Adrien nic nie mógł poradzić na to, że od czasu spotkania na balkonie z Marinette pod postacią Czarnego Kota nie potrafił przestać o niej myśleć. Nawet gdy tej samej nocy kładł się spać, jeszcze przez dobrych kilkanaście minut odtwarzał w głowie całe zajście. Doszedł do wniosku, że trochę się martwił o dziewczynę.
I nie chodziło mu tylko o jej niemal obłąkane zachowanie po zderzeniu głowy z parkietem, choć musiał przyznać, że wydawało się to niepokojące. Było w tym coś jeszcze. Jej śmiech brzmiał tak, jakby ten dźwięk stał się dla niej obcy. On sam nie pamiętał, kiedy ostatnio był jego świadkiem, gdyż dziewczyna przestała... cieszyć się wszystkim tak jak wcześniej. Nurtowało go to i przygnębiało do tego stopnia, że nie potrafił wyrzucić jej obrazu z głowy...
Jej smutek. Pogrążone w melancholii oczy. Spuszczona głowa i pełen rezygnacji ton...
Coś było nie tak i to już od dłuższego czasu. Od tamtej nocy tuż po... tuż po jego urodzinach. Wciąż nękało go poczucie winy, że mimo upływu połowy miesiąca dalej nie potrafił się zdobyć na przywołanie tego tematu. Miał wrażenie, że stało się to punktem zwrotnym, od którego wszystko się zaczęło. Jakby od tamtej chwili najważniejsze filary jej życia zaczęły się sypać...
Prawdopodobnie brał to wszystko zbyt poważnie, lecz nie uważał, aby można to było nazwać przesadnym dramatyzowaniem. Marinette stanowiła ważny element jego życia, więc wydawało mu się oczywiste to, że pragnął, aby poczuła się lepiej. Nie chciał widzieć jej przygnębionej i zmartwionej, choć wiedział, że wypadek rodziców i tymczasowa rozłąka z nimi musiała być dla niej trudna.
Jednak Adriena nie opuszczało dziwne wrażenie, że to wszystko... składało się na coś więcej. Marinette nie zwykła kłamać. Zwłaszcza przyjaciołom. Nie była jak Lila. Odznaczała się szczerością i prawdomównością. Jeśli nie chciała im czegoś powiedzieć... oznaczało to, że miała jakiś ważny powód. Nie było innej możliwości.
Tylko co mogło być tym ważnym powodem? Bała się prosić o pomoc? Sama rozsiewała ją wokoło siebie, więc nie byłoby nic złego w tym, żeby samej jej potrzebować. Pomógłby jej i wiedział, że inni też z ochotą by to zrobili. Wystarczyłoby tyle, żeby poprosiła lub dała wyraźny znak...
Lecz Marinette potrafiła być uparta. Wyciągnięcie z niej prawdy na jakikolwiek temat niekiedy potrafiło graniczyć z cudem. Zwłaszcza jeśli chciała oszczędzić bliskim niepotrzebnego zamartwiania się o nią.
Adrien będzie musiał poczekać, by się przed kimś otworzyła. Zamierzał czekać na tę chwilę, a jeśli to nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, zmieni taktykę. Jeszcze nie był pewien, jak najlepiej to rozegrać, ale wierzył w siebie w tej kwestii.
Musiał jedynie uzbroić się w cierpliwość.
***
- Adrien, przerwa już się skończyła. Musimy wracać.
Blondyn potrząsnął głową, aby wyrwać się z otępienia. Odstawił butelkę z wodą, którą wciąż trzymał w dłoni i odwrócił się w kierunku Kagami. Dziewczyna stała tuż obok niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Śledziła jego ruchy z taką uwagą, że zaczął czuć się nieswojo.
- Czy coś cię gryzie? – zapytała niepewnie. Wciąż miała trudności z okazywaniem zainteresowania uczuciami innych, ponieważ nikt jej tego w domu nie nauczył. Dopiero gdy zaczęła chodzić z Adrienem, a także przy okazji mieć styczność z jego paczką znajomych, zauważyła, na czym to mniej więcej powinno polegać. Niestety nadal przychodziło jej to z trudem, pomimo wszelkich starań i gorliwych chęci. – Adrien, skup się!
- Przepraszam – westchnął chłopak z poczuciem winy wymalowanym na twarzy. – Po prostu się zamyśliłem.
- Zauważyłam.
CZYTASZ
Cena szczęścia | MIRACULUM
Fanfic(TYMCZASOWO ZAWIESZONE) Od bitwy z Królową Miraculów minęły dwa miesiące. Dwa długie miesiące, odkąd Biedronce została powierzona rola strażniczki szkatułki. Dwa miesiące, odkąd Czarny Kot ostatni raz nazwał ją Kropeczką. Dwa miesiące, odkąd... dała...