• punkt 2

3.8K 232 302
                                    

Przed chwilą wyszedłem w kierunku domu Rosji. Oczywiście z butelką wódki w ręku. Bez niej nawet nie ma po co do niego przychodzić.

Nie lubię Rosji. To idiota, a na dodatek myśli, że jestem jego przyjacielem. Nie mam do niego ani trochę szacunku. Chociaż często można się z niego pośmiać. Szczególnie, kiedy jest pijany. Raz prawie skoczył z balkonu, mówiąc, że nawet grawitacja go nie pokona.

Gdy byłem już na miejscu, nacisnąłem guzik domofonu. Chwilę czekałem przed wejściem, oglądając jego dom. Robi całkiem niezłe wrażenie. Jest dość duży i zadbany. Na parapetach stoją doniczki z kwiatami, a okna są umyte.

- Cześć Polsza! - przywitał mnie jeszcze trzeźwy Rosja, co jest mało spotykanym widokiem.

- Cześć! Przyniosłem wódkę - odparłem i podałem mu alkohol.

- Спасибо! (dziękuję) Dawno cię nie widziałem.

- Tak, jakoś nie miałem czasu...

- Dobrze, że jesteś. Wreszcie będziemy mieli czas, żeby trochę ze sobą porozmawiać!

No chyba nie.

- Węgry był zaproszony? - spytałem.

- Tak, już przyszedł. Chyba jest w kuchni - powiedział Rosja i zaprosił mnie do domu.

Zdjąłem buty w przedpokoju i powiesiłem kurtkę na wieszaku. Przyszło już kilka krai, które ze sobą rozmawiały, ale nie było pośród nich Niemiec. Na stole stały przekąski i kilka nieotworzonych butelek piwa. Nikt nie zwrócił na mnie szczególnej uwagi. Jestem 30 minut przed czasem, więc nie ma zbyt wielu osób. Tylko Japonia, Czechy, Słowacja i Węgry, który faktycznie był w kuchni.

Podszedłem do niego - palił fajkę, a dym wydmuchiwał przez otwarte okno.

- Podobno miałeś rzucić - powiedziałem.

- To było dawno i nieprawda - odparł. - Nie sądziłem, że przyjdziesz. Nienawidzisz imprez, szczególnie tych, których organizatorem jest Rosja.

- Muszę załatwić jedną sprawę... A ty? Czemu przyszedłeś?

- Nie wiem. - Węgry wzruszył ramionami i zaciągnął się dymem z papierosa. - Chyba po prostu lubię upijać się do nieprzytomności, przy okazji zapominając o tym beznadziejnym świecie - dodał po chwili.

Węgry to jedna osoba, którą lubię i która mnie rozumie. Zawsze mnie wspierał w trudnych momentach. Nie jest taki jak inni - samolubny i egoistyczny. Oboje nigdy nie mieliśmy łatwo, dlatego dobrze się rozumiemy.

- Chciałbym czasem wyjść spod tej maski - powiedziałem.

- Ja też... Nikt nie zna mnie tak dobrze, jak ty. Każdy myśl, że jestem taki szczęśliwy i radosny, że czerpie z życia garściami... Tak bardzo się mylą. - W oczach Węgier pojawiły się łzy. Doskonale wiem, o czym mówi. Mamy tylko siebie. Wszyscy uważają nas za bardzo beztroskich, a tak naprawdę jest zupełnie inaczej.

*

Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że przyjdzie tak wiele osób. W salonie, który wydawał się być całkiem duży, zaczęło się robić tłoczno i duszno. Kilka krai lizało się ze sobą na kanapie. Na dywanie były rozrzucone plastikowe kubeczki i podeptane kawałki chipsów. Przyjąłem najbezpieczniejszą pozycję, czyli stanie w kącie i gapienie się na innych. Przede wszystkim na Niemcy. Rozmawiał z Francją.

Co tak się śmiejesz idioto?! Jej żarty naprawdę Cię bawią?! - pomyślałem, patrząc na niego.

Jak skończy z nią rozmawiać to podejdę do niego.

- Polsza!!! - Podszedł do mnie pijany rusek.

O nie. Zaczyna się.

- Czemu się nie bawisz?

- Wiesz jakoś tak...

- Poczekaj. - Rosja sięgnął po butelkę wódki i nalał mi ją do pustego kubka. - Proszę!

- Nie, naprawdę dziękuję...

- Ze mną się nie napijesz?!

- Dobrze...

Rosja też sobie nalał, i to całkiem niemało. Gdy przechylił kubek i zaczął wypijać jego zawartość ja szybko wylałem swoją porcję do doniczki.

- Szybki jesteś - powiedział i poklepał mnie po ramienu. - Tak trzymaj! - krzyknął i odszedł, lekko się chwiejąc.

Już nigdy więcej nie przyjdę na jego domówkę.

Zobaczyłem, że Niemcy stoi sam. Moja szansa. Podszedłem do niego i oparłem się o ścianę.

- Cześć! - zacząłem.

- O, cześć! Dawno cię nie widziałem Polen. Co u ciebie?

- Dobrze, jak zwykle nuda i beznadziejna. - Niemcy się zaśmiał, ale to nie był żart. Gdy to zrozumiał, zarumienił się lekko zakłopotany.

No dalej, powiedz coś.

- Wiesz... - Niemcy wreszcie się odezwał. - Jeśli chodzi o drugą wojnę światową to naprawdę jest mi przykro... Żałuję tego co się stało...

Typowy Niemcy - zawsze za wszystko przeprasza, licząc na wybaczenie.

- Jasne, nie ma sprawy.

- N-naprawdę...?

Nie!

- Tak, przecież wybaczyłem Rosji. - (teoretycznie) - Dlaczego nie miałbym wybaczyć tobie?

Pora odegrać swoją rolę. Z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon i sprawdziłem która godzina.

19:27

- Muszę załatwić jedną sprawę! Na śmierć zapomniałem! - krzyknąłem. - Muszę już iść.

- Poczekaj... - usłyszałem jak mówi, ale ja już szybkim krokiem kierowałem się w stronę przedpokoju.

Szybko ubrałem kurtkę i buty. Wyszedłem z domu Rosji.

Wszystko idzie zgodnie z planem.

Plan idealnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz