Rozdział 5

467 34 0
                                    

Samotna Wigilia

Śnieg sypał już bardzo mocno. Na dworze nikogo nie było, a przynajmniej ja nikogo nie widziałam przez warstwy ciągle padającego śniegu. Byłyśmy już w pobliżu kościoła jakieś 3 kilometry od domu. Zaczełam krzyczeć ich imiona, ale jedyne co otrzymałam w odpowiedzi to echo. Biegłyśmy jeszcze pare metrów w strone centrum miasta, gdy Nicole się zatrzymała.

- Czemu stoisz? - spytałam zdenerwowana.

- Kate to nie ma sensu. Przez tą śnieżyce nic nie widać. Pewnie dzieci są już w domu...

- Nie!!! - przerwałam dziewczynie.

- Ja muszę już wracać jest 17. Jesteś zmęczona w ten sposób nic nie zrobisz. Idź do domu przygotuj stół na wigilie. Może przyjdą. - przekonywała mnie Nicole.

Z niechęcią posłuchałam słów przyjaciółki i udałyśmy się w stronę domu. Ręce mi już odmarzły a nogi trzęsły się z zimna to chyba faktycznie był dobry pomysł. Gdy byłyśmy już przy mojej klatce, pożegnałam się z Nicole życząc jej wesołych świąt. Może chociaż jej takie będą. Weszłam do klatki, usiadłam na drugim stopniu schodów i zalałam się łzami. Czy można mieć większego pecha w Wigilie Bożego Narodzenia?  Samotność, tak to stanowczo jeszcze bardziej mnie dobijało.

-------------------------------------------------------------Dedykuje ten rozdział wszystki, którzy nie zadowoleni ze swoich świąt. Nie jesteście jedyni. Następny rozdział 24 grudnia.

ChristmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz