53. 1/4

3.5K 91 31
                                    

-Wow, to było cudowne-powiedziała Liz

-Zgadzam się z tobą kochanie-oznajmił pan Andy

-Cieszę się, że się państwu podobało-uśmiechnęłam się

-O której przyjedzie Ben z Lucy i szkrabami?-zapytał Luke

-Powinien być jakoś przed kolacją-oznajmiła pani Liz- Dobrze, wy tu sobie rozmawiajcie, a ja idę szykować kolacje-oznajmiła

-Może pa... Ci pomóc Liz?-zapytałam

-Nie musisz-uśmiechnęła się

-Ale chce-powiedziałam i wstałam z miejsca.

Razem z Liz udałyśmy się do kuchni. Kuchnia była w odcieniach brązu i bieli. Ściany były w kolorze kawy z mlekiem, natomiast meble były białe. 

-Czym mam się zająć?-zapytałam

-Możesz pokroić warzywa?-zaproponowała Liz

-Jasne-kobieta podała mi nóż i deskę.

-Widać po was, że jesteście zakochani-oznajmiła- Widać, że naprawdę kochasz mojego syna.

-Bo tak jest, Luke jest wspaniałym chłopakiem, to on mnie pocieszał po rozstaniu z moim byłym. Przy Luke'u czuję się naprawdę kochana, przy Billu tak nie było-westchnęłam

-Luke opowiadał mi, co zrobił twój były chłopak-powiedziała, a ja była zdziwiona- Nie bądź zła ma mojego syna, on się o ciebie martwi, a ja jako matka wyczułam, że w jego głosie jest coś nie tak.

-Rozumiem-uśmiechnęłam się słabo.

-Może porozmawiajmy na jakiś weselszy temat. Co takiego dostałaś od mojego syna?-zapytała

-Luke zorganizował nam dwa tygodnie na Dominikanie. Cieszę się z prezentu, ale on nie powinien, aż tak dużo na mnie wydawać pieniędzy, nie chce, żeby ktoś zaczął mówić, że go wykorzystuje i jestem z nim dla pieniędzy-westchnęłam- Dla mnie najważniejszym prezentem było to, że te święta mogłam z nim spędzić-oznajmiłam.

-Rozumiem. Bycie blisko najważniejszej dla siebie osoby jest niesamowite. -oznajmiła, a ja skończyłam kroić warzywa. -Widziałam wasz koncert, na którym dedykowałaś cały swój występ jakiemuś chłopakowi...

-A, tak... Przed poznaniem Luke'a, to Daniel był  dla mnie najważniejszy. Traktowałam go jak brata, w sumie nadal go traktuję, mimo iż nie ma go już ze mną-uśmiechnęłam się smutno.

-Przepraszam, nie chciałam zacząć ciężkiego dla ciebie tematu-powiedziała ze skruchą kobieta.

-Nic się nie stało, w czym mogę jeszcze pomóc?-zapytałam

-Zostaje już tylko porozkładanie talerzy i to tyle. Cieszę się, że Luke znalazł taki skarb-oznajmiła

-Obgadujecie mnie?-zapytał wchodzący do kuchni blondyn.

-Nie, skąd ci to przyszło do głowy?-zapytała Liz

-Słyszałem swoje imię-oznajmił

-Przesłyszałeś się-zaśmiała się jego mama

-Wyciągnę od ciebie później o czym rozmawiałyście-wskazał na mnie palcem- A teraz kochanie choć poznać Ben i Lucy, są w salonie.

Razem z Luke'iem i panią Liz wyszłam z kuchni. W salonie siedział chłopak, a raczej mężczyzna podobny do Luke'a, koło niego siedziały dwie małe dziewczynki jedna mogła mieć gdzieś z trzy latka, a druga niecały roczek, a obok nich siedziała kobieta. Kiedy na nią spojrzałam, aż otworzyłam szerzej oczy. To nie możliwe...

Kobieta podniosła wzrok i spojrzała na mnie, również była zaskoczona tym co się stało.

-Emma?-zaczęła i wstała z tapczanu.- To ty? Boże dziewczyno jak tyś się zmieniła-powiedziała

-Lucy... Nie widziałyśmy się kilka lat...-zaczęłam

-Wy się znacie?-zapytał zdziwiony Luke

-Niestety tak...-oznajmiłam cicho

-Emma, przepraszałam cię za to wiele razy-westchnęła kobieta

-Lucy, wierz, że to nie jest takie proste...

