|Verona| Afrodyta

396 21 23
                                    


-Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo? 

Aktorka ubrana w suknię idealnie odzwierciedlającą te, które noszono w XVI wieku powiedziała zaglądając w skrypt leżący na barierce balkonu. Cała scenografia wyglądała dobrze, ale tylko od przodu, bo tak naprawdę to nikt nie chciał wchodzić na konstrukcję w obawie o własne życie. Kto w ogóle dopuścił do prób na niedokończonym rusztowaniu? Co prawda do samego występu zostało nam około miesiąc. Rozumiem, że powoli trzeba rozstawiać wszystkie dekoracje i rekwizyty, ale jak już się za to zabierają, to niech chociaż zrobią to porządnie.

Spojrzałem na swoją kartkę z wypisanymi kwestiami. Gdyby nie ten duszący kostium to nie potrzebowałbym jej, ale strój jest tak nieprzyjemny, że odwraca całą uwagę. Najprawdopodobniej będę musiał sam go jakoś przeszyć, albo coś wymyślić, bo całej sztuki bez drapania, lub przeciągania materiału nie wytrzymam. Smutne życie studenta na ASP, dorabiającego sobie w teatrze. 

Odpowiedziałem swoim tekstem, poprawiając koszulę. Akurat jedyna rzecz z całego ubioru, która jest w miarę OK. Czułem, że albo zaraz rozszarpię te spodnie, albo rusztowanie spadnie razem z "Julią" i zepsuje podłoże sceny.

-Może trochę więcej życia, co?! -zawołał reżyser

Jemu z pewnością obecny stan rzeczy także nie pasował, ale nie dawał po sobie tego poznać.

-Byłoby lepiej, jeżeli ktoś ogarnął scenografię! - odkrzyknęła Afrodyta

Spojrzałem zaskoczony na koleżankę, nigdy wcześniej nie wyrażała sprzeciwów i niezadowolenia w głośny sposób. Ostrożnie zeszła po drabinie opartej o tył rusztowania i podeszła do mnie.

-Zabieram Romea ze sobą na przerwę, jak wrócimy wszystko, co jest na scenie ma być ogarnięte, albo wszyscy pójdziemy do domu i wrócimy dopiero, gdy będzie tu ładnie i bezpiecznie! -krzyknęła Afrodyta w stronę reżysera

Mężczyzna nawet nie próbował się z nią kłócić. Wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił, prawdopodobnie po kogoś, kto w końcu zrobi tu porządek.

-To... Gdzie idziemy? -spytałem

-Widziałeś tą kawiarenkę z kotkami? Tam jest meeega uroczo. -uśmiechnęła się i klasnęła w ręce

Przytaknąłem tylko, ale bardziej na znak tego, że zgadzam się z nią iść. Tak czy siak zabrałaby mnie tam, gdzie ona chce, więc... uh, koty. Rozeszliśmy się w strony szatni dla aktorów, przecież nie pójdziemy w kostiumach. Znaczy, pewnie, moglibyśmy, ale nie wytrzymałbym w moim.

Czekając przed wejściem, oparłem się o drzwi. Na szczęście otwierały się tak, że ewentualnie ktoś mógłby mnie popchnąć, a nie wpadłbym do środka. Po kilku minutach spędzonych na przeglądaniu Instagrama dostałem klamką w żebra. Milutko.

Dziewczyna założyła okulary przeciwsłoneczne w kształcie serduszek. Były dość transparentne, bo soczewki zabarwiono bardzo delikatnie na różowy, więc tak naprawdę to oprócz dodania uroku nic nie robiły.

-Znasz drogę? Ja zawsze mam po drodze z uczelni, ale na razie byłam tam tylko kilka razy z przyjaciółmi.

-Parę razy minąłem, ale nigdy nie wchodziłem do środka. Zazwyczaj muszę biec na zajęcia, bo 54ka się spóźnia prawie zawsze.

-Też czasem nią jeżdżę, ale do koleżanki. Masakra z nimi! -powiedziała i zrobiła nadąsaną minę - Ale wracając, po prostu już idźmy.

Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć za sobą. Miałem problem w dotrzymaniu jej tempa. Zadziwiająco dobrze radziła sobie w 8cm koturnach na wyszczerbionym, kamiennym chodniku. Jak one to robią?

Po krótkim spacerze, raczej przypominającym bieg dotarliśmy do kawiarenki "Kawa na czterech łapach". Zajęliśmy miejsce w samym kącie, na szaro-różowym narożniku z puchatymi kocami i poduszkami.

Okej, nie lubię kotów, ale muszę przyznać, że te były całkiem urocze. Przychodziły na kolana i ocierały się. Jeden szczególny - rudy, w czarno-białe plamy - zasnął na moich kolanach. Całkiem miły. Takiego mógłbym mieć jako ewentualnie zwierzątko domowe. 

Po zamówieniu ciastek i kawy, rozłożyliśmy na stole skrypty. Afrodyta zaproponowała powtórzenie ról, przez co obydwoje mogliśmy poprawić wymowę i emocje. Dykcja i te sprawy.

-Masz pomysł na odegranie sceny śmierci? Nie wiem jak mam "wbić" ten sztylet, żeby wyglądało to realistycznie. Mogę go jakoś tam przyłożyć, ale plastikowe ostrze i tak średnio sprawdza się w przedstawieniach. - zaczęła rozmyślanie

-Tak, a skąd niby to wiesz?

-Mój kolega chciał przestraszyć brata, ale nie wyszło mu. W dodatku jego brat miał łuk w ręku i... Powiedzmy, że nie skończyło się to dla niego zbyt dobrze.

-Łuk? Dlaczego? -spytałem zaskoczony, bo od dawna nie słyszałem żeby ktoś trenował łucznictwo

-Umm... Bo ten jego brat akurat strzelał do tarcz rozstawionych w ogrodzie. Mniejsza o szczegóły... Chodzi mi o to, że po prostu te plastikowe sztylety są niepraktyczne.

-A co, chcesz się dźgnąć prawdziwym żeby było realistycznie? - zaśmiałem się

-Teoretycznie mogę, ale to będzie chyba zbyt wielkie poświęcenie. Może nawet większe niż noszenie tych starych, niedopasowanych kostiumów. -przypomniała mi tym o nich

Prędzej czy później będziemy musieli - najprawdopodobniej sami - zrobić coś z nimi. Moim zdaniem powinniśmy zainwestować w nowe stroje, bo przecież te, które posiada teatr mają jakieś 10 lat. Nie musielibyśmy nawet ich kupować, wystarczyłoby przeszukać szafę i coś by się znalazło. Ewentualnie udać się do sklepu z tanią odzieżą, czasem trafiają się istne perełki.

-Moja przyjaciółka z akademii wojskowej w wolnym czasie dzierga i szyje, więc mogę poprosić ją o pomoc. -zaoferowała Afrodyta

-To byłby świetny pomysł. Możemy powiedzieć reszcie, bo jestem pewien, że ich kostiumy też do najwygodniejszych nie należą.

Dziewczyna uśmiechnęła się, co oznaczało przytaknięcie. Postanowiliśmy wrócić do teatru i podzielić się pomysłem z resztą aktorów.

*************

Kolejny będzie Posejdon

𝖌𝖗𝖊𝖊𝖐 𝖒𝖞𝖙𝖍𝖔𝖑𝖔𝖌𝖞 𝖝 𝖗𝖊𝖆𝖉𝖊𝖗 𝖔𝖓𝖊𝖘𝖍𝖔𝖙𝖘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz