Wnuk babci Anieli przyjechał na wakacje. I – jak zawsze – było to święto. Babcia nagotowała pomidorówki – Pawełek lubi! Rzeczony Pawełek, między pomidorówką, a drugim daniem – mielone z kartofelkami i mizerią - powiedział babci, że dostał się na studia, na uczelnię, w Naprawdę Wielkim Mieście. Babcia była dumna. Po takich studiach, w Naprawdę Wielkim Mieście, wnuk na pewno zostanie jakimś ważnym dyrektorem albo inżynierem. To by było coś – rozmarzyła się nad garnkiem z bitkami wołowymi na jutro.
Jednak kiedy Pawełek wyjechał dopadły ją wątpliwości. To jest jednak Bardzo Wielkie Miasto. Kto mu tam ugotuje? A jak mu tam jaką krzywdę zrobią? Trzeba było może zakazać? Albo do Stefana zadzwonić – w końcu ojciec – niech zabroni. Studia ważne, to prawda, ale zdrowie ważniejsze. Słyszała, że studenci, to niedojadają albo niezdrowo jakoś, na szybko jedzą. No, kto to widział. Od takiego jedzenia to Pawełkowi, jak nic, żołądek się popsuje.
Babcia cały tydzień rozważała – czy zadzwonić w tej sprawie do Stefana, ale w końcu uznała, że najpierw musi sama sprawdzić – jak to tam wnukowi na tych studiach jest i czy je porządnie.
Ale jak tu zostawić Ludwiczka samego?
W połowie października Ludwik, po powrocie z kart od proboszcza, znalazł na stole list od żony:
„Ludwiczku mój kochany, pojechałam do Bardzo Wielkiego Miasta, sprawdzę czy Pawełkowi tam dobrze i czy je porządnie. Zatrzymam się u Alojza, pokój ma wolny i ucieszył się bardzo. Powiedział, że dawno nie jadł nic dobrego. Obiady na cały tydzień w słoikach masz, w lodówce. Tylko sobie odgrzej, nie jedz zimnego, bo niezdrowo. Koszul Ci też uprasowałam na zapas. Wracam niezadługo. Aniela"
Dziadek Ludwik nawet się nie zdziwił, zawsze ze spokojem znosił szalone pomysły żony. Uśmiechnął się do siebie i poszedł zrobić inspekcję lodówki. Co też tam Aniela mu nagotowała?