II

492 76 24
                                    

Przy stole siedzę tylko ja i car. Byłem wychowywany jak książę, a mimo to nie wiem, jak powinienem się zachowywać. Ani przez moment nie przeszło mi przez myśl, że w Arachozji zasiądę do bogato przygotowanego posiłku. Nie spodziewałem się też, że pozwolą mi wziąć ciepłą kąpiel i podarują mi inne ubranie.

- Na stole są tylko dania pochodzące z Arachozji. Jak ci smakuje? - pyta swobodnie car, objadając się owocami.

Przed odezwaniem się próbuję opanować drżenie rąk. Wciąż boję się, co postanowi w związku ze mną. Pozwoli mi zasmakować tych luksusów po to, żeby potem w najbardziej bolesny, a zarazem widowiskowy sposób odebrać mi życie?

- Wszystko jest bardzo dobre - mówię ostrożnie, a mój głos drży, przez co przeklinam siebie w myślach. Przez chwilę zbieram się w sobie, żeby zadać pytanie. - W jaki sposób mnie zabijesz?

Car zaczyna się dusić napojem, którego właśnie kosztował. Kaszle przez moment, po czym odstawia pucharek na stół. Czuję na sobie jego przeszywający wzrok. Widzę, jak przesuwa językiem po zębach i zastanawia się nad czymś.

- Próbowałem wymyślić powód, dla którego miałbym cię zabić, ale wciąż nic nie przychodzi mi na myśl. Co ci strzeliło do głowy z tym zabijaniem? - pyta i sięga po babeczkę.

- Jestem twoim więźniem. W dodatku jestem księciem Efraim – odzywam się już bardziej pewny siebie.

Car wpatruje się we mnie przez dłuższą chwilę i daje znak służbie, żeby wyszli. Potem zerka na strażników i im też rozkazuje opuścić pomieszczenie.

- Twój tytuł nie ma już żadnego znaczenia. Twój brat chciał się ciebie pozbyć. Nie mam pojęcia, w jaki sposób mu podpadłeś. Twoich braci stracił na miejscu, a ciebie wysłał do mnie, zapewne z nadzieją na twoją okrutnie bolesną śmierć. W końcu mój ojciec był dosyć porywczy, a jego metody rządzenia... specyficzne – mówi dopiero, kiedy wszyscy opuścili pomieszczenie.

Czekam, aż powie coś jeszcze, aż powie wprost, że nie ma zamiaru mnie zabijać, ale wygląda na to, że nie planuje kontynuować tematu. Układa na kolanach miskę z owocami i wybiera z niej tylko jedne, domyślam się, że swoje ulubione – winogrona.

- Czyli nie zamierzasz mnie zabić? - pytam powoli po dłuższej chwili ciszy.

- Oczywiście, że nie. Będziesz dotrzymywać mi towarzystwa. Ten pałac jest ogromny, a kiedy jest się tutaj samemu, jest strasznie nudno. Ale jeśli zrobisz coś przeciwko mnie, przemyślę opcję z zabiciem cię raz jeszcze.

Resztę posiłku spędzamy w milczeniu, potem car wychodzi z pomieszczenia, a ja zostaję odprowadzony do komnaty. Nie zwracam zbytniej uwagi na jej wystrój, zauważam tylko, że jest piękna. Ostatnie przeżycia to po prostu za dużo, jestem wykończony – zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Podchodzę do ogromnego łoża i rozkładam się na nim wygodnie. Jeszcze kilka godzin temu byłem w wozie więziennym skuty łańcuchami, a teraz jestem tu, w bogato zdobionej komnacie w pałacu samego cara. Cara, który podjął decyzję, że nie odbierze mi życia.

Przełykam ślinę i obracam się na bok. Leżąc w ten sposób, mam widok na ogrody. Mam ochotę płakać, ale nie zrobię tego. Będę silny, muszę być. Car darował mi życie, a ja wykorzystam to, żeby zemścić się na Taehwanie. Za to, że zabił naszych braci, i za to, że skazał mnie na takie upokorzenie. Obecnie jestem w Arachozji, ale wciąż mam tytuł księcia Efraim. Nikt nie może mi go odebrać. Sprawię, że Taehwan nie zapomni o tym, że wciąż mam prawa do tronu.

Przez kilka następnych dni nie widuję cara. Spędzam czas na leżeniu w łóżku. Nie znajduję żadnej innej rozrywki – nie mogę sam opuszczać mojej komnaty. Dni ciągną mi się niemiłosiernie, jednak nie narzekam. W końcu odpoczynek w wygodnym łóżku jest lepszy od leżenia na pryczy w celi.

survivor || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz