Chapter One The new treasure/Rozdział Pierwszy Nowy skarb

698 33 5
                                    

  Brałam prysznic jak co wieczoru. Ciepły prysznic zawsze jest pożyteczny po cały dniu. Gdy skończyłam, zakręciłam korki i wyszłam z prysznica. Owinęłam ręcznikiem nagie ciało. Właśnie miałam wyjmować świeżą piżamę, gdy usłyszałam dzwoniący telefon. Poszłam odebrać. Gdy miałam telefon w ręce nacisnęłam zieloną słuchawkę.
— Halo?
  — Ellie! Słuchaj pilne spotkanie w Croft Manor. Możesz przyjechać?
  — To konieczne Sam?
  — A nawet niezbędne.
  —Dobrze. Będę na miejscu za jakąś liczbę minut.
  — Okej, do zobaczenia.
  — Pa.
Sam był bardzo tajemniczy przy tej rozmowie. "Dziwnie się zachowywał. I co do jasnej cholery robi w Croft Manor? Nieważne. Przekonam się na miejscu" pomyślałam. Pobiegłam do swojej sypialni, a na miejscu podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i wzięłam pierwszą lepszą bieliznę. Założyłam dżinsy, skarpetki, czarne botki, białą koszulkę i szarą bluzę. Wzięłam kluczyki od mojego pojazdu. Tego wieczoru była burza, więc narzuciłam kaptur na głowę. Wyszłam z domu i poszłam do mojego motocykla. Dwa lata temu dostałam go od Joela za skończenie studiów. Wciąż pamiętam jak powiedział "Gratulacje Ellie! Ty moja mała studentko". Brakuje mi go... wciąż nie znalazłam zabójcy Joela. Ale znajdę go. Znajdę i zabiję go. A jeśli pracował dla jakiejś organizacji - wybiję ich wszystkich. Uruchomiłam maszynę i zapaliłam światła. Wyjechałam z podwórka i udałam się do Croft Manor. Znałam Sama i jego przyjaciół od niedawna, ale o co mogło chodzić TYM razem? Pewnie jego brat chciał żebym zaopiekowała się Cassie, a oni gdzieś wyjadą. Tak podejrzewałam. Godzinę mi zajęła podróż, a to przez to, że były korki. Duże korki. Jak zawsze.
Dojechałam na miejsce i brama się otworzyła. Zaparkowałam przed wejściem do posiadłości. Wyłączyłam motocykl po czym z niego zsiadłam. Podeszłam do drzwi i wcisnęłam dzwonek. Drzwi otworzyła Lara.
— No ile można czekać?! — zapytała.
— Korki były — odpowiedziałam.
— Jasne. Właź!
Na jej prośbę weszłam do środka. Zdjęłam kaptur z głowy. Ręką pokazała mi, żebym poszła za nią do biblioteki, która znajdowała się na parterze Croft Manor. Dotarłyśmy na miejsce i otworzyła mi drzwi, po czym weszłyśmy do środka.
— Witam Drake'ów Juniorów i Nowoczesnego Dziadziusia! — przywitałam się z chłopcami.
— Młoda nie musisz mnie postarzać. Wystarczy, że Sam to robi — powiedział Sully kończąc palić cygaro.
— Ja nic takiego nie powiedziałem — powiedział Sam, wymachując rękoma w geście obronnym.
— Matko Boska, uspokójcie się do jasnej ciasnej! — wykrzyczał Nate, najgłośniej jak potrafił.
— Nie wrzeszcz. Możliwe, że Trójca ma jakiś szpiegów gdzieś w okolicy — uciszyła ich Lara.
Podeszła do okna i zasłoniła go żelazną roletą, o której opowiadała niedawno. Podobno są dźwiękoszczelne. To samo zrobiła z dwoma następnymi oknami. Kolejną czynnością jaką wykonała była dorzucenie patyków do kominka. "Rozumiem, że dzisiejsza noc jest zimna ze względu na burzę, ale żeby rozpalać w kominku? Mamy sierpień i to dość upalny. Pewnie zrobiła to by nadać mrocznego klimatu" pomyślałam. Po tym odeszła od kominka i podeszła do regału z książkami.
— Nate, pomóż mi z tym — powiedziała stanowczo.
Nate nic nie odpowiedział tylko podszedł do brunetki. Zaczęli pchać regał. Pod regałem była klapa. Nie miała uchwytu, zaś dziurkę od klucza.
— Odsuń się — poprosiła Nate'a.
Chłopak zgodnie z prośbą cofnął się do tyłu. Lara kucnęła, a potem z kieszeni swojej skórzanej kurtki wyciągnęła stary, zardzewiały kluczyk. Włożyła go do dziurki w klapie i przekręciła. Po środku wyskoczyła drewniana rączka. Dziewczyna za nią złapała i podniosła do góry. Z skrytki wyciągnęła stare pudełko. Położyła je obok skrytki. Następnie odłożyła klapkę na miejsce i przekręciła klucz w odwrotną stronę. Wyjęła go z dziurki i podeszła do regału, po czym go kopnęła. Mebel wrócił na swoje miejsce. W tym samym czasie Nate wrócił z powrotem na krzesło. Lara kucnęła ponownie, aby wziąć pudełko. Gdy miała owy przedmiot w rękach, podeszła do stołu, przy którym siedzieliśmy. Położyła pudełko.
— Roth mi kiedyś powiedział "W posiadłości jest dużo skrytek, które czekają, aż je odkryjesz, droga Laro". Tę znalazłam niespełna dwa dni temu. Przejrzałam notatki ojca i... - tutaj na chwilę się zatrzymała — postanowiłam, że będzie mi potrzebna wasza pomoc.
— Jasne, tylko czemu akurat ja? Elena nie mogłaby pojechać? — zapytałam.
— Elena chciała zająć się swoją pracą i zabrać Cassie na wakacje do Paryża — odpowiedział mi Nathan.
— Dobrze, a Chloe? — zadałam kolejne pytanie.
— Złamała rękę — tym razem odpowiedział mi Sam.
— Co jej się stało? — rzuciłam kolejnym pytaniem.
— Nie wiem. Gdy przyjechała do domu z Nadine miała rękę w gipsie — odpowiedział mi, wzdychając.
— Rozumiem. A Nadine?
  — Niedostępna.
— Charlie Cutter?
— Nawet nie wymawiaj jego imienia.
— Okej. Co z Jonah?
— Ma wakacje w Paititi.
— Rozumiem.
— Wracając do tematu — powiedziała zrezygnowana naszą konwersacją Lara. — W notatkach, ojciec wspominał o zaginionej złotej figurze w amazońskiej dżungli. Figura jest w postaci jakiegoś zwierzęcia. Nie wspominał jednak, co to za zwierzę. Została wykona przez Azteków, wiele, wiele lat temu. Jest warta naprawdę sporo. Krążą jednak legendy, że na skarbie wisi jakaś klątwa. Z tego co przeczytałam wynika, że klątwa powoduje jakąś nieznaną chorobę. Lekiem jest jedynie kwiat lawendy zmieszany z miętą, wodą, oraz solą. Choroba objawia się zmęczeniem i nadmiernym poceniem się. Zaś za długie trzymanie figury spowoduje śmierć — opowiadała nam.
— Straszne... — odparł Nate popijając herbatę.
— Wiem. Jeśli Trójca ją odnajdzie... nie chcę wiedzieć co zrobi — westchnęła.
— Czyli plan prosty. Lecimy do amazońskiej dżungli, odnajdujemy artefakt przed Trójcą i go niszczymy — podsumował Sam.
— Musimy się spakować. Jutro Sully musi nas zabrać samolotem do Portugalii. Kiedy uzupełnimy paliwo lecimy do Amazonii. Zgadzacie się? — zapytała brunetka, poprawiając kucyk.
— I tak nigdy nie pójdę na emeryturę... wchodzę — Sully odpowiedział przegryzając ciastko.
— Zgadzam się. Może nie wyglądam, ale umiem przetrwać. Wystarczy dać mi łuk, strzały i maczetę — odpowiedziałam.
— Nie mam nic przeciwko — powiedział Sam.
— No nie wiem. Elena mnie zabije... — wymamrotał młodszy Drake.
— To nie trzęś portkami jak dzieciak i jej powiedz do cholery! — krzyknęłam.
— Dobra, dobra. Porozmawiam z nią — odparł w geście obronnym.
— To ustalone. Lećcie do domów się pakować.
  Po zakończonej rozmowie wyszliśmy z pomieszczenia. Lara nam otworzyła drzwi wejściowe i wyszliśmy. Podeszłam do swojej maszyny i ją uruchomiłam. Wsiadłam na nią i pomachałam znajomym. Pojechałam w kierunku bramy, która się sama otworzyła, po czym skręciłam w lewo, by pojechać do domu. Podróż zajęła mi o wiele krócej niż poprzednio. Pewnie dlatego, że było grubo po północy. Dojechałam na miejsce i zaparkowałam obok. Wyłączyłam maszynę i wyjęłam klucze. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Weszłam do środka i usłyszałam jakieś kroki. Kucnęłam za komodą.
— Cholera — szepnęłam do siebie.
Zabrałam łuk leżący na komodzie i zaczęłam podchodzić bliżej odgłosów. Usłyszałam je w salonie. Schowałam się za fotelem, kiedy napastnik był odwróconym do mnie tyłem. Zdaje się, że czegoś szukał. Wyskoczyłam z ciemności i zaczęłam go dusić łukiem.
— Kim jesteś?! I jak długo tu siedzisz?! — zaczęłam zadawać pytania.
— Nic ci nie powiem! Ja tu tylko wykonuję rozkazy! — powiedział przerażony swoją nieuniknioną śmiercią.
— Czyje rozkazy?! Gadaj! — po czym ścisnęłam łuk mocniej.
— Dobra powiem! Trójca! Trójca mi zleciła! — wykrzyczał.
— Już wszystko wiem. A teraz bierz dupę w troki i zjeżdżaj stąd! — rozkazałam.
Zdjęłam łuk z jego szyi, a on uciekł w popłochu. Posprzątałam po całym zajściu. Pobiegłam na górę i udałam się do sypialni. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej plecak. Zapakowałam wszystko co potrzebne: linę do wspinaczki, karabin (MK-27), pistolet (Para-45), amunicję do broni palnej, apteczkę, łuk, strzały, nóż rozkładany, maczetę i zapalniczkę. Zapalniczka się przyda na bomby i koktajle mołotowa. Zamknęłam plecak i położyłam go przy ścianie. Położyłam się na łóżku i nie miałam już siły wstawać. Jutro rano wyruszamy. Nastawiłam budzik na godzinę piątą czterdzieści pięć i zasnęłam.
———————————————————————————————————————
Pierwszy rozdział za nami. Mam nadzieję, że udało mi się Was zaciekawić.
Jeśli popełniłam jakieś błędy to możecie mnie poprawić w komentarzach. Właśnie zaczynam swoją przygodę z Wattpadem i mam wielką nadzieję, że książka Wam się spodoba😘

Uncharted Treasure Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz