3. Bunkry

2.5K 121 4
                                    


- Dziewczyno?! - wykrzyczał oburzony ojciec, podbiegając do córki - Czy ty oszalałaś?! Mama dzwoniła zapłakana, mówiła, że uciekłaś.

- Nie przywitasz się ze mną? - Elena uśmiechnęła się szeroko, nie zważając nawet na opiernicz, który czeka ją lada moment. Oboje bardzo za sobą tęsknili, zupełnie tak, jakby nie widzieli się przez długie lata. Cierpisław wtulił się w córkę, po czym chwycił ją za ramiona i dokończył wywód:

- Jak mogłaś tak postąpić? Matka na zawał mało nie zeszła jak zobaczyła, że cię w domu nie ma.

- Mam dwadzieścia pięć lat, jestem już przecież pełnoletnia.

- To nie zmienia faktu, że powinnaś wcześniej uprzedzić matkę o wyjeździe. Ja w ogóle żałuję, że im o tobie powiedziałem - pokręcił głową.

- Nie przesadzaj, jakoś damy sobie radę.

Przeszli pod rękę z peronu na parking, gdzie czekało już na nich dwóch, wysokich mężczyzn. Jeden był chudy, drugi mocno gruby. Obaj mieli na sobie skórzane kurtki i srebrne, ciężkie łańcuchy wywieszone na szyi. Pierwszym odruchem Eleny było zatrzymanie się w miejscu, wtedy nieco się zlękła, ale ojciec chwycił ją za rękę i powiedział:

- Nie denerwuj się, to szoferzy. Oni wożą szefa, no i wyjechali ze mną po ciebie.

- Oni nic nam nie zrobią?

- Dopóki nie zaczniesz do nich strzelać, to nie.

Podeszli więc bliżej czarnego, terenowego auta i wsiedli do środka. Plusem posiadania takiego szofera jest to, że on zawsze otwiera i zamyka drzwi. Elena czuła się jak prawdziwa gwiazda lub milionerka albo gwiazda milionerka w jednym, która posiada własnego szofera, zabierającego walizki i pomagającego jej wsiąść do samochodu. Wszystko było zupełną nowością, bo takie cuda widywała tylko w telewizji. Super sprawa, bardzo jej się to podobało:

- Dokąd jedziemy? - zapytała, wyglądając przez okno.

- Do miejsca, o którym nie można nam mówić - odparł bezpłciowo ojciec.

- To znaczy? Dokąd?

- Do bunkrów.

Nie chcąc dalej brnąć, wsadziła nos w szybę i nie odzywała się ni słowem.
Warszawa była taka ekscytująca, wszystko było takie inne, nowoczesne, nie to, co we wsi. Domy, peron, stary szpital i tyle atrakcji. Jak na dziewczynę, która nigdy nie była w wielkim mieście, to było coś niesamowitego, coś fascynującego i zapierającego dech w piersi. Wieżowce, luksusowe auta, szklane domy. Nie mogła się napatrzeć:

- Jak minęła ci podróż? Nikt cię nie zaczepiał? - spytał ojciec, odwracając głowę w jej stronę.

- Nie, wszystko było dobrze. Jedynie siedem godzin na twardym jak kamień krześle trochę dało się we znaki moim plecom.

- W starych pociągach to normalne, w tych nowszych za to masz luksus. Może wrócimy do domu tym lepszym - uśmiechnął się i pogłaskał córkę po głowie.

Po długiej chwili, niemal trzydziestu minutach drogi przez zakorkowane miasto, dojechali do tajemniczej, pustej wsi. W okół trzy stare, drewniane domy na krzyż, pola, lasy i piaskowa droga. To nią kierowali się przez cały czas. Pięć minut wyboistej drogi i gałęzi obijających się o auto, aż w końcu polana usłana miękką trawą i w pół wkopane bunkry, wyglądające jak ziemianki.
Elena bała się niesamowicie, ale ufała ojcu, bo skoro on się nie bał, to i przecież ona nie miała powodów do niepokoju. Wysiadła z auta i kierowała się tam, gdzie tata. Zeszła schodami do bunkra pod ziemię i kamiennym, kredowym korytarzem kierowała się na wprost. Zapach, który tam wyczuła, przypominał zapach kamiennych jaskiń, co tu nawet pasowało. Wszędzie brudząca kreda, chłód i dziwna, obca atmosfera:

Piękna I Bestia | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz