|09| rozdział dziewiąty

333 37 14
                                    

Delilah budzi się rano i pierwszym, co robi to uświadamia sobie, że dzisiejszą noc spędziła na kanapie, a nie w swoim łóżku.

A później dociera do niej, co stało się poprzedniego wieczora.

Carter.

Telefon do Jamesa.

Beau...

Beau!

Blondynka podnosi się do pozycji siedzącej i napotyka bruneta na fotelu; śpi, zwinięty w niewygodnej pozycji, przykryty swoją niebieską bluzą z kapturem. Czuje wyrzuty sumienia, że zmusiła go do zostania na noc, ale tak bardzo bała się zostawać sama.

Carter wie gdzie mieszka i Bóg jeden wie, co jest wstanie zrobić.

Decydując się na wyprowadzkę z rodzinnego Manchesteru, nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że on mógłby ją tu znaleźć.

Teraz znów musi uciekać; i to jak najprędzej.

Zrywa się pośpiesznie z kanapy i biegnie do swojej sypialni. Spod łóżka wyciąga swoją walizkę i rozkłada ją na łóżku, z szafy wyciąga swoje ubrania i na oślep wrzuca je do torby, bo łzy, króre napływają do jej oczu uniemożliwiają wyraźne widzenie.

Tak zastaje ją Beau, który wchodzi do pomieszczenia.

- Delilah? - przystaje w progu, obserwując rozstrzęsioną koleżankę.

Jeszcze nigdy w swoim dwudziestojednoletnim życiu nie widział, aby ktoś był tak przerażony, takim incydentem. Ale przecież, wcale nie wie, co stało się zanim dotarł na miejsce i to sprawia, że nogi niemal się pod nim uginają.

A co jeśli ona...?

Brunet potrząsa głową, chcąc odgonić te myśli od siebie.  Nie chce nawet o tym myśleć.

- Delilah! - Brooks unosi głos, sprawiając, że dziewczyna patrzy na niego zaskoczona, a zarazem przerażona, a łzy gromadzące się w jej oczach, strumieniami spływając po policzkach. - Hej, co się dzieje? - pyta, już znacznie łagodniej podchodząc do wciąż roztrzęsionej blondynki.

- On... - zaczyna drżącym głosem, pociągając nosem, a później rozpłakuje się jeszcze bardziej, wpadając w ramiona zaskoczonego Beau.

To nie tak, że jej nienawidzi. Podczas pierwszego spotkania - owszem - nie polubił jej; wydawało mu się, że po prostu nie pasowała do ich paczki. Ale teraz, to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Nie może jej tak zostawić. Dlatego obejmuje jej drżące ciało ramionami, a dłonie suną po jej plecach, chcąc - choć trochę - sprawić, że się uspokoi.

Nie wie, co powinien powiedzieć, czy zrobić. Nigdy nie był w takiej sytuacji, dlatego stoi tam i pozwala Delilah płakać, trzymając ją w ramionach.

- To był Carter - przemawia po długim czasie milczenia, odsuwając się od chłopaka. Jej głos wciąż drży i nie może nawet myśleć o tym, jak zażenowana jest tym, że Beau jest świadkiem jej chwili słabości; nikt nie był przez długi czas. - Mój przyrodni brat - wyjaśnia, widząc, że Beau otwiera usta, by zapytać, kim jest ten chłopak.

- On cię tak przestraszył? - pyta zdziwiony. Rozumie, że między rodzeństwem może być różnie; między nim, a bliźniakami też nie zawsze się układa, ale nigdy nie sądził, że stosunki brata z siostrą mogą być, aż tak beznadziejnie.

- Nic nie rozumiesz, Beau... - szepcze, a jej głos załamuje się na końcu i to sprawia, że chłopak obawia się, iż znów wybuchnie płaczem.

- Więc mi wytłumacz - mówi zachęcająco, łagodnie; w jego głosie nie ma ani odrobiny nacisku. Chce jej pomóc, naprawdę chce. A nie zrobi tego, jeśli nie dowie się prawdy. - Delilah, możesz mi zaufać - dodaje, widząc jej wahanie.

Blondynka przymyka na moment oczy, a po jej policzku spływa kilka łez. Obejmuje dłońmi  swoje kruche ramiona, jakby mając nadzieję, że w ten sposób obroni się przed niechcianymi i bolesnymi wspomnieniami. Z pomiędzy spierzchniętych warg wypuszcza drżący oddech, zanim przemawia:

- Zawsze bałam się Cartera, ale dopóki żyła moja mama nie robił mi krzywdy. Teraz nic go nie powstrzymuje... Dlatego wyjechałam z Manchesteru, myślałam, że tu mnie nie znajdzie... - głos blondynki znów się załamuje.

Żadna kobieta nie chce mówić, jak bardzo została skrzywdzona przez mężczyznę; zwłaszcza kogoś, kto powinien być jej bliski.

- J-jak? - Beau jąka się, nie do końca potrafiąc wierzyć w słowa Delilah. Nie może pojąć tego co mówi. Wydaje się to takie nieprawdopodobne.

Ale takie rzeczy się zdarzają, prawda? Delilah nie mogła sobie tego zmyślić. Nie wierzy w to, widząc w jakim jest stanie.

- Błagam, Beau. Nie każ mi o tym mówić - szepcze i wtula twarz w pierś chłopaka, gdy ten po raz kolejny zamyka ją w uścisku swoich silnych ramion.

I Delilah czuje się... dobrze.

A/N: Obiecałam, więc jest. Nie wiem, czy Wam się podoba; mi średnio, dlatego byłabym wdzięczna, abyście powiadomili mnie, co sądzicie o tym rozdziale, jak i całej historii :)

Chcę Was też serdecznie zaprosić na dwie książki, które pojawiły się niedawno na moim profilu. Mam nadzieję, że one także przypadną Wam do gustu.

Buźka, x

Believe Me | B. Brooks |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz