🌸2🌸

307 49 32
                                    

Mark Lee. Najgorsza osoba w tej szkole, jeśli nie w całym mieście lub, zdaniem Donghyucka, nawet kraju. Chociaż był wyjątkowo wygadany, czasami brakowało mu słów, żeby opisać jak bardzo nienawidził chłopaka i zapewne vice versa. 

Z samych ich konfrontacji można było jednak napisać książkę. Rudowłosy musiał patrzeć na nadętą twarz Marka od początku gimnazjum, do którego chodzili razem przez okrągłe, dłużące się trzy lata. Gdyby nie jego rodzice, którzy naciskali na jak najwyższy poziom edukacji, z której Donghyuck tak czy inaczej nie zamierzał korzystać, być może udałoby mu się zmienić szkołę i zapomnieć o problemie. Niestety, zarówno rodzice jego jak i Marka, mieli za wysokie standardy i ego, aby zrezygnować.

Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w jego chudą sylwetkę. Sam jej widok przyprawiał go o natychmiastowe podniesienie ciśnienia. Ich wzajemna niechęć sięgała właściwie dnia narodzin. Jednak do pewnego czasu ich rodziny pilnowały, by nie mieli ze sobą kontaktu innego, niż ten konieczny, a przynajmniej się starały.

Do jego nosa dotarł mocny zapach kardamonu i drzewa cedrowego. Przeplatające się wonie sprawiały, że na chwilę dał się ponieść wyłącznie im. Kim był, by się temu opierać?

Drażniące, wyraziste nuty to zdecydowanie nie coś, co wybierał dla siebie na co dzień, ale kiedy miał je na sobie ktoś inny... To całkiem inna sprawa.

Jednak miewał co do nich mieszane uczucia. Szczególnie, kiedy osoba, która je nosiła, miała na imię Mark. 

- Złaź z mojego miejsca 

Donghyuck podniósł głowę, gwałtowny ruch odgarnął z jego czoła kilka rudych kosmyków. Tym razem jego wzrok napotkał czarne i zimne jak lód oczy chłopaka, który bez emocji, jeżeli w ogóle jakieś miał, jak zwykle rządził wszystkimi dookoła.

Chłopak wyjątkowo nie zrobił tego celowo. To była po prostu jedyna, całkowicie wolna ławka. W żadnym stopniu nie należąca do nikogo, przynajmniej nie widział karteczki. 

- Nie- Odparł po chwili, równie oschle co Mark 

Od czasów kłótni, która prawie zamieniła się w bójkę na koniec pierwszej klasy, ograniczyli wchodzenie sobie w drogę do minimum. To stało się naturalnie, może z niewielką pomocą nauczycieli i ich rodziców, którzy pałali do siebie równą nienawiścią.

Chociaż Donghyuckowi ciężko było traktować tak denerwującą i niesłusznie wyniosłą osobę jak powietrze, rudowłosy przynajmniej starał się puszczać każdą uwagę bez słowa, aż do momentu, gdzie i one ustały. Zastąpione na nieprzyjemną wymianę spojrzeń, przynajmniej oszczędziły ich nerwy. 

Donghyuck miał ostatnio całkiem spore szczęście.

Drugi chłopak był nieobecny podczas drugiego semestru w poprzedniej klasie. Dokładnie wtedy, kiedy ze szkoły odszedł również Renjun, dzięki czemu Donghyuckowi zdążył chociaż trochę się oswoić z nową sytuacją.

Rudowłosy nie zastanawiał się za bardzo nad powodem tego zniknięcia, podsłuchując rozmowę rodziców udało mu się jedynie wychwycić kilka słów, takich jak "ręka", "złamanie", "cudownie".

Dziś był właściwie pierwszy raz, kiedy zobaczył go po tak długim czasie. Nie, żeby był z tego powodu zadowolony, wręcz przeciwnie. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Czy to możliwe, że Mark po tej przerwie stał się jeszcze gorszy? Patrząc na niego teraz, nie wykluczał tej opcji. 

- Co?- Zapytał Mark z niedowierzaniem, zanim za jego plecami pojawił się blondyn, którego twarzy Donghyuck w ogóle sobie nie przypominał- Żartujesz sobie? 

Chłopak wzruszył ramionami, jeszcze wygodniej rozkładając się w ławce. Widząc, jak usilnie ukrywany cień irytacji powoli spływa po twarzy Marka, wrzucił do buzi kilka winogron, by dodatkowo ją podsycić. 

Two PerfumesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz