Prolog: Pakt z wrogiem

2.3K 118 412
                                    

Marinette od samego początku wiedziała, że nocowanie w domu Adriena było złym pomysłem. Nie tylko ze względu na to, że nie uśmiechało jej się patrzenie na Kagami tulącą się do chłopaka, w którym jeszcze niedawno była szaleńczo zakochana. Chodziło bardziej o jakiś dziwny niepokój, intuicję, która podpowiadała jej, że stanie się coś złego, jeśli to zrobi. 

W końcu zgodziła się; po wielu godzinach przekonywania przez Alyę, Nino, a nawet samego Adriena, któremu zależało na tym, aby jego najlepsza przyjaciółka świętowała z nim urodziny, po prostu nie mogła odmówić. Poza tym nie codziennie zdarzało się, że ojciec blondyna pozwalał komukolwiek go odwiedzać. Wyglądało jednak na to, że odkąd jego syn zaczął chodzić z młodą Tsurugi, pan Gabriel zrozumiał, iż chłopak dorastał i potrzebował przyjaciół. W ciągu wakacji kilkukrotnie pozwolił na zaproszenie jego znajomych na noc, dlatego teraz Marinette tym bardziej nie chciała się wykręcać, wiedząc, iż sprawiłaby przykrość Adrienowi. 

Postanowiła mieć oczy i uszy szeroko otwarte.

Całe szczęście przez całe popołudnie nic się nie działo i wyglądało na to, że tym razem intuicja ją zawiodła. Dziewczyna położyła się spać w gościnnej sypialni ze spokojem ducha.

Lecz kiedy obudziła się w środku nocy w nieznanym sobie miejscu, zrozumiała, że przeczucie wcale jej nie zawiodło.

Znajdowała się w ogromnym, ciemnym pomieszczeniu, którego sklepienie ginęło w mroku. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie latały roje białych motyli, a trzepot ich skrzydeł echem odbijał się od ścian. Wyglądały tak niewinnie, że ciężko było uwierzyć w to, że za sprawą posiadacza miraculum mogły odmieniać ludzkie serca, odbierając im zdrowy rozsądek oraz rozpalając na dnie duszy palące pragnienie zemsty.

Była ubrana w swoje krótkie granatowe piżamy, w których jeszcze niedawno kładła się spać, dlatego teraz jej ciało drżało z zimna w kontakcie z lodowatą posadzką. Sytuacji nie poprawiały dwie żelazne obręcze na nadgarstkach dziewczyny, które przykuwały ją do ściany za pomocą ciężkich łańcuchów, zmuszając nastolatkę do pozostania w klęczącej pozycji. Ręce miała cały czas w górze, przez co dawno straciła w nich czucie.

Początkowo Marinette była zbyt zdezorientowana, żeby myśleć racjonalnie, zwłaszcza że czuła się nienaturalnie osłabiona. Przez to nie zauważyła dobrze jej znanej sylwetki swojego największego wroga, samego Władcy Ciem, który ze złośliwym uśmieszkiem obserwował swojego więźnia.

- Dobry wieczór, Biedronko.

Na dźwięk jego zimnego, pozbawionego uczuć głosu dziewczyna gwałtownie podniosła głowę, lecz niemal od razu zasłabła, a jej wzrok ponownie wylądował na podłodze. Dopiero teraz docierało do niej, gdzie się znajdowała i kogo miała przed sobą. Próbując napiąć zdrętwiałe mięśnie, nieznacznie szarpnęła się w łańcuchach, lecz te trzymały ją mocno. Sapiąc z wysiłku, z gardłem wysuszonym na wiór, wykrztusiła:

- Co ty mi zrobiłeś?

- Och, to tylko drobne środki ostrożności. Zbyt dobrze ciebie znam, Biedronko, żeby nie wiedzieć, że już w swojej głowie próbujesz opracować plan ucieczki. Jednak muszę cię zawieść, ponieważ tym razem nie wydostaniesz się stąd z własnej woli. Na nic twoje sztuczki, nawet jeśli się przemienisz. Łańcuchy, którymi jesteś przykuta, są wzmocnione zaklęciem, które uniemożliwia ich zdjęcie przez kogokolwiek innego niż tego, kto je założył. Nawet twoja kwami nie da sobie z nimi rady. Ponadto w twoim ciele krąży trucizna, która osłabia cały organizm. Jesteś na przegranej pozycji, dziewczyno, bezbronna i całkowicie na mojej łasce.

Kiedy skończył mówić, Marinette poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Zorientowała się, że przecież nie była przemieniona i że przebywała w swojej cywilnej formie.

Cena szczęścia | MIRACULUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz