Prolog

7.7K 330 103
                                    


— Annika! — usłyszałam głos mojego ojca, na co lekko westchnęłam.

— Moment! Zaraz zejdę! — krzyknęłam, po czym dokończyłam pakować swoją walizkę.

Nadszedł dzień wejścia przeze mnie w dorosłe życie. Już niedługo miałam zacząć coś nowego i niezwykłego. Studia. Byłam podekscytowana, ale zarazem trochę się bałam nowego świata, nowych ludzi i nowych obowiązków. Czekała mnie ciężka praca, wiele nauki, ale ... także wiele przyjemnych i nowych doświadczeń.

Przez całe życie mieszkałam w Montery w stanie Kalifornia i wychowywał mnie ojciec. Mama od nas uciekła niedługo po porodzie ze swoim kochankiem – tak twierdził tata. Ojciec zawsze trzymał mnie pod kloszem i był nad wyraz opiekuńczy, zbyt opiekuńczy bym powiedziała. Był surowy i bardzo wymagający jeśli chodziło o naukę. Tak naprawdę, to był surowy pod każdym względem. Jako nastolatka cały wolny czas spędzałam przed książkami. Uczyłam się pilnie, dla niego...nie dla siebie. Nie chodziłam na imprezy, z przyjaciółmi do kin, a na bal maturalny poszłam ze swoją przyjaciółką Agnes. (Oczywiście tylko do dwudziestej drugiej) Nie miałam nawet chłopaka, bo żaden ojcu nie pasował. On szukał kogoś dla mnie odpowiedniego... kogoś takiego jak on. Odpowiedzialnego z dobrego domu, wiedzącego czego w życiu chce. Mogę powiedzieć, że wyrosłam na porządną dziewczynę z dobrego domu.

— Annika dziecko! Spóźnimy się na lotnisko! Samolot nie będzie na ciebie czekał! — Tata denerwował się chyba bardziej ode mnie.

Jego marzeniem od zawsze było to, bym przejęła po nim interes. Otóż tata miał swoją kancelarię adwokacką i był znanym i rozchwytywanym prawnikiem. Zatrudniał tylko najlepszych i brał najtrudniejsze, bardzo kasowe sprawy. To on namówił mnie, bym poszła na prawo. Dostałam się na Uniwersytet Bostoński w Stanach Zjednoczonych i tam miałam rozpocząć swoje nowe życie.

Nigdy nie fascynowało mnie prawo i te wszystkie kodeksy, które musiałam znać na pamięć. Od dziecka interesowałam się czymś zupełnie innym niż moje rówieśniczki w szkole. Interesowały mnie samochody i wszystko, co było z nimi związane. Zawsze, kiedy tata chciał zmienić auto na nowe, prosiłam, by zabierał mnie ze sobą. Fascynowała mnie ich prędkość, to jak były skonstruowane oraz ich dusza. Każdy samochód posiadał swoją własną duszę. Najbardziej jednak podobały mi się stare auta. Takie kosztowały krocie i nie każdemu się podobały. Mój tato wolał sportowe, nowoczesne samochody oraz duże przestronne. Takie... rodzinne. Kiedyś próbowałam go namówić na stare auto, które bez wątpienia posiadało swoją duszę, posiadało piękną historię. Nie udało mi się go namówić, bo jak zawsze twierdził...

Annika nie przesadzaj, to stary grat! My potrzebujemy normalnego samochodu. Takiego, który dowiezie nas na wakacje...

Wakacje! O tak! Moje marzenie. Na wakacje co prawda zawsze jeździłam, bo nie mogę powiedzieć, że nie było nas stać, z tym małym szkopułem, że ja jeździłam pociągami, bądź samolotami i to sama. Co roku odwiedzałam dziadków na Alasce w Sitka. Każde święta, każde wakacje i każde ferie spędzałam właśnie u nich. Tam, tak naprawdę dopiero mogłam odpocząć, nabrać sił i zregenerować się przed kolejnym ciężkim rokiem szkolnym. To właśnie u dziadków po raz pierwszy zetknęłam się ze starymi samochodami i to dziadek zaszczepił we mnie tę pasję. On jako jedyny mnie rozumiał (no i babunia) i zawsze wspierał. To on pomógł mi podjąć życiową decyzję...

Spakowałam swoją torbę, odetchnęłam głośno i poprawiłam dłońmi włosy. Otworzyłam drzwi i wyszłam ojcu naprzeciw.

— Co ty tam robiłaś tyle czasu? — zapytał lekko podirytowany... Uśmiechnęłam się do niego promiennie, po czym odpowiedziałam.

— Myślałam, czy dobrze robię...

— Kotuś — wyszeptał. Podszedł do mnie, objął moje ramię i po raz kolejny zaczął mnie utwierdzać, że tak. — Zobaczysz, że zostaniesz najlepszym prawnikiem i zdobędziesz sławę i pieniądze.

— Jak ty? — zapytałam.

— Jak ja kochanie. Kiedy wrócisz do domu, urządzimy przyjęcie. Zaprosimy dziadków, wszystkie ciotki i kuzynostwo, a potem będziemy świętować twój ogromny sukces. Anniko?

— Tak tatku? — przytulił mnie mocno do siebie, a następnie spojrzał w moje zielone oczy i wyszeptał.

— Jestem z ciebie taki dumny, a kiedy skończysz studia i wrócisz tu do mnie, będziemy nie do pokonania.

Uśmiechnęłam się sztucznie i skinęłam głową.

Gdybyś tylko wiedział, co postanowiłam...

Kiedy dojechaliśmy na lotnisko, do ojca zadzwonił klient. Miał telefon na głośniku, więc wszystko mogłam dokładnie usłyszeć.

— James do cholery! — krzyknął rozzłoszczony mężczyzna.

— Co się stało?

— Odrzucili moją apelację! — Na twarzy mojego taty pojawiła się złość. On nie należał do nerwowych osób, ale kiedy trafił mu się wymagający klient (bandyta), musiał stanąć na wysokości zadania i oczyścić go ze wszystkich brudnych interesów. To była niewdzięczna i stresująca praca. Momentami nieuczciwa i zła. Ja nie chciałam iść jego śladami.

— Za godzinę będę w sądzie i wszystko wyjaśnię — rzucił, po czym zakończył połączenie.

Wysiadł z samochodu jak torpeda i zaczął pospieszać mnie.

Wspaniale... - pomyślałam.

— Kochanie, pospiesz się, muszę zmykać...

— Nawet dziś nie możesz poświęcić mi odrobinę więcej czasu? — zapytałam ze smutkiem, choć w środku tak naprawdę poczułam ulgę...

Mój plan na pewno się uda...

— Wybacz perełko... — uśmiechnął się przepraszająco, po czym wręczył mi moją walizkę i bilet. Pocałował mnie w czoło, palcem wskazał w stronę wejścia na lotnisko i powiedział.

— Uważaj na siebie i pamiętaj, że bardzo cię kocham. Jesteś młoda i śliczna, a także bardzo łatwowierna. Nie ufaj nikomu i nie przynieś mi wstydu. Ucz się pilnie i pamiętaj...

— Tak, tak... pamiętam tato. Mało imprez, dużo nauki! — Pstryknął mnie w nos i z uśmiechem na ustach krzyknął.

— Żadnych imprez młoda damo!

— Tak jest...

— To zmykaj! Pieniądze masz na koncie, są do twojej dyspozycji. Czesne opłacone na cały rok (wiesz, że nie przewiduję niemiłych niespodzianek) W razie gdyby ci coś brakowało, dzwoń. — Złapał za srebrną klamkę w aucie i już miał wsiąść do środka, kiedy nagle krzyknął. — Aaa! Jutro się zajmę resztą twojego bagażu. Pa kochanie!

— Pa tatku, uważaj na siebie.

Kiedy odjechał w pośpiechu sprzed lotniska, poczułam ulgę, a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.

Weszłam do środka i spojrzałam w górę na wielką tablicę z godzinami odlotów i przylotów, szukając mojego samolotu.

Poszłam w stronę kas biletowych i z walącym sercem spojrzałam na młodego pracownika lotniska.

— Dzień dobry.

— Dzień dobry pani, w czym mogę służyć?

— Dziadek zarezerwował mi bilet do Miami, chciałabym go odebrać. Nazywam się Annika Lam. — Chłopak spojrzał w ekran komputera, wpisał coś na klawiaturze, a następnie się do mnie szeroko uśmiechnął.

— Wszystko się zgadza... Oto pani bilet... zapraszam na odprawę... — Odebrałam od niego swój bilet i z podniesioną głową poszłam w stronę bramek.

Witaj Miami! Dziękuję dziadziusiu...

Annika    Premiera 09.02.2022Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz