Rozdział 3

594 37 0
                                    


Przypadki nie istnieją

Siedziałyśmy na ławce podziwiając uroki parku wspominając, nasze przygody i pijąc moje ulubione caffe late z pobliskiej kawiarni. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu, to była babcia. Odebrałam telefon, biorąc  łyk kawy, a głos w słuchawce wykrzykną:  ,, Mary właśnie rodzi… ". Gdy tylko usłyszałam te wiadomość wyplułam napój z ust, wstałam gwałtownie i zaczełam kaszleć z zakrztuszenia. Oczywiście, moją przyjaciółka wybuchła głośnym śmiechem, ale mnie nie było do śmiechu. Babcia powiedziała, że w domu zostaje Chris z dziecimi i mężem a ona sama pojedzie do szpitala, po czym się rozłączyła. Mary, to żona mojego wujka Tima, wszyscy wiedzieliśmy, że termin porodu ma na grudzień, ale nikt nie wpadł na to, że może urodzić w wigilie. Usiadłam spowrotem obok czerwonej ze śmiechu Nicole i zaczełam myśleć o tym, kto ugotuje nam obiad, no tak w końcu nawet w tak ważnej chwili ja mogę myśleć tylko o jedzeniu. Gdy moja przyjaciółka doszła już mniej, więcej do siebie, mój komórka znowu zadzwoniła, co wywołało u Nicole kolejny nie zrozumiały atak śmiechu. Patrząc się na dziewczyne ze zdziwieniem odebrałam telefon tym razem od Christiny. Moja ciocia oznajmiła, że wraz ze swoim mężem musi jechać po Holly i jej tatę, którzy ugrzęźli w zaspie, a do miasta zbilża się śnieżyca. Nie czekając ani chwili dłużej, rozłączyłam się, złapałam za rękę wciąż roześmianą Nicole i pobiegłyśmy w stronę mojego domu. Weszłyśmy do latki i zaczełyśmy wchodzić po schodach na 8 piętro. Gdy już byłyśmy na górze Chris wraz ze swoim mężem właśnie wychodzili dając mi do ręki klucze. Po ich wyjściu zamknełam drzwi, rozebrałam się i poszłyśmy razem z Nicole do kuchni, by coś zjeść. 
-------------------------------------------------------------wiem, że piosenka trochę nie pasuję, ale nie mogłam jej nie dodać, bo po prostu uwielbiam. Następny rozdział 21grudnia. 

ChristmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz