- Zostawić ciebie samą, japierdole. -
Usłyszała, po czym poczuła jak ktoś ją podnosi.
- Levi? - przypasowała usłyszany głos do niego
- Nie, wróżka zębuszka. - prychnął - Aktualnie mamy postój niedaleko, ale się zapodziałaś, więc Erwin kazał kilku osobom, w tym mnie przeszukać okolice. - wyjaśnił zwięźle
Rosie była zmuszona trzymać mocno kaprala, by nie spaść z konia. Ból w plecach cały czas się nasilał i czuła jak rana się powiększa oraz mocniej krwawi.
Levi zaniósł niższą do powozu, w którym były spakowane rzeczy do opatrunku ran, w środku którego znajdował się Eld.Blondyn widząc dziewczynę w opłakanym stanie, rozszerzył oczy.
Od razu postanowił pomóc Kapitanowi przygotowując potrzebne mu rzeczy.- Zaraz odjeżdżamy, Eld weź mojego konia. Ja się zajmę tą ciapą. - powiedział Levi spoglądając co się dzieje wokół
- Dobrze. - zasalutował
Wychodząc z wozu zamknął wejście, po czym wykonał rozkazy kapitana.
- Pokaż mi tą ranę. -
Rosie zdjęła kurtką po czym podwinęła z tyłu koszule ukazując rozcięcie na plecach.
- Kurwa, będzię trzeba to zszyć. - przeklnął
Po odkażeniu i zszyciu rany, kapral zabezpieczył wszystko bandażem.
- Dzięki. - powiedziała cicho
Była wyczerpana, jedyne o czym w tej chwili myślała to sen. Mimo to coś cały czas nasuwało jej się na język.
- Już zapomniałam przez te trzy lata jak tu jest niebezpiecznie. - zaśmiała się cicho
- Powinienem bardziej pilnować oddziału. - westchnął
Po pół godzinie nastał kolejny postój, by uzupełnić butle z gazem i ostrza. W tym czasie Levi pomógł niższej brunetce wsiąść na konia, po czym zajął miejsce przed nią.
- O Boże, Rosie? Co ci się stało? - Petra Pisnęła widząc zakrwawioną koszulę towarzyszki
- Nie drzyj się. - Była zbyt zmęczona by zarzucić jakąś ripostą czy obrazić rudowłosą.
Cały czas jednak zadziwiała ją ta dziwna, bo inna niż zwykle postawa Levia wobec niej. Jednak wydawało się, że to nie z jej powodu. Wyglądało to jakby się obwiniał, że nie utrzymał swojego oddziału w prawidłowym miejscu w formacji.
W czasie, gdy postój się skończył, a zwiadowcy ruszyli dalej w kierunku powrotnym. Rosie, by nie spaść, przytuliła plecy kapitana i zasnęła. Była na tyle zmęczona, że nie zważała nawet na to, że przytula tego pedantycznego krasnala.
Obudziła się, gdy wjeżdżali przez bramę na teren muru Rose.
Nagle do jej głowy powróciły niektóre wspomnienia, związane z tym miejscem. To tu się urodziła i wychowała, dlatego rodzice dali jej imię tak podobne do nazwy tego muru. Niemal od razu po porodzie zmarł Jej ojciec był zwiadowcą, wiedział jakie ryzyko tkwi w tym zawodzie; lecz mimo wszystko, chciał by jego córka także była żołnierzem w jednym z korpusów.
CZYTASZ
Bloody Roses
Fanfic[ZAKOŃCZONE] *~Krew, pot i łzy Te trzy słowa idealnie opisują korpus zwiadowczy. Samobójcy, idioci i świry Jedni umierają na wyprawach, inni nie dają rady psychicznie.~* 🔪Niesamowita pani kapitan, która sama nie wiedziała czym zasłużyła na to stano...