Obudziło ją słońce, wpadające do sypialni przez odsłonięte rolety. Nie przypominała sobie, żeby wczoraj je odsuwała, nie miała tego w zwyczaju. Lubiła ciemność. Spojrzała na budzik - 10:40. Nic nowego. Często wstawała o tej porze, kiedy zasypiała nad ranem. Poczuła, jak pieką ją oczy i wszystko wróciło. Stopklatki z pieprzonego artykułu na Pudelku. A później co? Nie pamiętała. Nie mogła sobie przypomnieć, jak znalazła się w łóżku, dlaczego była całkowicie ubrana... Jednego była pewna - dużo płakała. Rzadko się zdarzało, żeby oczy bolały ją jeszcze następnego dnia. Nawet po najgorszych atakach paniki. Wstała i ruszyła do łazienki, bo czuła, że jest w opłakanym stanie. Nie chciała nawet patrzeć w lustro, bo bała się, że przerazi ją jej własne odbicie.
- Przepraszam za pytanie, ale co ty tutaj robisz? - była w lekkim szoku, kiedy przy wyspie kuchennej zobaczyła Grabowskiego.
- Kawę. - stwierdził, podstawiając kubek pod dyszę ekspresu. - Też chcesz? - zapytał niewzruszony, wyjmując z szafki drugi kubek i pomachał nim Zoi przed oczami.
Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale trochę ją wcięło. Kuba Grabowski, krzątający się z uśmiechem po jej kuchni to niezbyt normalny widok z rana. Spojrzała na niego, jak na idiotę i wskoczyła na blat. Usiadła po turecku i odpaliła papierosa. Z grymasem zdziwienia i żenady obserwowała, jak chłopak otwiera lodówkę, dolewa mleko do kawy i otwiera szuflady w poszukiwaniu łyżeczek. Popatrzył na nią pytająco, z nadzieją, że mu pomoże, bo jeszcze nie dorobił się rentgena w oczach.
- Pierwsza z prawej. - westchnęła, wypuszczając dym z płuc.
Misja „łyżeczka" zakończyła się sukcesem, ale Kuba wcale na tym nie poprzestał. Kręcił się w kółko i otwierał wszystkie szafki po kolei.
- Przestaniesz tak przekopywać moją kuchnię? Czego znowu szukasz? - zapytała wyraźnie zirytowana, gasząc fajkę w popielniczce i odstawiła ją na blat za sobą.
- Eee... talerzy... - stanął zagubiony przed jedną z szafek, drapiąc się po głowie. - Już mam! - krzyknął zadowolony, wyciągając to, czego potrzebował i dobrał się do dużej, papierowej torby, stojącej na stole.
Wyjął z niej dwa croissanty, dwa malutkie opakowania Nutelli i pudełko malinowych makaroników. Później poszło już sprawnie. Bez problemu odszukał nóż i zgarnął z wyspy dwa kubki z gorącą kawą. Rozkroił rogaliki na pół, posmarował je hojnie kremem czekoladowym, a na końcu dodał po dwa różowe makaroniki na każdym z talerzy.
- Śniadanie. - uśmiechnął się szeroko do Zoi i wskazał ręką na stół, nie kryjąc dumy.
- Nie jem śniadań. Wystarczy mi kawa. - usiadła niechętnie, przysuwając krzesło do blatu i uniosła do ust parujące morze kofeiny.
- Teraz już jesz. - skwitował, popychając jedzenie w jej stronę i spojrzał na nią karcąco.
- Nie, nie jem. - przewróciła oczami i pociągnęła spory łyk kawy.
- Kolega będzie zawiedziony... - westchnął smutno i wyciągnął z kieszeni spodni małego jednorożca, stawiając go tuż obok jej talerza. - Chcesz, żeby był smutny? - wydął dolną wargę, naśladując rozgniewanego, małego chłopca.
- Kuba... - pokręciła głową z niedowierzaniem i wbiła wzrok we własne stopy. - Skąd ty w ogóle...
- Grzywa mu zmatowieje, przestanie skakać, dostanie anemii, kopyta mu odpadną, nie będzie już strzelać tęczą z tyłka, jego kumple go znienawidzą, wpadnie w depresję, zostanie sam i skończy mu się trawa, i... - zaczął wymieniać jak nakręcony, pocierając małą figurkę opuszkiem palca wskazującego, jakby w geście pocieszenia.
CZYTASZ
Bo naprawdę na dużo mnie stać... | Quebonafide
Fanfiction- Dlaczego uważasz, że zasługujesz na kolejną szansę? - Bo naprawdę na dużo mnie stać... Czy zaborczość i obsesja na punkcie kontroli stanowią przeszkodę nie do przeskoczenia? Czy może jednak warto dać komuś drugą szansę? A co, jeśli znowu jej nie...