Dziennik

333 44 0
                                    


Minęło prawie 12 dni odkąd Harry skończył swój trening. 12 dni testów od najróżniejszych czarodziei, których czasem nie znał nawet imienia. Podobno jego dziadek kazał ciągle go sprawdzać i Harry wiedział, że ten liczy na to, że w końcu Harry się podda, że zrobi coś co nie pozwoli mu otrzymać statut umożliwiający wyjście w teren. Harry jednak był twardy. Wiedział, że nie musi wygrywać pojedynków, bo nie o to w nich chodziło. Musiał wytrzymać na nogach z różdżką w dłoni wynegocjowany czas. Zwykle było to 15 minut, ale kilka razy miał już pojedynek na czas ponad godziny. Był zmęczony i ciągle czujny. Zmierzył się z Ronem, Billem i Kingsleyem. Znowu z Syriuszem, Severusem Snapem i innymi, których imion nie znał.

I musiał przyznać, że już kilka razy chciał się poddać, ale potem zjawiał się Tom, chcący zobaczyć jego test i Harry odzyskiwał wolę walki.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że wszystkie jego starania mogły się zmarnować jeśli tylko ktoś dowiedziałby się, że Harry był zeskanowany przez AA. Wtedy, nieważne co by robił. Nigdy więcej nie położono by mu w dłoni różdżki i nie wypuszczono z bezpiecznej strefy, byłoby jeszcze gorzej niż na Privet Drive. Przyłapywał się też na myśli, że tęsknił za swoimi krewnymi, którzy zajmowali się nim przez te wszystkie lata. Myślał, że jak w końcu dowiedzie, że jest gotowy wyjść – odwiedzi ich, a przynajmniej spróbuje jakoś się z nimi skontaktować i dać im znać, że nic mu nie jest. Jakby nie było – jego los spoczywał w dłoniach dwóch osób, jedynych które wiedziały, że był zarejestrowany.

I akurat tamtego dnia, kiedy Harry kłócił się z dziadkiem i próbował przekonać kilku innych do uchylenia się, w sali treningowej pojawił się Draco Malfoy, prowadzony przez Syriusza.

Harry poczuł jak włosy na karku stają mu dęba i przez chwilę myślał, że Draco przyszedł go wydać. Chłopak nie patrzył na niego tylko na Fleamonta, który umilkł jak zauważył zawahanie Harry'ego i odwrócił się w ich stronę.

- O co chodzi Syriuszu? – zapytał podnosząc brew.

Syriusz skinął w stronę Dracona.

- Zgodził się zmierzyć z Harry'm.

Harry nawet nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał oddech, ale to oświadczenie go nie uspokoiło. Był dość zdezorientowany i niezadowolony, kiedy Fleamont uśmiechnął się w zwycięski sposób.

Harry nie odezwał się kiedy wszyscy umawiali się na konkretną godzinę, podobnie jak Draco. Blondyn w końcu podniósł wzrok, ale był on nie przenikniony, kiedy spojrzał prosto w oczy Harry'ego. Harry z onieśmieleniem odwrócił wzrok i lekko się wykrzywił, czując nagłe zawstydzenie. Kątem oka widział jak usta Malfoya drgnęły w powstrzymywanym uśmiechu.

Potem od razu udał się do biblioteki. W środku jak zwykle nikogo nie było nie licząc ducha Mola Książkowego, grubego gościa, który ciągle spał i bardzo głośno chrapał, przez co rozpraszał większość spragnionych lektury czarodziei.

Zajął to samo miejsce, co zwykle, przy ścianie – plecami do drzwi i przywołał do siebie kilka książek z zaklęciami, których jeszcze nie przeczytał do końca. Nie zdawał sobie oczywiście sprawy, że takie przywoływanie rzeczy do siebie bez różdżki było czymś nadzwyczajnym. Nie miał własnej różdżki, jak większość osób, bo były niezwykle rzadkie. Harry znał tylko kilka osób, które miały własne różdżki albo z przywileju, albo z powodu wyjątkowo silnej więzi pomiędzy nią a jej właścicielem.

Siedział w bibliotece do późna, studiując zaklęcia i szukając jakiejś sztuczki, która pozwoliłaby mu pokonać Malfoya. Uznał, że gdyby wygrał ten pojedynek, udowodniłby już wystarczająco, że jest gotów, a wiedział, że to może być większe wyzwanie niż jakiekolwiek dotąd przed nim postawiono.

Skrzydła wolności - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz