- Na pewno chcesz to zrobić, Marinette?
- Tak, już ci mówiłam, że jest okej. Znaczy... nie tak całkowicie, ale na tyle dobrze, że mogę już... normalnie iść do szkoły.
Dziewczyna właśnie pakowała swoje książki do plecaka, a Luka przyglądał się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Słuchaj, wiem, że mieliśmy do tego nie wracać, ale jako twój chłopak mam obowiązek zapytać cię... czy na pewno tamten typek nic ci nie zrobił? W sensie, że...
- Nie, Luka! – przerwała mu Marinette ze złością. Po chwili jednak zorientowała się, jak ostro musiało to zabrzmieć. – Przepraszam, nie powinnam tak...
Odpowiedziało jej westchnięcie. Luka podszedł do zmieszanej dziewczyny, której mina wyrażała poczucie winy. Jedną rękę miała wyprostowaną, a drugą złapała się za łokieć. Wyglądała przy tym tak uroczo i niewinnie, że nawet gdyby wcześniej się na nią zezłościł (co oczywiście było nieprawdą), to teraz od razu by jej wybaczył.
- Hej, nie gniewam się na ciebie – powiedział delikatnie, podnosząc jej podbródek. – Słyszysz mnie? Nie przejmuj się, to normalne, że...
- Nie, Luka, to nie jest normalne – przerwała mu. – Zachowuję się jak jakaś histeryczka, więc czujesz, że musisz się ze mną obchodzić jak z jajkiem. Doceniam to, ale... tak nie powinno być. Przepraszam, postaram się tak więcej nie robić.
- Nie rozumiem, czemu jesteś wobec siebie taka surowa – wyznał szczerze chłopak. – Każdy ma prawo do słabości, Marinette. Jesteśmy tylko ludźmi. Nie powinnaś brać całej odpowiedzialności za świat na swoje barki, bo nie na wszystko masz wpływ. A ten wypadek – powtórzę ci to raz jeszcze, żebyś na pewno zrozumiała – nie był i w żadnej mierze nie jest twoją winą...
Luka mówił do dziewczyny coś jeszcze, lecz po chwili przestał, kiedy zorientował się, że ta znowu odleciała. Westchnął zrezygnowany. Naprawdę nie wiedział, jak do niej dotrzeć ani sprawić, żeby poczuła się lepiej. Zrobiłby dla niej dosłownie wszystko, a widzenie jej takiej... zdruzgotanej rozrywało mu serce. Ale może po prostu potrzebowała więcej czasu. Powinna ochłonąć, a on zamierzał po prostu przy niej być i ją wspierać. Tak jak zawsze.
- Wiesz co, Luka... czy mogłabym sama pójść do szkoły? – zapytała po jakimś czasie Marinette, kiedy widziała, że ten sięgał już po kurtkę.
- Dlaczego? Nie chcesz, bym z tobą szedł?
- Nie! To nie tak! – zaprzeczyła gorliwie dziewczyna, gwałtownie kręcąc głową. – Ja... po prostu ostatnio ciągle się mną zajmujesz... nie daję ci nawet chwili wytchnienia, ale przecież ty też potrzebujesz czasu dla siebie. Poza tym... przeze mnie ty też opuściłeś wczoraj dzień szkoły. Przepraszam.
- Szkoła nie jest najważniejsza.
- Ale i tak jest mi głupio z tego powodu. Wiem, że się o mnie martwisz, naprawdę bym sobie bez ciebie nie poradziła przez tych kilka ostatnich dni, ale teraz... jest już okej. Zatroszcz się dzisiaj o siebie, zgoda?
Luka bił się z myślami, ale w końcu odpuścił, widząc zawzięcie i znajomy ogień w oczach swojej dziewczyny.
- Dobrze, Marinette, ale masz odpowiadać na wiadomości ode mnie.
- A kim ty jesteś, moim ojcem? – zaśmiała się ironicznie dziewczyna, krzyżując ramiona.
- Aktualnie znajdujesz się pod moją opieką, więc będę się zachowywał jak twój rodzic.
Marinette pokazała mu język, a potem zbliżyła się do niego. Uśmiechnęła się złośliwie pod nosem, gdy zobaczyła, że Luka rozchylił delikatnie usta, jakby w oczekiwaniu na pocałunek. Ona jednak jedynie pstryknęła go w nos i patrzyła z rozbawieniem, jak marszczy czoło zdezorientowany.
CZYTASZ
Cena szczęścia | MIRACULUM
Fanfiction(TYMCZASOWO ZAWIESZONE) Od bitwy z Królową Miraculów minęły dwa miesiące. Dwa długie miesiące, odkąd Biedronce została powierzona rola strażniczki szkatułki. Dwa miesiące, odkąd Czarny Kot ostatni raz nazwał ją Kropeczką. Dwa miesiące, odkąd... dała...