4. NARCYZ

762 98 70
                                    


ATELOFOBIA
Strach przed niebyciem wystarczająco dobrym

<•>
a/n: ten paring został stworzony tylko i wyłącznie na potrzeby powieści i akcji się w niej rozgrywającej.

•••

Letnie wieczory są piękne nawet w tak deszczowym miejscu jak Anglia. Nawet tam promienie słońca przebijają się przez chmury nadając im ciepłych, pastelowych barw. Każdy z nas miał w życiu choć jeden zachód słońca, który zapamięta na zawsze. Dla Draco to był właśnie ten, jednak był pewien, że nie chciałby go pamiętać, wolałby, żeby nigdy nie zaistniał.

Mimo wszelkich starań, wielokrotnych błagań do Boga, Merlina, czy kogokolwiek, kto czuwa nad światem, nocami wspomnienia przychodziły do niego, jak koszmary. Wbiły się w jego psychikę jak tatuaż. Owijały umysł jak pnącza owijają pnie drzew w ogrodach. Były w nim i jego głowie, największe, najgłupsze błędy.

Draco zawsze miał wszystko i nie znał odmowy. Zawsze dawano mu to co chciał, zawsze otrzymywał swoje pragnienia. Jeśli coś zniszczył to nie była jego wina, nigdy nie mogła być. To był Malfoy, tak idealny i dumny. Nigdy nie wiedział co znaczy zepsuć, inni naprawiali jego błędy, potknięcia. Nie miał zielonego pojęcia, że zrujnuje swoje życie tylko dwoma wyrazami.

- Jestem gejem. - tymi właśnie słowami zaczęła się jego karuzela nieszczęść, swego rodzaju rosyjska ruletka. Powiedział to przy kolacji w wakacje w swoim domu, swojej spokojnej oazie, gdzie matka czytała mu kiedyś książeczki do snu, a ojciec uczył postawy prawdziwego mężczyzny. Mężczyzny, którym w jego oczach już nigdy się nie stanie.

Pamiętał jak jego mamie dosłownie wypadł widelec z rąk, a tata zmierzył go niezrozumiałym spojrzeniem.

- Mój syn nie jest pedałem. - Lucjusz powiedział to szorstko i zimno, z nutą nienawiści od której drżał jego głos.

- Nie, jestem gejem i mam chłopaka z którym jestem szczęśliwy. - i to był pierwszy raz, kiedy przyznał się do Zachariasza. Pierwszy raz przyznał się, że czuje coś takiego jak miłość.

Dalsza konwersacja była zupełnie bezcelowa. Chłopak przestał słuchać chyba po piątym wyzwisku ze strony ojca. Obserwował jego furię przez łzy i starał przekonać sam siebie, że nie jest grzechem, pomyłką, największym błędem w życiu rodziców. Zawsze miał być ich dumą, idealnym synem, a teraz jedyne czego od niego chcieli to zniknięcie z ich życia. To naprawdę straszne być odrzuconym przez własną rodzinę.

Ta rozmowa miała mu przynieść ulgę, rozwiązać kajdany na jego sercu i umyśle, ale tak nie było. Został wygoniony do swojego pokoju z którego mógł słuchać kłótni rodziców i oglądać zachód słońca przez okno z łzami w oczach. Jedyna myśl jaka choć trochę poprawiała mu humor była nadzieja, że jego chłopakowi idzie lepiej ze swoją rodziną. Jak bardzo się przeliczył.

  Czystokrwiści rodzice nie byli w stanie pojąć szczęścia ich dzieci. Może nie wszyscy, ale z pewnością większość. I do tej większości należeli Malfoy'owie. Od tamtej pory często zabierali go na spotkania śmierciożerców i inne przyjęcia rodzinne. Mieli ogromną nadzieję, że tym w jakikolwiek sposób wybiją mu z głowy homoseksualizm, wpawiął w niego ducha walki z mugolakami, albo po prostu znajdą mu hobby, aby zapomniał o Smithie. Jeszcze bardziej zaczął siebie nienawidzić, że pozwala im na bycie ich zabawką.

Kwiaty HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz