Kolejny dzień, który wydawał się jeszcze bardziej pokręcony od innych. Nagła wiadomość o dokonanym na tytanach eksperymentalnych morderstwie, przeraziła wszystkich w szczególności Hanji. Po usłyszeniu tej informacji oddział specjalny wraz z okularnicą udał się na miejsce zbrodni.
Dużo pytań, za mało odpowiedzi. Rozpaczona Hanji nie mogła uwierzyć w to co się stało. Kto i czemu zabił obiekty testowe, które pani pułkownik obdarzyła miłością?
- Otrzymaliśmy zgodę na przeprowadzanie eksperymentów na złapanych tytanach przez rząd. Wątpie, żeby to był ktoś ze żandarmerii czy garnizonu, gdyby ktoś ich nakrył mieli by przesrane u Zackliego. - westchnęła Rosie - Myślę, że to mógł być ktoś z korpusu treningowego.
- Dobra teoria, ale po co? - zmarszczył brwi Eld
- Nie wiem, ale musimy się dowiedzieć. -
Już dzisiaj miała mieć miejsce ceremonia wyboru korpusów przez kadetów z sto-czwórki. Rosie i Petra zostały zaproszone by reprezentować zwiadowców z m.in. Erwinem, Hanji czy Miche. Reszta oddziału specjalnego wybrała się na patrol okolicy.
- Myślisz, że ilu idiotów w tym roku zechce do nas dołączyć? -
- Ojj Rosie nie musimy ich od razu nazywać idiotami. - zaśmiała się Hanji
- Krasnal ma rację. Nikt normalny nie wybiera zwiadowców. - wtrącił się Miche
Erwin rozpoczął swoją przemowę. Z każdym kolejnym słowem, przerażenie na twarzach kadetów było coraz bardziej wyraźnie. Przez ostatnie okoliczności doświadczyli już walki z tytanami, zobaczyli ich, jak pożerają ludzi, sieją spustoszenie. Rosie wyraźnie przyglądała się im, wróciły do niej wspomnienia, gdy sama stała na ich miejscu. Co prawda wtedy jeszcze generałem nie był Erwin, który aktualnie chyba stara się by te przestraszone dzieciaki popuściły w gacie. Jednak tamtego dnia popełniła jeden z najgorszych błędów, od którego do teraz nie może uciec.
- Ten to serio się stara, by nikt do nas nie dołączył. - zakpiła okularnica
Wraz z końcem przemowy Erwina osób z placu zaczęło ubywać. Mieli zostać tylko ci, którzy zdecydowali się zostać zwiadowcami. Niektórzy zaczęli wręcz wybiegać z tego miejsca, przepychając się między innymi, prześcigając. Jednak co wzbudziło podziw w oczach niejednego zwiadowcy, to spora grupka ludzi, porównując do innych lat, która nadal stał w miejscu, nie ruszając się na krok.
Na ich twarzach malował się smutek, przerażenie, zdezorientowanie, spokój...- Całkiem nieźle. - skwitował Miche
Na początku nowi zwiadowcy trafili do głównej bazy, gdzie odbyli podstawowe szkolenia, głównie teorytyczne. Posługiwanie się flarami, rozmieszczenie podczas ekspedycji, jakie działania podejmować w danej sytuacji...
Jednak kilka dni przed wyprawą zostali odesłani do bazy oddziału specjalnego.- Nie rozumiem po co przysłali tu tych gówniarzy. - burknęła Rosie
- Też nie życzyłem sobie ich wizyty. - westchnął kapral
Wpatrywali się w nowe twarze, obstawiając kto odpadnie na pierwszej wyprawie.
CZYTASZ
Bloody Roses
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] *~Krew, pot i łzy Te trzy słowa idealnie opisują korpus zwiadowczy. Samobójcy, idioci i świry Jedni umierają na wyprawach, inni nie dają rady psychicznie.~* 🔪Niesamowita pani kapitan, która sama nie wiedziała czym zasłużyła na to stano...