Rozdział 16

1.3K 103 33
                                    

Perspektywa Marka

Siedziałem przed komputerem, próbując rozszyfrować kolejny kod, jednak nie szło mi zbyt dobrze. Ciągle myślałem o Sparku.

Nie było go cały dzień i nikt nie wiedział, gdzie pojechał. Wszyscy, nawet ja, próbowali się z nim skontaktować, ale nie odbierał.

Nie rozumiałem dlaczego, ponieważ co prawda mógł mnue unikać po ostatniej sytuacji, ale dlaczego miałby ignorować resztę?

Westchnąłem, przecierając oczy i rozglądając się po pustym mieszkaniu.

Wszyscy domownicy pojechali na jakieś spotkanie i powiedzieli, że wrócą koło północy. Ustaliliśmy, że gdyby udało mam się nawiązać kontakt z brunetem, od razu mamy dać znać.

Spojrzałem w dolny, prawy róg ekranu, aby sprawdzić godzinę.

Dwudziesta trzecia...

No i gdzie ty jesteś, idioto?

Przez moją głowę przechodziły różne czarne scenariusze.

A co jeśli ktoś go okradł? Albo zaatakował? Może miał wypadek?

Starałem się uspokoić myśli i właśnie wtedy usłyszałem jak ktoś wkłada klucz do zamka.

Zmarszczyłem brwi, zdziwiony.

Przecież mieli być za godzinę...

Po paru sekundach drzwi otworzyły się, a w nich był nie kto inny jak Spark.

Wyglądał okropnie. Wory pod oczami, odstające na wszystkie strony świata włosy i potargane ubrania.

- Wróciłeś! - szybko wstałem z fotela i podbiegłem do niego, wtulając się w jego klatkę piersiową, podczas kiedy on stał ze spuszczonymi rękoma. Wyczułem mocną, wprost odpychającą woń alkoholu, jednak nie skomentowałem tego.

W końcu wrócił cały i zdrowy. A to było najważniejsze.

Po dłuższej chwili odsunąłem się od niego i spojrzałem w błękitne tęczówki.

Zamarłem, kiedy zobaczyłem przerażającą pustkę i bijące od nich zimno.

Bez słowa poszedł do kuchni, chwiejąc się, gdzie nalał sobie szklankę wody, którą od razu wypił, a ja przylądałem się jego poczynaniom.

Pokręciłem głową, widząc w jakim jest stanie.

Był pijany i to niezbyt mu służyło.

W końcu uniósł wzrok, jakby zirytowany.

- Długo będziesz się jeszcze tak gapić? - zapytał oschle, a mnie zrobiło się głupio.

- Przepraszam. - oznajmiłem, wlepiając spojrzenie w podłogę.

Odstawił szklankę do zlewu i po prostu wyminał mnie, kierując się w stronę schodów.

- Gdzie byłeś? - zapytałem, zanim wszedł na pierwszy stopień, przez co zatrzymał się w pół kroku.

- Wydaję mi się, że to nie twoja sprawa. - powiedział, nie odwracając się w moją stronę.

- Może i nie, ale martwiliśmy się. Wszyscy próbowali się z tobą skontaktować, ale nie odbierałeś.

Krótko zaśmiał się na moją wypowiedź i dopiero wtedy stanął przodem do mnie.

- Telefon został u niej.

Uniosłem brew, nie rozumiejąc o co chodzi.

Już na trzeźwo ciężko się z nim dogadać, a co dopiero teraz jak, jest podpity!

- U niej? Masz na myśli Karinę? - zapytałem.

- Został tam bo... - kompletnie nie zwracał na mnie uwagi, jakby w transie, patrząc w podłogę.

Dopiero po kilku sekundach spojrzał na mnie.

- To twoja wina. - nie miałem pojęcia o czym mówił. - Gdyby nie twoje chore akcje, nie doszłoby do tego! - wykrzyczał, zdenerwowany.

- Moje chore akcje?

- To całe... kokietowanie. "Jeszcze zobaczymy", "Ja wolę długie kąpiele, zapamiętaj", "Widzę jak na mnie patrzysz". - powiedział wyższym głosem, jak się domyśliłem, parodiując mnie.

- Robię to, bo mi się podobasz, idioto! - wykrzyknąłem zdenerwowany.

Mówi, że "to wszystko moja wina" jak ja nawet nie wiem o co chodzi i oskarża mnie o... nawet nie wiem co!

- Oj, uwierz. Zdążyłem zauważyć. - powiedział prychając. - Gdyby nie ty...

- Nie zwalaj wszystkiego na mnie! - przerwałem mu. - Jakoś wczoraj nie przeszkadzało ci, jak do czegoś doszło. I tak przy okazji... - skrzyżowałem ręce na piersi. - Nie kazałem ci mnie pocałować! - odbiłem piłeczkę.

- Nie pocałowałem cię. - zaprzeczył.

- Ale chciałeś.

Spojrzał centralnie w moje tęczówki, a ja mimo, że lekko się bałem tego co zamierza zrobić, nie przerwałem kontaktu wzrokowego.

Powoli, wciąż patrząc w moje oczy, zbliżył się do mnie na tyle, że musiałem unieść głowę, aby móc spojrzeć na jego twarz.

Nie mrugając, oparł swoje czoło o moje, przez co gwałtownie wciągnąłem powietrze.

- I właśnie to najbardziej mnie wkurwia.

Odsunął się i tak po prostu poszedł do góry, a ja stałem tam jak idiota, nie wiedzą co zdobić.

Czyli miałem  rację... On też tego chciał.

Przygryzłem wargę, starając się nie uśmiechnąć.

Domyślałem się, że miał w głowie niezły mętlik. W końcu był święcie przekonamy, że jest hetero. I tak nagle, po prostu, pojawiłem się ja, burząc jego światopogląd.

Sam przechodziłem to w wieku szesnastu lat i dokładnie wiedziałem, jak... dziwnie jest, kiedy po raz pierwszy podoba ci się chłopak.

Jednak wtedy trzeba zrobić jedno: zaakceptować to.

A on robił kompletnie odwrotnie. Unikał mnie, starając się sobie wmówić, że wcale mu się nie podobam i odwracając się od bliskich.

Jednak zamierzałem to zmienić i przekonać go do swojej osoby.

Zadzwoniłem do reszty informując, że brunet dotarł bezpiecznie do domu, po czym wciąż myśląc o Sparku, udałem się do swojego pokoju, gdzie już chwilę później zasnąłem w miękkim łóżku.

Zadzwoniłem do reszty informując, że brunet dotarł bezpiecznie do domu, po czym wciąż myśląc o Sparku, udałem się do swojego pokoju, gdzie już chwilę później zasnąłem w miękkim łóżku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Checking | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz