Rozdział 2

725 44 0
                                    

Koszmary się spełniają

Było po 23, leżałam w łóżku usiłując zasnąć by mieć siły na jutrzejszy ciężki dzień. Po paru godzinach bezczynnego leżenia, wreszcie udało się mi usnąć, ale sen ten nie należał do najprzyjemniejszych. Śniła mi się Wigilia, pierogi, ciasta, prezenty, cała rodzinna siedząca przy stole i wszystko byłoby cudownie, gdyby nie te paskudne bachory. Mała Lucy jak zawsze darła mordę, Holly i Jade biegały po całym domu robiąc hałas i zamęt, a Matt próbował je uspokojć. Istny chaos. Stałam w progu jakby nie widoczna, patrząc na całe zdarzenie ze zdumieniem, gdy nagle ze snu wyrwał mnie głośny dzwonek do drzwi. O nie, czyżby mój sen miał się ziścić? Wybiegła z łóżka jak oparzona, pobiegłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. To byli oni. Co tu robią tak wsześnie? Zdenerwowana zaczerpnełam ostatni oddech spokoju i otworzyłam drzwi. Cała rodzinna weszła do domu robiąc wielkie zamieszanie. Tak właśnie wyglądał koniec moich wymarzonych świąt. Byłam jeszcze w piżamie, więc poszłam się przebrać, a gdy już wyszłam z łazienki, dzieci zjadały moje ulubione ciastka, przeglądały brudynmi paluchami moją książke, a Lucy bawiła się moim telefonem. Wpadłam w szał, zabrałam dziewczynce komórke, ubrałam się i poszłam do Nicole. Oczywiście po drodzę uprzedziłam ją, żeby zaczeła się ubierać. Byłyśmy przyjaciółkami od zawsze, spoktykałyśmy się w każde wakacje i święt i wiemy o sobie wszystko. Wiedziałam, że dziewczyna mnie zrozumie. Weszłam do klatki cała zmarźnięta i podirytowana. Wbiegłam na 7 piętro i  zapukałam do drzwi z numerem 75, a Nicole właśnie szykowała się do wyjścia. Gdy dziewczyna była już gotowa poszłyśmy na spacer w strone parku. Jest to nasze ulubione miejsce w całym mieście. Moja przyjaciółka nie zwlekała za długo i spytała:

 - No to mów co się stało? 

- Jak to co?! Te paskudne bachory się stały.- wykrzyknełam dając upust złości.

- Tak, wiem ja też nie lubie dzieci, ale czy ty czasem nie przesadzasz?

- Nie! Nie wytrzymałabyś z nimi nawet jednego dnia.- powiedziałam już trochę spokojniej.

- A ten chłopak, przecież mówiłaś, że chce być miły?

- Tylko dlatego, że ojciec mu karze. A tak wogóle to pieprze go, pieprze jego zdanie, pieprze jego przeprosiny, pieprze jego siostry, po prostu pieprze ich wszystkich!!!- wykrzykneła z ulgą.

Nicole nie zrozumiała mojego nagłego wybuchu złości i chyba wolała już nic nie mówić. Dalej szłyśmy już cicho, patrząc na piękny, zaśnieżony krajobraz parku. Zastanawiałam się nad tym co zrobiłam i chyba trochę przesadziłam z moją gwałtowną reakcją. Co, prawda mam złe wspomnienia z tymi dziecimi, ale przecież one jeszcze nic złego nie zrobiły, a ja zachowałam się głupio.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wiem, że rozdział nie jest dobry, bo dopiero dziś rano uświadomiłam sobie, że jest 12 i muszę zacząć pisać. Dedykuję go mojej przyjaciółce Oli, która ma dziś imieniny ;* Następny rozdział powinien pojawić się 17 grudnia, o ile o nim nie zapomnę. Mam nadzieje, że będzie lepszy niż ten.

ChristmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz