- Wszystko jest jasne? – dopytywał Lando, gdy Jupi skończył przeliczać przemienioną na kredyty zarobioną sumkę. – Jupi znamy się już jakiś czas. Ale wiesz, że ja nie zawszę rozpoznaję kiedy żartujesz a kiedy nie.
- Tym razem mówię serio. – Jupi schował kredyty do skrzynki i zablokował wieko elektromagnesami. – Jak chcesz jeszcze kiedykolwiek stawiać swojego „Sokoła" to polecam się zaopatrzyć w kartę schowaną w rękawie. Przydaje się nawet jak ci karta za dobrze idzie.
- Mam rozumieć, że sam oszukiwałeś? – spytał Carlissian z typową dla siebie zdziwioną miną.
- Nie – odpowiedział Janaut. Jedynie Siena pomogła mi się utrzymać do końca.
- W takim razie... chyba będę się zbierał.
- A teraz gdzie polecisz? – spytał Ghes opierając się dłońmi o blat stołu.
- Może na Vandor? Słabo zaludniona planetka. Może tam przytrafi mi się fart.
- Może – rzekł Jupi. Gdy tylko Siena weszła głównego pomieszczenia wspólnego, wstał z kubkiem gotowego kafu. – Wypijesz?
- Jasne – odparła Mirialanka.
- Lando niedługo odlatuje. My też będziemy musieli lecieć.
- Czyli Bonadan czy Paratus Prime? – spytała Siena wyraźnie zainteresowana.
- Lando poleca tę pierwszą opcję – wyjaśnił Jupi. – Bonadan z każdego dnia jest coraz bardziej odcinane od wszelkiej komunikacji. Wypadało by to zrobić jak najszybciej, więc...
- Muszę zabrać Aithne. Gdzieś, gdzie nie możecie się udać wy wszyscy.
- Oh – bąknął Jupi. No proszę. Aż tak źle? Obejrzał się w pierw na Lando a później znów na Sienę. – W takim układzie kurs na Paratus Prime musi się odbyć obowiązkowo. Ale byśmy potrzebowali drugiego frachtowca. Albo coś mniejszego kalibru jeśli to ma posłużyć dla waszej dwójki.
- Mamy przecież pieniądze – rzekła Siena puszczając uśmiech do Carlissiana.
- W takim razie trzeba się zastanowić jak to należy zrobić. Lando pozwolisz, że...
- I tak lepiej teraz nim Elthree zacznie szukać droidy do „swojej sprawy" – przyznał Lando wychodząc w kierunku trapu. – Może się jeszcze spotkamy.
- W potrzebie czy dobrobycie? – rzucił Jupi, gdy czarnoskóry mężczyzna zniknął z jego pola widzenia. Spojrzał na Ghesa. – Zawołaj resztę.
Kiffar kiwnął głową i wyszedł. Po chwili zjawił się w towarzystwie Tulkha i Quee. Narquois wydawał się być szczególnie rozdrażniony.
- Oby to było coś ważnego – zaznaczył niebieskoskóry stając naprzeciwko kapitana.
- Lecimy na Paratus Prime. Trochę będzie trzeba zmodyfikować „Myszołowa".
- Gang Jaskrawej Soczewki? – spytał Quee dla pewności. – Jesteś tego pewien?
- Paratuanie są poza kontrolą Imperium. Z tego co wiem ja i Lando. Najlepiej będzie się tam udać. Mamy nieco funduszy więc... czemu nie lecieć?
Quee spojrzał na włochatego towarzysza i na Ghesa, po czym spuścił głowę w geście kapitulacji. Jupi lekko kiwnął głową.
- Druga sprawa jest taka, że będziemy musieli przywyknąć do nowej sytuacji. Siena i młoda będą przez jakiś czas nas opuszczać. Na Paratus Prime liczę, że pozyskamy jakiś mniejszy frachtowiec albo dobrze przystosowany myśliwiec.
YOU ARE READING
Gwiezdne Wojny: Historie||Ryzykowna gra
FanfictionAithne jest piętnastoletnią dziewczyną, żyjącą w czasach budowy potęgi Imperium Galaktycznego. Któregoś dnia spotyka kapitana koreliańskiego frachtowca, który dowodzi grupą, wśród której znajduje się upadła Jedi... Akcja rozgrywa się dziewięć lat po...