-Czy ktoś mi w końcu wytłumaczy o co tu chodzi?-zapytał pan Andy.

-Kilka lat temu, przed poznaniem Bena, mieszkałam w Los Angeles. Emma miała wtedy z 12 lat. Kiedyś byłyśmy sąsiadkami. Jakiegoś dnia jej rodzice musieli wyjechać na dość długo, a Emma nie miała z kim zostać, więc gdy jej rodzice poprosili mnie o pomoc zgodziłam się-powiedziała Lucy

-Moi rodzice zaprowadzili mnie do Lucy-zaczęłam mówić i wszyscy włącznie z kobietą się na mnie spojrzeli- Z początku było wszystko super. Lucy pomogła mi w lekcjach. W pewnym momencie wpadła na pomysł, żebyśmy się przeszły, ja się zgodziłam. Niedaleko mojego domu rodzinnego mamy taki jakby lasek, coś w tym stylu. Postanowiliśmy tam pójść. Spacerowałyśmy przez jakiś czas, gdy do Lucy zadzwonił telefon. Powiedziała, że mam poczekać na nią, aż skończy rozmawiać, więc tak zrobiłam-mówiłam- Stałam przy drzewie już dość długo, a Lucy nie wracała. Pierw myślałam, że długo rozmawia. Robiło się zimno, więc chciałam do niej podejść i powiedzieć jej, że jest mi zimno i czy możemy wracać do domu. Kiedy podeszłam do miejsca, gdzie znajdowała się wcześniej Lucy wystraszyłam się, bo jej nigdzie nie było. Wołałam ją, krzyczałam, żeby nie żartowała i wyszła z ukrycia, ale ona się nie pojawiła. Lucy zostawiła mnie samą w lasku, nigdy wcześniej w nim nie byłam i nie wiedziałam jak wrócić.-Wzdrygnęłam się gdy sobie o tym przypomniałam.

-Emma, ja naprawdę przepraszam nie chciałam cię tam zostawić, ale kompletnie o tobie zapomniałam. Gdyby nie ten durny telefon wróciłabyś do domu cała i zdrowa-mówiła smutno Lucy.

-Lucy! Zostawiłaś mnie tam samą na całą noc! Moich rodziców nie było w domu przez dwa dni. Gdyby nie przypadkowi ludzie, którzy mnie znaleźli całą zmarzniętą, to nie wiadomo, czy bym tu jeszcze stała-powiedziałam, a do oczu napłynęły mi łzy- Spędziłam całą noc w tym lesie. Byłam przerażona. Prawie wcale nie spałam, ciągle słyszałam jakieś szmery, a moja wyobraźnia wyobrażała sobie bestię, przez którą zginę...

-Ile razy mam cię przepraszać?-zapytała

-Lucy...Nie musisz już tego robić... Było minęło, ale ja tego dnia nigdy nie zapomnę. Przez tą sytuacje panicznie się bałam ciemności. Na szczęście dzięki przyjaciołom zaczęłam się mniej bać. Staram się o tym nie myśleć, staram się to zapomnieć, ale jest to ciężkie... -Luke przytulił mnie do siebie.- Ale jestem w stanie ci wybaczyć-powiedziałam to powoli.

Lucy spojrzała na mnie zdziwiona. Była przygotowana na to, że nigdy jej tego nie wybaczę.

-Każdy zasługuje na wybaczenie. Dostałaś już "kare" za to co zrobiłaś. A ja widzę, że żałujesz tego-powiedziałam

Lucy wstała i do mnie podeszła.

-Dziękuję i jeszcze raz przepraszam-powiedziała

Wszyscy milczeli i patrzyli zaskoczeni tym wszystkim na nas.

-To o niej mówiłaś-odezwał się Ben

-Tak kochanie-powiedziała Lucy

**********

1/4

Maraton zaczęty!

Czyżby wyszła na jaw kolejna tajemnica z życia Emmy? Chyba można tak powiedzieć... 

Co sądzicie o tym wszystkim?

Powrót po latach  I 5sos I L.H. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz