Gdy po rozłączeniu się spojrzałam na zegarek zobaczyłam godzinę 17:39, więc szybko pobiegłam do szafy i z 10 minut zastanawiałam się jaką sukienkę założyć, po krótkiej chwili zdecydowałam się na czarny cekinowy top na ramiączka i krótkie czarne cekinowe spodenki. Szybko jeszcze poprawiłam makijaż i zgarnęłam z biurka papierosy, telefon i portfel i wyszłam z pokoju i szybko poszłam założyć kurtkę i buty ale zatrzymała mnie moja matka.
- Gdzie idziesz - zapytała mama, jednak ją zignorowałam i wyszłam z domu wsiadając do taksówki, którą wcześniej zamówiłam.
- 15 minut później-
- Cześć Asch - przywitałam się z moją jedyną przyjaciółką.
- Hej Meg... muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć - powiedziała to tak poważnie, wiedziałam po jej minie że to nie będzie dobra wiadomość.
- Aschly powiedz ,o co chodzi? - spytałam się pewnym głosem dziewczyny.
- Muszę wyjechać, ojciec znalazł nową pracę i przenosimy się już jutro do Londynu - powiedziała nie patrząc mi w oczy.
- Żartujesz prawda...powiedz Kurwa, że to nie prawda - spojrzałam całą wkurzona, że nie powiedziała mi tego wcześniej.
- Niestety tak mi przykro Meggi - odpowiedziała smutnym głosem.
- Przecież nie musisz wyjeżdżać, możesz u mnie zamieszkać mamy dodatkowy pokój - zaproponowała przyjaciółce jednak ta nawet na mnie nie spojrzała
- Nie mogę ta decyzja została już podjęta, muszę wyjechać z rodzicami- Asch powiedziała skruszonym głosem.
- Kurwa! Gdybyś chciała zostać, byś coś wymyśliła aby zostać, ale widzę że Ty chcesz wyjechać , chcesz mnie tu zostawić! - krzyknęłam na nią i zaczęłam biec w stronę mojego domu, jedyna osoba, na której mogłam polegać i wypłakać się w ramionach właśnie wyjeżdża, wpadłam do domu trzaskając drzwiami i zamknęłam się na klucz w swoim pokoju, wyciągnęłam żyletkę i zaczęłam robić kreski:
- za to, że nie mam prawdziwych przyjaciół
- za to, że zostawił mnie ojciec
- za to że jestem taka beznadziejna
Po wykonaniu kresek schowałam żyletkę do szkatułki i położyłam się na łóżku od razu zasypiając.
Następnego dnia gdy siedziałam u siebie w pokoju i przeglądałam album ze zdjęciami, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, szybko zbiegłam po schodach, otwierając drzwi jednak nie spodziewałam się że jest to osoba która tak bardzo zniszczyła mi życie i charakter.
- Co ty tu do cholery robisz? - patrzyłam na niego z pogardą, na bruneta, który stał z kwiatami w ręku.
- Przecież obiecałem, że cię będę odwiedzać , to jestem- powiedział podając mi kwiaty, które od razu rzuciłam w niego.
- Nie nawidzę tulipanów A zwłaszcza różowych, czarne są najładniejsze, tylko wielka szkoda, że nie istnieją, tak jak nasza miłość Bryan.
-Meggi...Co się stało...bardzo się zmięniłaś...- on jest pojebany czy co?
Prychnęłam na jego słowa- Jeszcze się kurwa pytasz? Najpierw zdradzasz mnie z cholernym chińczykiem, nie wiadomo ile razy A teraz przyjeżdżasz, jakby nic się nie stało I myślisz że będziemy razem?- pokręciłam głową
- Meg... O to jesteś zła, przecież każdy ma chwilę słabości, a ja jestem tylko facetem i też mam swoje potrzeby, nie wierzę że Ty też z nikim nie spałaś jak mnie nie było, przecież każda dziewczyna tak robi- otworzyłam oczy z niedowierzania co powiedział, wzięłam duży zamach i to spoliczkowałam, siła była tak duża że jego głowa poleciała na bok.
- To się zdziwisz kurwa! Byłam ci wierna. Ufałam ci...Czułam jak zbiera mi się na płacz, jednak nie mogłam pokazać słabości.
- Meggi wybacz mi.- powiedział ze skruchą
- pieprzysz się z jakąś kurwą , a ja mam ci wybaczyć niedoczekanie twoje. Wypierdalaj z mojego pokoju!! -krzyknęłam
--Będę się starał abyś mi wybaczyła- powiedział i wyszedł z domu.
---------------–-----------------------------
ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONYWróciłam moi drodzy, z nowym rozdziałem, Za błędy bardzo przepraszam ale pisałam na telefonie. :)
CZYTASZ
Niefortunna Miłości...A Może Jednak Przeznaczenie
Roman d'amourMaggy to dziewiętnastolatka, która myślała że miłość jest wspaniałym uczuciem jednak zmieniła zdanie, gdy została bardzo mocno zraniona. Co się stanie kiedy jednak będzie chciał odzyskać jej uczucia, czy dziewczyna mu wybaczy? Tego przekonacie się j...