|01| rozdział pierwszy

628 35 5
                                    

Drobna blondynka przemierza korytarze instytutu, modląc się w duchu, aby nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi. Nie lubi być w centrum zainteresowania; czuje się wtedy, jak zwierze w ZOO. Wydaje się jej, że każdy potrafi jednym spojrzeniem prześwietlić ją i poznać jej przeszłość od której tak bardzo ucieka.

Naprawde nie wie, dlaczego wybrała psychologię. Być może chce poznać motywy własnych zachowań, albo, po prostu tak wiele przeżyła w swoim - zaledwie - dziewiętnastoletnim życiu, że pomyślała, iż mając taki bagaż doświadczeń będzie potrafiła lepiej pomóc swoim potencjalnym pacjentom.

Czy bała się, przyjeżdżając do całkowicie innego kraju, nie mając tu znajomych, ani rodziny? Odpowiedź jest prosta - oczywiście! Ale nie mogła zostać w Manchesterze, ponieważ wtedy wszystko - jej marzenia, plany, wyobrażenia zostałyby jej całkowicie odebrane.

Chce zacząć od nowa, z czystą kartą, daleko od tego, co tak bardzo ją skrzywdziło.

Już z oddali widzi grupę osób, które czekają pod salą numer sto trzy. Czuje na sobie spojrzenia kilku osób, ale stara się je ignorować i tylko mocniej zaciska palce na pasku torebki przewieszonej przez ramię.

Chce stanąć, jak najdalej od tego towarzystwa, dlatego znajduje choć trochę pustej przestrzeni i tam planuje czekać na przyjście opiekuna roku.

Nie patrzy na nikogo, ale ma świadomość, że kilka osób posyła jej ukradkowe spojrzenia.

Wyjmuje z torebki swój telefon, aby czymś zająć się w międzyczasie, jednak po chwili chowa go z powrotem i wypuszcza drżący oddech. Już dawno zmieniła numer telefonu, przez co nikt znajomy nie mógł się z nią skontaktować, ale wie, że próbowali, może nadal próbują. Teraz nie ma to dla niej znaczenia.

Nie jest już tą samą dziewczynką; zaczyna od początku.

Prostuje się, unosi głowę i odrzuca za ramię długie blond kosmyki, a jej wzrok pada na dziewczynę stojącą przez nią i przyglądającą się jej z uśmiechem. Odwzajemnia uśmiech, trochę nieśmiało.

Brunetka jest wyższa od niej, a obcasy, które ma dziś na sobie dodają jej centymetrów. Ma piękne czekoladowe włosy, które spływają falami w dół jej pleców, brązowe oczy i całkiem miły uśmiech. Jest ładna.

- Cześć - wita się, kiedy podchodzi bliżej. - Jestem Camille.

- Cześć - odpowiada blondynka, starając się, aby jej uśmiech wyszedł, choć trochę szczerze. - Delilah - mówi swoje imię, ściskając lekko wyciągnięta w jej stronę dłoń.

Camille wydaje się być miła i przyjaźnie nastawiona i Delilah jest pewna, że mogłyby się zakolegować, ale teraz zwyczajnie nie potrafi się przełamać.

- Nie jesteś stąd, prawda? - pyta przyjaźnie, a blondynka nie potrafi ukryć zdziwienia, kiedy na nią patrzy. - Twój akcent cię zdradza - śmieje się krótko. - Brytyjski, racja?

Delilah kiwa głową i nie mówi nic więcej.

Chwilę później przychodzi starsza pani, w eleganckim kostiumie i włosach spiętych w kok, a na jej nosie spoczywają okulary. Wpuszcza studentów do sali, a Delilah cieszy się, że Camille postanawia zająć miejsce obok niej. Cieszy się, że będzie miała kogoś znajomego, bo nie sądzi, że zakoleguje się bliżej z kimś innym.

~ * ~

Jakieś czterdzieści minut później setka studentów pierwszego roku psychologii opuszcza salę. Delilah ma nadzieję na jak najszybszy powrót do domu, jednak czuje lekki uścisk na ramieniu i odwraca się, a kiedy widzi swoją nową znajomą czuje ulgę, choć przecież nie jest możliwe, by ktokolwiek ją tu znalazł.

- Wieczorem w Shake'u jest impreza z okazji pożegnania wakacji, wpadniesz? - pyta, a na jej pomalowanych na czerwono wargach widnieje uśmiech. - Poznałabyś kilku fajnych ludzi - dodaje zachęcająco.

Delilah zastanawia się nad tym przez chwilę.

Przecież miałam zacząć od początku, myśli.

Blondynka uśmiecha się, po czym kiwa głową.

- Z przyjemnością. Dam ci swój numer i wyślesz mi adres.

Believe Me | B. Brooks |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz