4. Pośród tuszu i kartek

20 4 1
                                    

Padłam na łóżko, twarzą w stronę pościeli. Chwyciłam kurczowo poduszkę mocniej przyciskając twarz do szarawej poszewki. Zacisnęłam na niej dłoń, prawdopodobnie sprawiając, że pobielały mi kostki i wysunęły się żyły na nadgarstkach.

Zaczęłam mu opowiadać o FuF, jemu...

Przecież ten idiota nie zasługuje na to żeby się przed nim otwierać.

Nagle przed oczami stanął mi czarnooki blondyn z uśmiechem na twarzy.

Matt...

- Ej, księżniczko, nie próbuj mi tu płakać teraz. Przecież tu jestem. Z Tobą - powiedział smutno z delikatnym uśmiechem. Po chwili podszedł do mnie i objął.

Wiatr rozwiewał moje włosy, które przyklejały się do mokrych od łez policzków. Ciało chwiało się, a dolna warga drgała, oczy szkliły się, a ręce trzęsły. Klękałam nad martwym ciałem mojego małego przyjaciela. Z jego pyska ciekła krew, tworząc plamę na asfalcie, a oczy patrzyły gdzieś w dal. Białe futerko zabarwiało się powoli ciepłą szkarłatną cieczą.

- Już cichutko... - powiedział uspokajająco, kołysząc mnie w swoich ramionach. Miał spokojny oddech, lecz szybko bijące serce. - Nie płacz, księżniczko... - szepnął, głaszcząc mnie po plecach, a ja wpadłam w jeszcze większy szloch. Wtuliłam się w tułowie chłopaka, pozwalając łzom płynąć.

- Nie płacz księżniczko, przecież tu jestem...

Wstałam gwałtownie, czując na policzkach łzy.

Z moich ust wydostało się jęknięcie bólu, a następnie szloch. Nienawidzę back flash'ów. Rozrywają stare rany i przypominają bolesne wspomnienia, które chcemy zapomnieć.

Shei, nie próbuj teraz płakać, no Sheily! Nie bądź jak szkło, ty masz być nieczułym kamieniem! Nie bądź jak matka! Sheilary, no!

- Matty... - zaszlochałam cicho. - Tak bardzo mi Cię brak... - stoczyłam się z łóżka i padłam boleśnie na ziemię. Ułożyłam się w pozycji embrionalnej i zaczęłam płakać.

- Nie płacz, księżniczko, przecież tu jestem... - usłyszałam w swojej głowie, a następnie wsłuchiwałam się w echo jego głosu. -... przecież tu jestem... jestem...

Z moich oczu zaczęły znowu lecieć łzy, a dolna warga zaczęła drżeć. Tak bardzo mi go brakuje. Tak bardzo za nim tęsknię.

Zamknęłam oczy. Czerń pod moimi powiekami nagle została zastąpiona blondynem z czarnymi oczami tryskającymi radością... Śmiał się z jakiegoś mojego żartu. I wtedy wszystko zgasło, a ja odeszłam w objęcia Morfeusza. Tylko ona mógł mnie wtedy pocieszyć.

~*~

- Sheily... - usłyszałam cichy szept i lekkie szturchanie w ramię. - Sheily, obudź się. Nie śpij na podłodze, no! - znowu ten głos wwiercający się w moją czaszkę. Należał on do kobiety, skądś mi znajomej. - Sheilary! - powiedziała kobieta już trochę ostrzej. Mimowolnie powoli otworzyłam powieki.

W pokoju panowała ciemność i trochę mi zajęło póki moje zaspane oczy przyzwyczaiły się do czerni. Rozejrzałam się przelotnie po pokoju. Przede mną kucała mama.

- No nareszcie! - wzniosła ręce ku górze. - Budzę Cię już od połowy godziny. Wstawaj z tej zimnej podłogi - ponagliła mnie i wstała, otrzepując kolana.

Dopiero teraz zauważyłam, że leżę na podłodze z przyklejonymi do policzków włosami. Usiadłam czując ból w kręgosłupie, jęknęłam i również wstałam na nogi.

venomous heart || gruntowa korekta (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz