrażały, obrażały i życzyły śmierci. Spadł na mnie ciężar, którego bez pomocy Eveline nie udźwignęłabym sama. Sama jestem sobie winna, bo podpisałam kontrakt z diabłem.

           Chodziłam po pokoju tam i z powrotem, nerwowo spoglądając na zegarek. Opiekunka Mattiego spóźniała się już trzydzieści minut, a ja za dziesięć minut miałam wyjść z Zaynem. Zespół wrócił z jakiejś promocji ze Stanów i musieliśmy się pokazać razem. W końcu moje serduszko krwawiło, bo nie widziałam mojego ukochanego chłopaka przez dłuższy czas. Ahh, ta miłość.

          - Vera, ona chyba nie przyjdzie – burknął mój młodszy brat, obracając się w moją stronę – Może obejrzymy jakiś film?

          Uśmiechnęłam się lekko, jednak wcale mi do śmiechu nie było. Z chęcią zostałabym z Mattym, ale zobowiązałam się do czegoś innego i teraz z podwójną siłą obracało się to przeciwko mnie.

          - Włącz jakiś, a ja jeszcze raz spróbuję do niej zadzwonić.

          Wybrałam odpowiedni numer, ale po pięciu sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka. Nagrałam kolejną wiadomość z nadzieją, że może w końcu je odsłucha. Została mi ostatnia deska ratunku, z której tak bardzo nie chciałam korzystać: Zachary. Odszukałam jego imienia w kontaktach i nacisnęłam na zieloną słuchawkę.

          - Vera, nie teraz, za pięć minut mam ważne spotkanie – usłyszałam głos swojego ojca, a następnie dźwięk przerwanego połączenia.

          Rozłączył się. Najzupełniej w świecie się rozłączył. Spojrzałam w stronę małego, który leżał na kanapie i oglądał jakąś bajkę. Nie mogłam go zostawić samego, a zarazem nie chciałam, aby poznał Zayna. Był za mały, żeby zrozumieć, co się tak naprawdę dzieje, a do tego zbyt szybko przywiązywał się do ludzi. Malik nie był godny, aby wejść w życie Mattiego, więc musiałam tego bronić. Gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, jak oparzona podbiegłam do nich, wciąż się łudząc, że to opiekunka. Nic bardziej mylnego.

          - Cześć kochanie.

          Przed drzwiami najzwyczajniej w świecie stał Zayn, uśmiechając się od ucha do ucha, a przed bramą zgromadziło się stado paparazzi, czekających na rozwój wydarzeń. Uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam, a zaraz potem rzuciłam mu się w ramiona. Kilka zdjęć i koniec.

          - Widzę, że czegoś się nauczyłaś – szepnął chłopak, mocniej mnie ściskając – Mam nadzieję, że masz coś jeszcze w zanadrzu.

WhopperWhere stories live. Discover now