3. NIEZAPOMINAJKI

763 91 28
                                    


ONEIRATAKSIA
Niemożliwość odróżnienia prawdy od fikcji.

•••

  Tego letniego dnia deszcz nie ustępował. Ciężkie krople ściekały po ciemnych parasolach, aby upaść na ziemię i dołączyć do kałuż i strumyczków formujących się pomiędzy źdźbłami trawy. Ziemia nie nadążała za wsiąkaniem ich, a Cho niewiedziała czy chmury płaczą deszczem, czy łzami zebranych tutaj osób.

  Nagle poczuła czyjś uścisk na ramieniu. Amos Diggory, ojciec Cedrica. Miał zaczerwienione oczy i zmęczoną twarz, smutno się do niej uśmiechną i poszedł dalej. Nie mogła mu się dziwić tego nastroju, właśnie stracił syna, a do tego pogoda była obrzydliwa.

  Rozejrzała się dookoła, każdy był smutny, przygnębiony, każdy płakał, oprócz niej. Ona nie do końca wiedziała co czuje. Było jej smutno, to pewne, ale raczej z powodu widoku tych wszystkich ludzi, którzy przyszli na pogrzeb, którzy szczerze płaczą i tęsknią za chłopakiem. Ona płakała tylko z żalu do całego świata, że jego rodzina i przyjaciele muszą to przeżywać. Żałowała Cedrica, bo nie zrobił nic złego, a zapłacił taką cenę.

Powinna teraz leżeć w łóżku całymi dniami, płakać, jeść czekoladę i słuchać dołującej muzyki, aby smętna melodia wygrywana na klawiszach fortepianu pobudzała u niej kolejne salwy łez. Czemu tak nie było? Czemu normalnie jadła, słuchała normalnej muzyki i normalnie funkcjonowała. Czemu nie tęskniła za swoim chłopakiem?

Ciągle patrzyła w dal, była zamyślona. Chciała przestać udawać idealną przed całym światem. Szczerze pragnęła, aby jej głupie koleżaneczki się od niej odczepiły i przestały pisać do niej przesłodzone listy o ich współczuciu. Nienawidziła i kochała to naraz. Była tym kim każdy chciał być, była Elitą, a dokładniej jej głową. To wspaniałe uczucie mieć wszystkich pod sobą i okrutny widok cierpienia i smutku w oczach ludzi, których miała nie szanować. Zawsze miała z kim i o kim gadać na przerwach, zawsze miała kogoś wokół siebie. Ale czy to nie było głupie? Maszerować po szkole jak Królowa Balu otoczona rozszebiotanymi dziewczynami, które obsmarowują ją za jej plecami najgorszymi wyzwiskami.

Zacisnęła dłonie na rączce parasolki. Poczuła, jak pomiędzy jej palcami przepływa woda. Cała jej czarna, dokładnie uprasowana sukienka była całkiem przemoczona. Zaczęła płakać. Och, jak dawno tego nie robiła, przecież nie mogła, to osłabiało jej pozycję w oczach innych. Ludzie musieli widzieć jej siłę, piękno i niezależność. Była damą z czystokrwistej rodziny. Od zawsze była wychowywana, aby zdobywać świat w butach w których nawet nie daje rady chodzić. Tu nie było miejsca na płacz. Ale padało, łzy zmieszają się z deszczem, nikt nie zauważy.

  Z czasem płacz zmienił się w szloch, a z jej gardła wydał się najżałośniejszy jęk na całym globie. Dookoła niej stali jego przyjaciele - szare myszki w społeczności Hogwartu. Po ich policzkach spływały prawdziwe łzy goryczy. To było takie głupie, jej całe życie było nędzne i fałszywe. Oni nie. Oni wszyscy naprawdę kochali Cedrica i za nim tęsknili. W tym jednym momencie pragnęła po prostu czuć żal, ból po stracie, czuć to samo co czuli oni. Wiedziała, że nie była do tego zdolna, bo Puchon nic wielkiego dla niej nie znaczył. Płakała nad własną bezczułością.

- Wierzysz, że Sama-Wiesz-Kto to zrobił? - nagle poczuła, że ktoś znów położył dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się, a sama mina nieznajomej dziewczyny wyrażała wszystkie potrzebne emocje, aby Cho wiedziała, że wygląda tragicznie.

Kwiaty HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz