Rozdział 21

1.5K 101 61
                                    

Pół roku później...

Perspektywa Łukasza

- Tylko bądź gotowy na dwudziestą. - kolejny raz przypomniałem blondynowi, kontynuując szukanie.

- Tak, zrozumiałem. - Marek przewrócił oczami, jednocześnie uśmiechając się.

Ostatnio kompletnie nie miałem dla niego czasu, bo starałem załatwić się dla nas współpracę. I w końcu się udało. Za godzinę miałem umówione spotkanie, więc stwierdziłem, że wynagrodzę szerookiemu ostatnie zaniedbanie naszej relacji i zabiorę go na randkę.

- Gdzie są te cholerne klucze? - w końcu jęknąłem sfrustrowany.

- Mówisz o tych, ktore masz w kieszeni? - zapytał, marszcząc brwi, a ja dopiero wtedy spojrzałem w dół i zobaczyłem wystający breloczek.

Szybko wyciągnąłem je, kierując się do wyjścia.

- Dzięki. Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił. - szybko cmoknąłem go w usta.

- Idź już bo się spóźnisz. - zauważył, a ja szybko opuściłem dom, szybko wchodząc do Mercedesa.

Wpisałem pożądany adres i przez cały czas jechałem wyznaczoną trasą.

Po około pół godzinie byłem na miejscu, spoglądając na zegarek.

Cholera.

Wybiegłem z auta, klikając konkretny numerek na domofonie.

- Kto tam? - po chwili ułyszałem niski głos.

- Spark. Byliśmy umówieni. - wytłumaczyłem, a ten otworzył mi drzwi od bloku.

Udałem się pod konkretny numer mieszakania.

Otworzył mi wysoki, umięsniony mężczyzną. Jego ręce pokrywały tatuaże, był bez koszulki, a między wargami znajdował się papieros.

- Dziesięć minut spóźnienia. - zauważył, wypuszczając dym z ust.

- Wiem. - po prostu oznajmiłem. W tej robocie nauczyłem się, że używając słowa "przepraszam" wychodzisz na zwykłą pizdę. - Mogę wejść, czy rezygnujesz? - wskazałem palcem na salom, za nim, a ten niechętnie się odsunął.

Zaraz po przekroczeniu progu poczułem wprost odurzający zapach tytoniu, jak i alkoholu. Zresztą nic dziwnego, jeśli panowała tam melina, a wszędzie na ziemi walały się butelki po promilach.

- Zapraszam. - wskazał na kanapę, gdzie niechętnie usiadłem, a on na przeciwko mnie. - Więc o co chodzi?

Sięgnąłem do kieszeni kurtki, z której wyciągnąłem złożone dokumenty i przekazałem je mu.

- Tomek Olejnik jest liderem innego gangu. Można powiedzieć, że mamy pewne niedokończone sprawy. - wyjaśniłem, podczas gdy on przeglądał papiery.

- Czego oczekujesz? - zapytał, nie odkrywając wzroku od  liter.

- Żebyś włamał się do jego bazy danych. Tam są zdjęcia, informacje i kody. - wytłumaczyłem.

- Wiesz, że to będzie cię dużo kosztować, racja? Z tego, co widzę ma dobre zabezpieczenia, skoro wasz informatyk nie dał rady. - dopiero wtedy przeniósł spojrzenie na mnie.

- Jestem na to przygotowany. - stwierdziłem obojętnie.

- Omówmy się tak. - zaciągnął się pspierosem, po chwili wypuszczając cały zebrany w płucach dym. - Zapłacisz mi połowę teraz, a drugą, gdy już się uda.

- Nie ma opcji. - pokręciłem głową, a ten uniósł brew zdziwiony. - Uwierz, że nie biorę moich ludzi z ulicy. Mają doświadczenie, więc skoro mój haker nie dał rady, może oznaczać, że ty też nie podałasz.

Checking | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz