XVI. Odwiedziny u Gestapo

385 25 11
                                    

11 I 1940 r.

Dzień zapowiadał się dosyć mroźnie. Przymrozek delikatnie malował okiennice cudem znajdujące się na swoim miejscu, nadając im swoją wyjątkowość. Słońce jedynie delikatnie przebijało się przez ruiny stojącego naprzeciwko budynku, zniszczonego jeszcze w trakcie wrześniowej obrony stolicy. Pamiętał on zaprawdę pamiętne czasy Sasa czy Leszczyńskiego, kiedy to u stóp przed Rzeczpospolitą chylił się cały Stary Kontynent.

Chłód można było również wyczuć w pomieszczeniu. Ciepło ulatniało się z dnia na dzień, a rozpalanie w niewielkim piecyku kaflowym nie przynosiło za sobą dobrych skutków. Niskie temperatury nie sprzyjały nikomu, tym bardziej że trudnodostępny opał kosztował, a liczba mieszkańców tego lokum ograniczała się do zaledwie jednej osoby. Przeprowadzka do Grabowskich stawała się coraz bardziej sensownym rozwiązaniem, które mogło nastąpić w tejże sytuacji.

Obudził ją krzyk panujący na klatce. Coś na pozór niemieckiego, którego tak bardzo nie chciała słyszeć - niemiecki, rosyjski, jeden czort, oba niezwykle znajome i niezbyt zrozumiałe. Szturm niemieckich wojskowych roznosił się niebywałym hukiem po całej klatce, kogoś szukali.
I bardzo musiało im zależeć na znalezieniu tej osoby, skoro akurat wybrali tę paskudną kamienicę. Czem prędzej podniosła się spod pierzyny i udała się w stronę szafy, by to coś na siebie przyodziać. Ucieczka w stroju, w którym była niemalże w negliżu nie wypadało kobiecie, stawała się wtedy jak walka pomiędzy piernikiem a wiatrakiem. Jakieś dziwne uczucie pchnęło ją do przygotowania na ucieczkę w razie ewentualnego zagrożenia. Później odwrotu nie było, musiała się ratować, zanim będzie na to za późno. W amoku sięgnęła po pierwszą z brzegu sukienkę na wieszaku, nim jednak zdążyła ją przyodziać, głos na korytarzu nagle ucichł.
Zupełnie tak, jakby Niemcy odpuścili sobie przeszukanie tej starej niemalże ruiny, ostałej się po zaciętym boju.
Nagle poczuła przeszywający ją dreszcz, coś pokusiło ją, by podejść bliżej drzwi i sprawdzić co się za nimi kryło, czy aby na pewno już poszli. Nim jednak zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, poczuła jak nogi jakby wrosły jej w podłogę, strach paraliżował jej każdy możliwy ruch. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony to jakże okropne uczucie dawało jej jasny sygnał, by zostać, a z drugiej jakaś tajemnicza siła ciągnęła ją w stronę drzwi wejściowych. Nim jednak zdążyła wykonać jakikolwiek ruch drzwi, jakby słuchając, poniekąd jej myśli otworzyły się i wtedy prawdziwie zamarła.
W mieszkaniu usłyszeć jedynie głuchą ciszę wypełnioną niemieckimi okrzykami, które były niezbyt dla niej zrozumiałe.

,,A mówił papa, ucz się języków. I wyszło szydło z worka, że teraz gąska ani be, ani me po niemiecku nie wyduka." - pomyślała, wpatrując się z przerażeniem w stronę drewnianych drzwi sypialni, które okazały się jej ostatnią linią obrony i oporu przed tymi ludźmi.

Utopia ta jednak nie trwała zbyt długo, gdyż wkrótce również białe, drewniane drzwi runęły z hukiem na ziemie, wyłamane z zawiasów. Poczuła łamiący się w niej opór i brak jakiejkolwiek orientacji w sytuacji. Była na tyle nieprzytomna i przytomna zarazem, iż nie potrafiła odróżnić snu od najprawdziwszej rzeczywistości.
Postawny mężczyzna w towarzystwie trzech innych zbrojnych ze strzałami na kołnierzach wtargnął jak błyskawica do pokoju. Nie obchodził go jej stan czy to, co właśnie robiła, liczyło się tylko i wyłącznie jedno. W końcu znaleźli Emilię Pilecką w Warszawie, całą i zdrową. Taka miała być kolej rzeczy, a plan szedł jak po maśle.

Kolejne rzeczy znów z hukiem leciały na podłogę, budząc cały blok mieszkalny, który sam ledwo podtrzymywał się na fundamentach. Razem z drewnianymi drzwiami, upały w niej również ostatnie nadzieje na to, że jeszcze przeżyje tą nieszczęsną wojnę. Hańbą było tak szybko zginąć, tak wcześnie i to z rąk tych diabłów.
Ich twarze jakby wszytkie takie same niczym się nieróżniące. Stalowe mundury z błyskawicami na kołnierzu i znakiem śmierci na czapce opinały ich ciało, co sprawiało, że czuła się jak w prawdziwym piekle. Otaczała ją masa szatanów, czekających na skruszenie jej ostatniej linii oporu.
Niejasne krzyki w języku niemieckim roznosiły się głucho po pomieszczeniu. Dziewczyna stała jak wryta, coś szarpało ją od tyłu i ciągnęło w stronę wyjścia. Słyszała tylko dźwięk lecących na podłogę książek, walizki i głośno zamykających się drzwiczek od szafy.
Wtem coś wyrwało ją z amoku, przywracając z powrotem do tej jakże okrutnej rzeczywistości.

- Ty mówić Deutsch? - zapytał jeden z mundurowych dość koślawą polszczyzną, uporczywie się jej przyglądając.

- N-nie... - odpowiedziała pod wpływem emocji - z-znaczy nein, nein, ich spreche Deutsch nicht.

- Das ist interessant. My dzbadac to.

Niemiec rozejrzał się niepewnie po pokoju, szukając punktu zaczepienia. W pomieszczeniu, jak i całym lokum panował rozgardiasz, wielu oficerów biegało w te i we w t, poszukując przedmioty, który mógł się stać jej przepustką do piekła na ziemi.

- Ich habe das Scheiße, Obersturmbannführer! - krzyknął mundurowy, trzaskając rozpadającym się już kufrem.

W podskokach przybiegł do jednego z pokoi, w którym stała dziewczyna. Nie potrafiła skupić się na własnych myślach. To mogło być wszystko, nawet najmniejsza błahostka jak list, książka czy inne licho uchowane między stertą starych rzeczy, które już dawno porosły toną kurzu. Nawet nie sądziła, że mebel ten może zaważyć na losach jej życia, chociaż domyślić się można było, że to nie było to, czego tutaj szukali. Zważając na to, że dotychczas nikt nie był pojmany ani aresztowany przez SS czy Gestapo, podejrzewała pewien podstęp. Przecież okupacja dopiero się zaczęła, a więc ktoś wykorzystał obecną sytuację, by podjąć się zemsty. Na myśl przychodziła jej tylko matka, która tak jak nikt pragnęła zemścić na każdej jednostce w tym kraju o nazwisku Pilecki czy Pilecka. Na samą myśl o tej osobowości coś delikatnie zaczynało ją dusić w klatce piersiowej, powodując duszności. W pomieszczeniu rozbiło się coraz większe zamieszanie, kiedy to z bólu powoli zaczęła się przesuwać w stronę podłogi, która chciała wybawić ją od tego wszystkiego, przynosząc ulgę utratą świadomości.

Napełnij mnie wolnością [Wolno Pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz