Rozdział 5

225 23 2
                                    

Dazai wyszedł w bardzo dobrym humorze z baru. Spotkanie z Chuuyą i Atsushim przypomniało mu, jak się czuł w Portowej Mafii, to było już dawno zapomniane uczucie, które pomogło mu się wyciszyć i wrócić do swojej obecnej misji z pełnym profesjonalizmem. Wszedł do Agencji i położył się na kanapie nucąc pod nosem piosenkę o samobójstwie we dwóch, gdzieś w głowie zawsze miał myśl, że samobójstwo z Chuuyą bądź Atsushim byłoby bardzo miłe i naprawdę chciałby spróbować. Wesoło podrygując nogą, uznał, że zapyta ich, kiedy skończy swoją misję. Miał nadzieję, że kiedy wróci któregoś dnia, to nie pojawi się akurat na pogrzebie kogoś z tej dwójki. Codziennie miał takie obawy i czuł się przez to rozdarty, w Agencji wszystko było łatwiejsze, życie było łatwiejsze, ale brakowało mu adrenaliny, natomiast w Mafii byli ludzie, których lubił i może nawet kochał, bo miał tam przyjaciół i niebezpieczeństwo, które tak uwielbiał, ale jednocześnie większa możliwość, że kiedyś zakopią drogie mu osoby do piachu.

Westchnął ciężko, ale jego dobry humor nie zniknął. Przeczesał dłonią potargane włosy i ruszył przed siebie skocznym krokiem. Miał cudowny pomysł na umilenie sobie początku następnego dnia - dokuczanie Kunikidzie.

×××

Atsushi po powrocie do budynku Portowej Mafii i wejściu do swojego apartamentu odetchnął z ulgą, jakby na chwilę wszystkie jego zmartwienia zniknęły. Jednak prawda była inna, jego problemy męczyły go codzienne i był pewien, że nie przepędzi ich dopóki nie znajdzie złodzieja, który okradł mafię i mordercy Orōyo.

Białowłosy poluzował krawat, na który tego dnia był skazany. Odwiedziny w rodzinie Orōyo nie były niczym przyjemnym, właściwie dzięki nim zrozumiał, że Satseki naprawdę nie żył. To był koniec ich znajomości, spotkań, wsparcia. Po prostu koniec.

Jeden z tych, którzy oddali mu się pod opiekę, zniknął. Już go nie było, nie wróci i Atsushi doskonale o tym wiedział, ponieważ chociaż żyli w świecie, gdzie ludzie mogli mieć niesamowite zdolności, to nikt nie mógł przywracać ludziom życia.

W tym momencie Nakajima zrobiłby to za cenę własnego.

Gdyby tylko mógł, to oddał by swoje, cholerne, nic nie warte życie.

Ale nie mógł i musiał się z tym pogodzić, nawet jeśli za każdym razem kiedy zamykał oczy widział uśmiechniętego Satsekiego, który po chwili zmieniał się w jego zmasakrowane zwłoki. To wszystko wymuszało u niego odruch wymiotny, co było raczej dla niego niespotykane, w końcu widział tyle trupów, zresztą większość z nich sam wykończył. Nie powinien mieć takich odczuć, jednak niestety miał, nie był pozbawioną uczuć maszynką do zabijania.

Chociaż czasami chciał.

Ponieważ jego perfekcyjna maska nie powinna pękać.

A teraz była doszczętnie zniszczona.

×××

Kiedy wreszcie słońce chowało się za wysokimi budynkami, w nocy budziło się dzikie życie, imprezy i potwory.

Właśnie tymi potworami zazwyczaj zajmowała się Agencja Detektywistyczna, czasami też Mafia Portowa, kiedy dany potwór wpływał na ich interesy i tak było tym razem.

Chuuya Nakahara naprawdę chciał iść spać, przytulić się do poduszki i marzyć o dniu wolnym, ale nawet to nie było mu dane.

Yokohama nocą była niebezpieczna i było to raczej oczywiste. Nawet jej mieszkańcy starali się nie mieszać w nocne życie i czekać, aż słońce znowu wstanie, aż wróci nadzieja. Nadzieja Chuuyi nigdy nie wróciła. Stracił rodzinę, partnera, podwładnych. Wszystko co miał, chociaż i to odzyskał, to jednak nie da się zastąpić pewnych ludzi i dlatego jego nadzieja nigdy nie powróciła. Siedzi pewnie gdzieś w kącie i zapija smutki rudzielca za niego.

𝐙ł𝐨𝐝𝐳𝐢𝐞𝐣 ◇ Akutagawa Ryuunosuke x Nakajima Atsushi [CHWILOWO ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz