5

35 4 0
                                    

Przepraszam że nie dodawałam nic, ale miałam pare problemów już wracam z rozdziałami!

Dzisiaj będzie trochę gorąco, więc lepiej przygotujcie swoją psychikę.

Ułożyłam swoje ramiona na jego karku przyciągając co jeszcze bliżej. Mężczyzna zacisnął dłonie na mojej talii co byłoby bolesne, ale teraz? Wręcz podniecało mnie to. Złapał mnie za uda podsadzając na zimny blat, ciagle nie przerywaliśmy pocałunku który był agresywny oraz gorący mężczyzna jakby w transie odsunął się.

– Zapomnij teraz o tym a ja wyjdę – twardo odchrząknął stojąca już przy drzwiach. Pomrugałam kilkakrotnie schodząc na miękkich nogach z blatu.

– Nie zapomnę wiesz czemu?– zapytałam na co uzyskałam pytające spojrzenie Pana Ryan'a – Ponieważ ty tego nie zrobisz – dokończyłam zasiadając na krześle barowym.

– Madison nie komplikuj tego – warknął twardo robiąc krok w moją stronę – Wiesz co?! To ty właśnie to skomplikowałeś całując mnie! – nie hamowałam się facet obwiniał mnie o własne błędy.

Ryan nawet nie wydusił z siebie przeprosin. Ruszył do drzwi spoglądając co pare sekund na mnie tym zimnym i przerażającym spojrzeniem, którego nie doświadczam zbyt często.

Z bezsilności włożyłam dłonie w włosy ciągnąć za nie, nie słyszałam już go wyszedł.

•••

Rano totalnie zmęczona ubrałam się standardowo w jasne rurki i biały podkoszulek z jakimś kolorowym napisem. Napisałam wiadomość do Rachel która miała być po mnie lada chwila, gdy na podwórku usłyszałam głośny klakson zeszłam spotykając ojca zapatrzonego w gazetę. Wyszłam z domu wsiadając do auta blondynki.

– Wszyscy żyją sobotnią imprezą – powiedziała oschle bez przywitania – Coś się stało?– zapytałam rozkładając się wygodnie na skórzanym fotelu auta – Nic szczególnego każdy coś odpieprzył jak to dobrze że mnie nie było. Co robiłaś w sobotę i niedziele?– wytłumaczyła skupiając się na drodze. W sobotę zasnęłam na kanapie po zdarzeniach z Ryan'em miałam dość. W niedziele zaś Summer i pan Ryan nie przyszli na obiad ani kolacje. Mieli "Ważne sprawy" które pewnie były zamieszane ze mną, więc przynajmniej w niedziele miałam spokój.

– Nic nadzwyczajnego jedynie w sobotę coś się stało– bąknęłam na co blondynka wskazała dłonią żebym wytłumaczyła jej o co chodzi – Przyszedł Ryan chciał wytłumaczyć się z tego co zaszło tego przeklętego wieczoru, ale coś w niego wstąpiło i się..– przerwałam uświadamiając sobie dopiero że się pocałowaliśmy. Ja i Ryan?! Niedorzeczne.

– No mów! – potrząsnęła moją dłonią która lekko się trzęsła – My się tak jakby pocałowaliśmy– Mogę przysiąc że zrobiłam się cała czerwona blondynka zahamowała gwałtownie przez co złapałam się odruchowo pasów na szczęście nikt za nami nie jechał, i nie wylądowaliśmy w wypadku.

– Czemu. Kurwa. Nie. Dzwoniłaś – wściekłe rzuciła parkując na parkingu naszej placówki – To nic dla niego nie znaczy, kazał mi zapomnieć – odpowiedziałam lekko przybita wspomnieniem jego słów.

Dziewczyna zmieniła diametralnie minę z wściekłej na przybitą – Cham – parsknęła wychodząc z auta ja za nią i razem skierowałyśmy się do klasy

•••

– No kurwa musisz przyznać mi racje! – wściekłe wyrzucił z siebie Scott – UFO nie istnieje Scott to tylko twoja chora wyobraźnia – wytłumaczyłam jak dziecku na co zrobił minę smutnego pieska. Scott był bardzo dziecinny, jak na chłopaka w którego łóżku była już chyba każda dziewczyna z naszego liceum.

Everything For You Where stories live. Discover now