— ZACZĘŁO SIĘ stosunkowo nieszkodliwie, ale zdecydowanie wywołało niemałą sensację. Tom Marvolo Riddle, do teraz zajmujący miejsce u szczytu stołu Slytherinu, podczas śniadania dosiadł się do Delilah Gormlaith Fawley.
Chociaż masa uczniów obdarzała ich całą gamą spojrzeń i szeptów — przez niepochlebne, przepełnione wyższością czy pogardliwe, po podniecone i buchające ekscytacją, główni zainteresowani siedzieli, nie odzywając się do siebie. W spokoju, niespiesznie spożywali swoje posiłki, nawet nie zaszczycając się krótkim spojrzeniem. Delilah w zamyśleniu na przemian nawijała i odwijała kosmyk krótkich, rudoblond włosów na palec, dłubiąc widelcem w jajecznicy. Tom Riddle siedział prosto, w nienagannej pozycji, ze wzrokiem wlepionym w posrebrzane brzegi talerza.
— Czy ty nie potrzebujesz do życia czegoś takiego jak śniadanie? Znaczy, ja rozumiem, legenda, te spawy, ale jeśli masz siedzieć nic nie robiąc z pustym talerzem na moim miejscu to prosiłabym cię o odejście — powiedziała zirytowana współlokatorka Delilah — Corraine Harmlaith.
Czarownica półkrwi wyróżniała się z tłumu uczniów jedną cechą — była strasznie, okropnie wybuchowa. Zadzierała głowę do góry, brązowe, dość często zarzucała jasnobrązowymi włosami, które zaskakująco szybko się kołtuniły. Chociaż w większości przypadków stawiała na swoim, były od tego wyjątki.
Pierwszym z nich zdecydowanie była Delilah — kiedy w pierwszej klasie szatynka stwierdziła, że koniecznie chce zamienić się z nią miejscami, Fawley powiedziała kategoryczne „nie". Oczywiście nie obyło się bez licznych próśb i gróźb Harmlaith, ale Della zdania nie zmieniła i zmienić nie zamierzała. Za pierwszą odmową po czasie posypały się kolejne. W pewnym momencie, chyba około jesieni drugiego roku, Delilah zaczęła odmawiać już z automatu, nawet, jeśli w gruncie rzeczy zgadzała się ze zdaniem przyjaciółki.
Drugim przypadkiem byli nauczyciele oraz uczniowie postawieni na szczycie hierarchii — kiedy Corraine wybuchała, zwykle miało to dla niej konsekwencje nieprzyjemne, złe lub beznadziejne, zależnie od osoby, z którą zadarła. Nie zaskarbiła sobie tym oczywiście przychylności grona pedagogicznego — może poza Dumbledorem, który na jej temperament reagował zawsze uśmiechem.
Niestety, Tom Riddle nie należał do grona pedagogicznego i z pewnością nie podzielał entuzjazmu nauczyciela transmutacji.
— Harmlaith — powiedział chłodno, mierząc ją oceniającym spojrzeniem — będę siedział gdziekolwiek chcę, o jakiejkolwiek porze chcę — dokończył, zaciskając na chwilę wargi. — Delilah, proszę cię, mogłabyś przemówić koleżance do rozsądku?
Walburga, siedząca po drugiej stronie stołu, zakrztusiła się gwałtownie sokiem. Po kilku kaszlnięciach z dozą dramatyzmu i podekscytowania szepnęła:
— Zna jej imię!
Fawley wywróciła oczami, pozostając jeszcze chwilę w milczeniu. Następnie potrząsnęła głową i zwróciła się w stronę Riddle'a, trochę podirytowana.
— Miło by było, gdybyś nie ustawiał do pionu moich przyjaciół — powiedziała, po czym odwróciła wzrok w stronę Corraine. Posłała jej karcące spojrzenie. Mimo niechęci do Riddle'a, nie uważała wyśmiewania go za pomysł najlepszy ani nawet dobry. Szczerze, w ogóle nie uważała tego za pomysł jakikolwiek. Bardziej przypominało to masochizm.
Corraine niechętnie odeszła i usiadła przy końcu stołu, burcząc coś o tępawych ślizgonach. Nie przejmowała się za bardzo faktem, że sama należała do domu węża.
— Gdyby nie wykazała się iście gryfońskim zachowaniem, to nie byłoby takiej potrzeby — stwierdził Tom, nakładając sobie tosta z roztopionym serem i suszonymi pomidorami.
Delilah pomyślała, że zachowując chłodną powagę mógłby wydawać się dosyć zabawny — przynajmniej w sytuacji, w której, z klasą wręcz, kogoś obrażając, jednocześnie nakładał sobie jedzenie. Niestety — nie wydał się.
Westchnęła ciężko, opierając się na dłoni. Podłubała jeszcze chwilę w jajecznicy, po czym odstawiła ją ze zrezygnowaniem, czując znajomy ścisk w gardle. Trochę na siłę wzięła łyka ciepłej, zielonej herbaty. Nie skrzywiła się, chociaż miała na to ochotę. Co jeśli rzeczywiście zrobiła coś nie tak ze sprawą Corraine i teraz będzie między nimi jakoś inaczej? Albo co, jeśli Riddle miał rację i powinna ją przyhamować?
Zagryzła wargę i wbiła paznokcie w wewnętrzną część dłoni.
„Uspokój się, Delilah, pewnie wyolbrzymiasz" pomyślała. Jak można się było domyślić — nie pomogło. Nakręciła się za to jeszcze bardziej i zacisnęła chwyt jeszcze bardziej.
Jednym z paznokci przebiła skórę. Z drobnej ranki zaczęła wypływać śladowa ilość krwi. Zacisnęła powieki. Mniej więcej w tamtym momencie w jej stronę zwrócił się Riddle. Chłodnym spojrzeniem zmierzył jej sylwetkę. Wzrok zawiesił dopiero na pokrytej czerwienią dłoni.
— Fawley, co ty właściwie robisz? — spytał, podirytowany. Nie odpowiedziała, zaciskając powieki jeszcze mocniej.
To było aż dziwne, jak diametralnie zmienił się jej nastrój w ciągu kilku minut. Oczywiście, zawsze wydawała się dość ponurą osobą, ale była zaskakująco spokojna — teraz przypominała wystraszone zwierzę. Riddle niezaprzeczalnie dostrzegł w tym szansę — w końcu oklumencja opierała się głównie na powściąganiu emocji. Złapał ją za przedramię, a ona z lekka rozluźniła zaciśniętą dłoń.
— Przepraszam — powiedziała prawie szeptem. Tom, nie odpowiadając, spojrzał jej głęboko w oczy.
Jego spojrzenie zdawało się przeszywać ją cienkimi igłami chłodu — on za to odczuł namiastkę chaosu. W skrawku myśli, wymykającym się dziewczynie spod kontroli, była jakaś doza połamania i histerii. I czegoś, czego nie mógł dokładnie określić. Przede wszystkim, Riddle'owi to uczucie wydawało się inne — bardziej ponure, nie ciągnące za sobą cienkiej nici satysfakcji.
Po chwili zrozumiał, że było po prostu beznamiętne. Kiedy próbował wedrzeć się dalej, Delilah zamrugała, a połączenie się zerwało.
— Przepraszam — powtórzyła, już wyglądająca na spokojną.
Riddle, żeby zachować pozory uprzejmości — po części też dlatego, że zaczynała go intrygować, wyprowadził ją z sali, zostawiając niedokończonego tosta i cały tłum zaciekawionych uczniów. Ścisnął mocniej jej przedramię, po czym, kiedy znaleźli się z dala od zaciekawionych spojrzeń, przystanął. Popatrzył się na nią przez chwilę, przekrzywiając głowę, po czym ją puścił. Stali tak przez chwilę, obserwując się w ciszy — Marvolo próbował rozgryźć zjawisko Fawley, a Delilah dochodziła do siebie, coraz mocniej zaciskając wargi i zaciskając palce na ramieniu torby, której okazała się nawet nie zdjąć. Ostatecznie, Riddle obrócił się do niej tyłem i zaczął iść w kierunku lochów — w przeciwieństwie do Delilah, on nie wziął na śniadanie torby.
— Dzięki, Riddle — rzuciła ostatecznie w jego stronę nadal poddenerwowana Fawley.
Tom nie odwrócił się. Przez głowę przeszło mu tylko, że chaos mógłby podobny głos.
— A/N. Może chaos nie miałby podobnego głosu do Delilah, ale zdecydowanie mógłby się poszczycić częstą obecnością w pierwszych rozdziałach. Nie martwcie się, ogarniam to, tylko po prostu żeby jakoś wpleść w historię Toma potrzebne mi były jakieś mocne impulsy (nadal są), a Delilah akurat miała słaby tydzień (albo słabe życie). To się z czasem i przebiegiem unormuje, obiecuję.
CZYTASZ
𝐀𝐍𝐇𝐄𝐃𝐎𝐍𝐈𝐀 ─ tom marvolo riddle.
FanfictionTom Marvolo Riddle był dla wszystkich wielką układanką zagadek, znaków zapytania i wybrakowania. Okazało się jednak, że niektóre zagadki najtrudniejsze do rozwiązania są z perspektywy najbardziej wyidealizowanej i do bólu subiektywnej ─ samego ślizg...