ECCEDENTESIAST
Osoba chowająca swój ból za uśmiechem.•••
- Hej, Hannah, pomożesz mi?
- Potrzebuję twojej pomocy!
- Chyba nie dam rady, pomożesz?
Nie było dnia, w którym panienka Abbott nie słyszała próśb o pomoc. Jasne, kochała pomagać! To naprawdę wspaniałe uczucie uszczęśliwiać kogoś, patrzeć, jak na jego twarzy maluje się uśmiech, a kąciki oczu się podnoszą. To dawało jej ogromną satysfakcję, ale trochę męczyło.
Wyciąganie przyjaznej dłoni do innych pomagało jej zdobywać przyjaciół. Oczywiście - nie tylko to. Była uśmiechnięta, lojalna i miła. To wszystko sprawiało jednak, że niektóre osoby, które w ogóle wiedziały o jej istnieniu, uważały ją za przydupasa lub pupilka. Jasne, znajomi powtarzali jej żeby się nie martwiła, lub po prostu zapomniała o dręczycielach i głupich docinkach. Tyle, że ona to widziała, widziała, że ci „dręczyciele" mieli rację.
Tak wiele osób, którym pomagała mówiło jej, że nie ma czasu, albo spieszy się, kiedy o coś prosiła. Zaczęła czuć, że ludzie rozmawiają z nią tylko, kiedy czegoś od niej chcą. Jako przykład mogła dać Michaela Cornera, Krukona z jej roku, któremu w czwartej klasie pomagała z transmutacji i który, tu naprawdę nie mogła zaprzeczyć, przypadł jej do gustu. Od początku piątej klasy jedyną rzeczą o którą ją zapytał była nie randka, a strona w podręczniku.
Czuła się odpychana od towarzystwa, zapomniana. Och, ile razy modliła się o to, aby ktoś oblał jakiś sprawdzian i w końcu mogłaby z kimś miło spędzić czas, albo jakkolwiek zamienić z kimś trochę więcej słów niż „cześć". Tu już dawno przestało chodzić o prace domowe, czy zgubione pióro. Po raz pierwszy w życiu, Hanna Abbott jawnie prosiła o pomoc. O pomoc, o dziwo, w relacjach międzyludzkich i zaakceptowaniu samej siebie.
<•>
Blondynka delikatnie popchnęła okrągłe wieko ogromnej beczki, aby dostać się do pomieszczenia za nią. Dziewczyna, ze względu na dawane korepetycje, była już we wszystkich Pokojach Wspólnych, więc mogła przyznać sama sobie, że ten należący do Puchonów był najprzytulniejszy. Mimo, iż większość osób uważało, że Wieża Ravenclawu zajmuje najwięcej miejsca, Hannah była pewna swojej opinii o rozległości Jamy i jej korytarzy, jak nazywali Pokój Wspólny Borsuków. Piwnica wyglądała jak zimowy ogród, wszędzie wisiały paprocie i kaktusy. Ogromne palenisko nie miało dookoła kanap i foteli, a pufki i poduszki. Dodatkowo zmieścili tam małą antresolę w rogu pokoju ze schodami zakręconymi w korzenie drzewa rosnącego tuż przy zamku, tam umieścili skromną szklarnię.
Najbardziej jednak Hanna lubiła w tym miejscu masę kryjówek do zaszycia się w nich i zapach. Pachniało tutaj lasem tuż po deszczu i palonym drewnem. Szczerze mówiąc, to było najdziwniejsze i zarazem najprzyjemniejsze połączenie jakie kiedykolwiek mogła czuć. Była pewna, że to właśnie tą mieszankę poczułaby w amortencji.
Abbott natychmiast otrząsnęła się z rozmarzenia i zaczęła szukać wzrokiem swojej współlokatorki i zarazem najlepszej przyjaciółki - Susan Bones. Szczerze, Hannah lekko obawiała się powiedzenia prawdy komukolwiek, ludzie pomyśleliby, że szuka atencji. Jeszcze bardziej stresowała ją myśl, że wyzna to dla swojej przyjaciółki z którą niestety pogorszył jej się ostatnio kontakt.
CZYTASZ
Kwiaty Hogwartu
FanfictionWszystko się zepsuło... Puchonka płakała, Gryfon się bał, Krukonka nie była rozważna, a Ślizgon - ambitny. To chyba nie będzie najszczęśliwsza opowieść. Praca zajęła 1 miejsce (!) w konkursie literackim „Rozgrywki Poetów" w kategorii „Duchowe" or...