XVII

578 40 55
                                    

Mustafar

Pov Rey

Przemierzaliśmy zaułki Akademii ciemnym korytarzem oświetlonym jedynie delikatnym światłem pochodni.
Pochodnie wydawały przyjazne dźwięki palonego drewna, które działały na mnie kojąco.
Nagle Ren zatrzymał się przed jednym z wielu drzwi  i otworzył je.
Wszedł do środka, a ja ruszyłam za nim.

-To twój pokój.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Na ścianach znajdowały się trzy wielkie świece, które dawały przytulne światło.
W pokoju znajdowało się łóżko, szafa, biurko oraz drzwi do łazienki.
Meble były wykonane z czarnego drewna.
W kącie zauważyłam jeszcze półkę z książkami na którą najbardziej się ucieszyłam.
Położyłam swój bagaż na podłodze i spojrzałam na Kylo.

-Jak myślisz zaakceptują mnie Mistrzu?

Popatrzył mi w oczy i po chwili jego jedwabisty głos otulił moje zmysły.

-Myślę, że część z nich już to zrobiła ale wrogów napewno nie będzie Ci brakować, musisz być uważna i roztropna.

-Wiem, zdaję sobie sprawę, że ich będzie coraz więcej.

Cicho warknęłam na te myśl i kontynuowałam wypowiedź.

-Wyobrażałam sobie to miejsce znacznie gorzej, szczególnie widząc je z zewnątrz.

Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz.

-Akademia jest pięknym miejscem i te pochodnie.... dają cudowne światło.

Ren uśmiechnął się delikatnie i powiedział.

-Tak te pochodnie mają coś w sobie, dają klimat...

Zachichotałam jak najciszej.

-Jutro bądź dobrze przygotowana psychicznie i fizycznie na to co może Cię tu spotkać, dobrze?

-Tak mistrzu.

Ben skierował się w stronę wyjścia i na odchodne rzucił niedbałe dobranoc, po czym zniknął.
Nagle poczułam jak cała energia niekontrolowanie ucieka ze mnie.
Tak bardzo zachciało mi się spać, że nawet się nie wykąpałam tylko wskoczyłam do łóżka i po chwili zasnąłem.

Poranek.

Poczułam przeszywający ból i momentalnie otworzyłam oczy.

-Dzień dobry.

Nade mną stał Regnerez.
Przetarłam powieki i cicho jęknęłam łapiąc się za głowe.
Czyli tak wyglądają pobudki?
Budzą Cie zadając niewyobrażalny ból, o ironio.

-Witam mistrzu.

Powiedziałam w stronę białowłosego.
On zachichotał przeraźliwie.

-Nie chcę Cie martwić, ale za pięć minut zaczyna się trening z Alanosem.

Po tych słowach zniknął za drzwiami, poruszał się tak jakby był cieniem.
Ten chłopak zdecydowanie mnie przerażał.
Pobiegłam do łazienki i szybko dokonałam porannej toalety.
Ubrałam się w obcisłe skórzane spodnie i koszulkę na ramiączkach.
Na nadgarstkach szybko owinęłam czarne pasma bandaży.
Wybiegłam z pokoju i dotarło do mnie, że kompletnie nie wiem gdzie mam się udać.
Postanowiłam zdać się na najbardziej oddaną mi przyjaciółkę, na „moc".
Zamknęłam oczy i zaczęłam biec prowadzona przez iskierki energii.
Wparowałam przez otwarte wrota do ogromnej sali w której znajdował się Alanos i kilku uczniów.
Pomieszczenie to miało ściany oraz sufit wykonane z czarnej skały.
Posadzka natomiast była zwyczajnym czarnym drewnem.
Poza kijami bojowymi oraz całym sprzętem do ćwiczeń niczego więcej tu nie było.

Without warning-ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz