Ciemniejsza strona księżyca (IX)

5.5K 129 11
                                    

– Wiem, co powinnam uczynić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Wiem, co powinnam uczynić. – Katja wypowiedziała te słowa szeptem. – Ale nie wiem, czy potrafię. Wszystko wydaje się takie proste, takie łatwe... Jednak gdy tylko cię spotykam, moje ciało zaczyna decydować za mnie.

– A dokładnie, co to oznacza? – Zack przykucnął, unosząc głowę. Coraz bardziej przypominał tego, który był jego drugą naturą.

Co miała mu powiedzieć? To, że na samą myśl o nim, robiła się mokra w najbardziej intymnym miejscu? A może to, że jego członek dostarczył jej nieziemskiej, niespotykanej dotąd rozkoszy? I że wciąż chciała więcej... Pomimo wyrzutów sumienia, pomimo wstrętu, nadal pragnęła więcej.

– To skomplikowane. Nawet nie przypuszczasz jak bardzo.

– Dosyć tego! – warknął Łowca. I raptem znieruchomiał, zahipnotyzowany spojrzeniem oczu kobiety.

– Wracaj do chaty – powiedziała miękko. Musnęła dłonią jego kark, przesunęła opuszkami po otwartych do krzyku ustach. Rzuciła czar, a on nie mógł zrobić nic innego, jak wypełnić jej wolę. Kiedy zniknął w mroku lasu, odwróciła się do patrzącego na to wszystko z satysfakcją wilkołaka. Nie potrzebowała już Łowcy. Teraz realizował swój własny plan.

– A jednak... Już myślałem, że się na tobie zawiodę.

Podszedł bliżej, brutalnie chwytając ją za włosy. Był wyższy, ale nie na tyle, by nad nią górować. Był również silniejszy, choć zdawał sobie sprawę z tego, że jego przewaga jest pozorna.Lecz pierwszy raz nie spieszył się do celu. Chciał rozgrzać ją tak mocno, aby pożądanie osiągnęło niespotykaną dotąd skalę, aby błagała go o to, by się z nią kochał.

Pchnął z ukrytą wściekłością z taką siłą, że upadła na trawę. Nie zaprotestowała, a jedynie zmysłowo się uśmiechnęła.

Bardzo powoli zaczął całować nagie stopy. Przesuwał się coraz wyżej, aż dotarł do wrażliwej skóry wnętrza uda. Zataczał kręgi na drgającym niczym struna ciele, lecz nie zbliżył się do tego najcudowniejszego miejsca... Ominął je i teraz językiem smakował jedwabistą powierzchnię brzucha, kreślił wzory na nabrzmiałych, spragnionych dotyku piersiach, wpił się w pachnącą szyję.

Jęczała coraz głośniej, a jęki te wibrowały mu w uszach, niczym najpiękniejsza melodia.

Położył się na niej, wciąż nie rozebrany. Pocałunkiem zamknął usta, uchylone do krzyku i zaczął delikatnie się ocierać, wsuwając dłonie pod jej pośladki.

To było takie cudowne, gdy czuła przez niezbyt gruby materiał, jego całkowitą gotowość, żar ciała, narastające lawinowo podniecenie. Pocałunki, choć delikatne, wcale nie ugasiły ognia płonącego w jej ciele, a wręcz przeciwnie, z premedytacją go podsycały.

Na chwilę przerwał i uniósłszy głowę uśmiechnął się. Czuł wilgoć sączącą się z nabrzmiałej z podniecenia cipki, tak intensywną, że zmoczyła jego spodnie.

Ciemniejsza strona księżyca [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz