2

49 3 1
                                    

Siedziałam na kanapie w salonie. W obcym mi domu. To on miał stać się miejscem, w którym poczuję się bezpiecznie. Budynek faktycznie nie wydawał się niebezpieczny. Jednak niepokój toważyszył mi, odkąd dowiedziałam się, że zmieniam miejsce zamieszkania. Mój strach momentalnie się pogłębił, gdy Louis oznajmił, że zaraz poznam moich nowych braci.

Cała spięta wyczekiwałam, aż kroki na schodach ucichną i zobaczę przy nich przyszywane rodzeństwo. Nie musiałam długo czekać, bo po chwili do salonu wszedł blondyn. Miał on na oko 155 cm wzrostu. Wyglądał na jakieś dwanaście lat. Grzywka opadała mu na lewą stronę. Oczy miał koloru błękitnego.

Chłopiec podszedł do mnie i wyciągnął rękę.

-Jestem Milo.

Uścisnęłam jego dłoń z grzeczności.

-Agnes-przedstawiłam się. Puściłam dłoń chłopaka. On schował ręce do kieszeni. Chłopiec chciał chyba zadać jakieś pytanie ale usłyszeliśmy huk na schodach. Jakby ktoś walnął o ścianę. Parę sekund później na dole pojawili się dwaj chłopacy-jeden blondyn a drugi czarnowłosy. Jasnowłosy rechotał natomiast jego kopia była trochę zirytowana. Obaj wyglądali na czternastolatków. Byli mniej więcej mojego wzrostu.

-Co tam się stało?-zapytał się ich ojciec.

-Allan znowu się trochę pośpieszył i przez niego prawie że schodów zleciałem-wytłumaczył spokojnie czarnowłosy. On również miał niebieskie oczy, jak jego młodszy brat.

-Nie moja wina, że się tak guzdrasz-prychnoł rzekomy Allan. Jego najwyraźniej cała ta sytuacja rozbawiła.

-Mniejsza, poznajcie waszą nową siostrę-Louis wskazał mnie ręką a spojżenia chłopaków powędrował na mnie.

-Allan, miło mi-uśmiechnął się blondyn. Ten oczy miał koloru zielonego.

-Dennis-przedstawił się ciemnowłosy. Z jego twarzy zszedł już grymas a na jego miejscu mogłam zobaczyć uśmiech.

-Agnes-znowu powiedziałam tylko swoje imię. Chciałam ograniczyć rozmowę z nimi do minimum.

Nim się obejżałam, w salonie pojawił się kolejny chłopak. Ten natomiast miał ciemne włosy i poważną minę. Był znacznie wyższy ode mnie a co za tym idzie-musiał być starszy. Jego oczy miały odcień szarości.

-Nazywam się Rich-przedstawił się chłopak. Mimo powagi wypisanej na twarzy nie wydawał mi się oschły czy niemiły.

-Agnes-powiedziałam szybko. W jednej chwili nastała ogromna cisza. Trwała ona kilka minut, puki nie przerwał jej Louis.

-Dobra, radzę zatkać uszy, bo może się zrobić głośno-oznajmił ze zmarszczonymi brwiami. Posłusznie wykonaliśmy jego polecenie. Mimo przysłoniętych uszu dokładnie słyszałam, co krzyczał.

-Colin! Złaź na dół w tej chwili!

Kiedy mężczyzna skończył krzyczeć, wszyscy odetkaliśmy uszy. Sekundę później usłyszałam stłumiony krzyk z góry.

-Muszę!?

Chłopak nie musiał długo czekać na odpowiedź.

-Tak!-wrzasnął a ja złapałam się za uszy. Rzeczywiście, jak Louis krzyczy, lepiej mieć je zasłonięte.

Z moich rozmyślań wyrwało mnie skrzypienie schodów. Chwilę później do salonu wszedł chłopak a ja nie mogłam się ruszyć. Nigdy nie przypuszczałam, że moim przyrodnim bratem będzie właśnie on.

Dwa Oblicza [ZAWIESZONE do poprawy rozdziałów]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz