2

309 19 0
                                    

Minęły dwa dni od uśpienia i operacji Shiro. Dzisiaj miał się prawdopodobnie obudzić. Od tego czasu nie odstępował go ani na krok. Martwiłem o przyjaciela. Do niedawna tak uważał. Wydawało mi się, że byli jak bracia. Jeden drugiego ochraniał i pomagał. I co z tego, że nie mieli tej samej matki.

Ostrze zastępowało ich rodziny. Tu się razem wychowali od najmłodszych lat. Na początku może nie mieli zbyt dobrych relacji, ale z czasem to się zmieniło. Przyjaźń zaczęła się na pewnej misji. Było to mniej więcej pięć lat temu. Obaj chcieli, by Kolivan zwrócił choć trochę uwagi na chłopców, więc podsłuchali jego rozmowę z Antokiem. 

Mówili o misji, która miała polegać na uratowaniu niewinnych ludzi z łapsk Zarkona. Nie wiedzieli, jednak jakie ryzyko na nich czekało. Byli, wtedy jeszcze dziećmi, a teraz dorosłymi facetami. Mieli nadzieje, że przywódca przez ten czyn zauważy ich starania i pozwoli im chodzić na misję przed pełnoletnością. Czuli, że byli już na to gotowi. Ale jak każdy wie popełnia się błędy.

Ukradli statek kamuflujący specjalnie przygotowany na to zadanie. Warkoczyk na początku myślał, że jego prawa ręka wyruszyła, ale kiedy ponownie do niego przyszedł oznajmił, że pojazd zniknął z hangaru. Rozległ się alarm. Z głośników wydobył się zły głos warkoczyka.

- Regris razem z Antokiem udacie się za uciekinierami.

Po usłyszeniu rozkazu pobiegł do wskazanego miejsca gdzie czekał na niego partner pościgu. Mieli na sobie stroje organizacji. Ich środkiem transportu okazał się podobny myśliwiec do myśliwców Zarkona. Był specjalnie przeprogramowany by żadne czujniki go nie wykryły. Ten statek jedynie znajdował się wolny. Gdy wylecieli z bazy oni byli już daleko od nich.

Nie wiedzieli, że mieli złapać młodzików z własnej organizacji. Myśleli, że są to zdrajcy lub szpiedzy Imperium. Kiedy Ulaz i Shiro widzieli zarys więzienia zaczęli się przygotowywać do lądowania oraz szukania bezpiecznego miejsca.

- Włącz system kamuflażu - rozkazał biała grzywka.

- Tak jest, kapitanie!

Wyszczerzył zęby i zasalutował z żartu. Takashi wcześniej obmyślił plan działania. Najpierw mieli odnaleźć więźniów, potem udać się do statku i skontaktować się z Kolivanem, że misja powiodła się pomyślnie. Znaleźli bezpieczną oazę spokoju. W hangarze Galra było pusto. Wyszli ze statku na obszar wroga. Biała grzywka dał znak by się zatrzymali. Było słychać odgłosy ciężkich kroków zmierzających w ich stronę. Przyszykował ostrze w pogotowiu. Przed nimi pojawił się robot. 

Od razu zareagował i przeciął go na pół. Z zepsutego ciała poszły iskry. Wziął górną część maszyny, a jego przyjaciel dolną. Chcieli schować go do pierwszych lepszych drzwi by nikt nie zauważył włamania na statek. Otworzyli jedne z nich. Ku ich zdziwieniu w środku znajdowali się żołnierze Imperium robiących sobie przerwę. Spojrzeli się na nich podejrzanie. Ulaz pomachał jedną ręką, a drugą podał jednemu z Galra.

- Witajcie! Mamy dla was prezent powitalny - poklepał Takashiego i dał znak, żeby dać im  poległego kompana. Po tym zaczęli uciekać.

- Przecież to nasz robot! Za nimi!

Gdy chcieli za nimi pobiec, zauważyli, że nie było ich widać. Rozejrzeli się po obu stronach. Postanowili się podzielić na dwie grupy. Jedna z nich miała się udać w lewo, a druga w prawo. Wszystko oglądali z góry. Ostrza są specjalnie wyszkoleni w utrzymywaniu się na płaskiej powierzchni do góry nogami. Nie wiadomo kiedy to może się przydać. Obecnie znajdowali się na suficie. Zawsze się tak ukrywali przed Thacem, który chciał by przeszli badania. Zapach lekarstw, wtedy ich mdlił i dalej mdli.

Partner Na Całe Życie // Voltron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz