Rozdział 6

186 18 0
                                    

          Kilka ostatnich dni mojego życia nie było usłane różami. Odkąd ojciec znalazł mnie siedzącą na krawężniku w stanie kompletnego upojenia i autentycznej furii, nie odezwał się do mnie nawet słowem. W gruncie rzeczy z początku wcale mi to nie przeszkadzało, bo tak naprawdę tylko dzięki temu udało mi się uniknąć kolejnych awantur, którym w żaden inny sposób nie potrafilibyśmy zapobiec. Jednak kiedy urodziny Mattego zaczęły zbliżać się wielkimi krokami, a wszystkie obowiązki związane z organizacją przyjęcia spadły na mnie, wiecznie obrażona mina Zacka zaczęła mnie poważnie irytować. Myślę nawet, że jego zachowanie wcale nie było przypadkowe i rozegrał tą sprawę między nami tak, a nie inaczej właśnie po to, aby nie mieć na głowie rzeczy, które kompletnie go nie obchodziły, a jedną z takich rzeczy niewątpliwie były urodziny jego młodszego dziecka. Oczywiście mogłam zażądać, aby w czymś mi pomógł i przerzucić na niego część obowiązków wyrzucając mu jakim fatalnym jest ojcem, kiedy nie okazuje Mattemu należytego zainteresowania jego życiem, ale sądzę, że niewiele by to dało. Takie słowa nie bardzo by go uraziły, aczkolwiek tak czy inaczej uniósłby się swoją dumą i nie pozwolił na to, abym dalej mogła bezkarnie tak go nazywać, dlatego znając życie zleciłby wykonanie wszystkich zadań swojej asystentce, po czym sam spijałby śmietankę za dobrze odwaloną robotę, czym oczywiście doprowadziłby mnie do szału. Ja jednak pragnęłam, aby urodziny Matty'ego były wyjątkowe, zasługiwał na to, aby włożyć w ich organizację całe serce i tak też miałam zamiar zrobić. Nie mogłam pozwolić na to, aby jakość tego dnia zależała od kompletnie obcej mi osoby, która nijak nie przejmowała się losem dzieciaka, dla którego ja byłam w stanie poświęcić całe swoje życie. Na tak wielkie deklaracje nie było jeszcze pory, więc póki co postanowiłam zrobić wszystko, aby dzień piątych urodzin Mattego był w całości idealny.

       Podczas biegania po całym domu i załatwiania ważnych spraw, po mojej głowie przebiegały myśli o Marcusie, z którym również nie miałam kontaktu od urodzin panny Berry. Pamiętam jego wściekłą minę oraz niezadowolenie, którymi nie przejmowałam się wtedy, ponieważ Zayn skutecznie mnie od tego odciągał. Zachowałam się wobec mojego chłopaka bardzo dziecinnie, jednak coś nie dawało mi odpuścić i najzwyczajniej w świecie do niego zadzwonić ,i przeprosić. Dźwięk dzwonka do drzwi przerwał moje przemyślenia, a ja z telefonem przy uchu zbiegłam na dół, aby otworzyć. Młody chłopak stał przede mną i w rękach trzymał dużych rozmiarów pudełko, w którym zapewne znajdował się zamówiony przeze mnie tort.

-Zraz oddzwonię – powiedziałam do telefonu i włożyłam go do kieszeni.- Dziękuję bardzo.

Posłałam chłopakowi uśmiech, wzięłam od niego przesyłkę i wręczyłam mu sto funtów napiwku, co było o wiele za dużo, jednak chciałam, żeby przynajmniej on miał lepszy dzień ode mnie. Powoli skierowałam się w stronę kuchni, aby włożyć tort to lodówki, a przy okazji go nie zepsuć.

       Od samego rana czekałam na jakiś znak życia od Zayna, dlatego gdy usłyszałam, że mój telefon po raz kolejny dzwoni, z prędkością światła odebrałam go i liczyłam na to, że jednak Malik uraczy mnie połączeniem. Niestety tak się nie stało, a ja po raz kolejny zostałam z moją niewiedzą na temat miejsca, w którym impreza urodzinowa Mattego się odbędzie. Przysparzało mi to o wiele więcej problemów, niż zakładałam dzień wcześniej, ponieważ nie mogłam na ostatnią minutę poinformować wszystkich o zmianie planów.

       -No odbierz ten cholerny telefon – syczałam do słuchawki, gdy po raz szósty próbowałam się dodzwonić do Zayna.

        Moje dłonie zaczynały się nienaturalnie trząść, ponieważ do przybycia gości miałam dwie godziny, a cudowny członek boysbandu One Direction miał to wszystko w dupie. Nie wiem dlaczego liczyłam na to, że mnie nie zawiedzie. Może dlatego, że tutaj nie chodziło o mnie, tylko o Mattego? Dałam się nabrać na jego miłe zachowanie, którym mnie uraczył na imprezie urodzinowej mojej przyjaciółki. Trzeba przyznać, że udało mu się uśpić moją czujność tymi obietnicami, że załatwi Park Rozrywki na urodziny Mattego. Teraz groziło mi złamanie serca mojemu bratu oraz porażka przed ojcem, który tylko czekał na moje potknięcie.

WhopperWhere stories live. Discover now